Osoby prowadzące firmę nie zyskają prawa do zaprzestania jej prowadzenia z tytułu wychowywania dziecka. Budżet nie opłaci za samozatrudnionych, w okresie sprawowania przez nich opieki, składki do NFZ, na emeryturę i rentę. Resort pracy deklaruje, że wróci do pomysłu wprowadzenia urlopów wychowawczych dla samozatrudnionych.
Prowadzący firmy nie nabędą w tym roku, wbrew zapewnieniom rządu, prawa do urlopu wychowawczego. Jak ustaliliśmy, przygotowana przez resort pracy propozycja takiego rozwiązania nie zyskała akceptacji Ministerstwa Finansów. Miała w 2010 roku kosztować prawie 75 mln zł. Samozatrudnieni nie będą więc mieć, jak pracownicy, za okres sprawowania opieki nad dzieckiem opłacanych z budżetu składek na emeryturę i rentę. Nie zyskają też prawa do świadczenia rodzinnego za urlop wychowawczy. Niższe będą ich emerytury.
– To ewidentna dyskryminacja prowadzących firmy, która wciąż jest utrzymywana – mówi Jan Klimek, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej, deklaruje, że jeżeli możliwości budżetu się zwiększą, jej resort jest przygotowany do powtórnego przedstawienia projektu.

Bez prawa do emerytury

Osoby prowadzące firmy opłacają do ZUS i NFZ takie same składki (wysokość procentowa) jak pracownicy. Mimo to, są pod względem praw w okresie wychowywania dzieci traktowane gorzej. Urlop wychowawczy jest zarezerwowany wyłącznie dla pracowników. A dzięki niemu zyskuje się prawo do opłacanych z budżetu składek na emeryturę, rentę i ubezpieczenie zdrowotne.
Jeśli więc osoba prowadząca firmę przerywa jej prowadzenie, bo chce opiekować się dzieckiem, traci prawo do opieki lekarskiej. Może też, jeśli nie prowadzi firmy ponad 18 miesięcy, stracić prawo do renty z tytułu niezdolności do pracy. Nieopłacanie składek na emeryturę skutkuje niższym świadczeniem. Zwłaszcza że od tego roku wzrosła podstawa naliczania składek za osoby na urlopach wychowawczych – z kwoty 420 zł do równowartości minimalnego wynagrodzenia. Docelowo, od 2012 roku, wynieść ma 60 proc. średniej pensji. Niższa emerytura może być nie tylko efektem tego, że na konta emerytalne w ZUS i OFE za okres nieopłacania składek nie wpływają żadne pieniądze. Czas sprawowania opieki nie zalicza się też prowadzącym firmy (inaczej niż pracownikom) do stażu ubezpieczeniowego. W efekcie te osoby, które będą odchodzić na emeryturę według zasad nowego systemu, mogą nie wypracować stażu koniecznego do otrzymania emerytury minimalnej. Wynosi on 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Skutki nieosiągnięcia określonego minimalnego stażu dla uprawnień w starym systemie są jeszcze gorsze. Jego brak może całkowicie pozbawić prawa do emerytury.
Prowadzący firmę, którzy sprawują opiekę nad dzieckiem, nie mają też prawa do dodatku do zasiłku rodzinnego z tytułu przebywania na urlopie wychowawczym. Jest zarezerwowany dla pracowników. Wynosi 400 zł miesięcznie i przysługuje rodzinom, w których dochód na osobę nie przekracza 504 zł lub 583 zł.



W tym roku za drogo

Resort pracy przygotował więc – chcąc ograniczyć te dysproporcje – projekt odpowiedniej ustawy. Zyskał na to akceptację rządu w październiku ubiegłego roku. Zgodnie z nim prowadzący działalność mieli zyskać prawo do zawieszenia jej wykonywania do trzech lat w celu sprawowania opieki nad dzieckiem, które nie skończyło czterech lat lub, jeśli jest niepełnosprawne, 18 lat.
W tym okresie osoby te miały podlegać ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym. Składki na te ubezpieczenia, jak za pracowników, miał opłacać budżet. Na konta emerytalne do ZUS i OFE osób prowadzących firmy i zajmujących się dziećmi miało więc wpływać (na warunki dzisiejsze gdy 60 proc. średniej pensji wynosi 1915,8 zł) ponad 350 zł. Z tytułu składki rentowej – prawie 115 zł. Osoby te miały też zyskać prawo do opłacanej z budżetu składki zdrowotnej, a także prawo do dodatku do zasiłku rodzinnego.
– W 2010 roku miało to kosztować 74,6 mln zł – mówi Marek Bucior, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Tłumaczy, że resort pracy założył, że z takiego rozwiązania skorzystałoby około 10 tys. osób. Wylicza, że w takiej sytuacji 27 mln zł kosztowałyby zasiłki rodzinne i dodatki, 21,8 mln zł składka do ZUS i NFZ, a o 25,8 mln zmalałyby wpływy do ZUS.
– Te koszty byłyby jednak dużo, nawet trzykrotnie wyższe, w dwóch kolejnych latach – wskazuje Marek Bucior.
Projekt z takimi szacunkami został przedstawiony do konsultacji Ministerstwu Finansów, które zajęło wobec niego negatywne stanowisko.
– MF wskazuje, że w dobie spowolnienia gospodarczego nie jest celowe i zasadne wprowadzanie rozwiązań skutkujących dodatkowymi wydatkami dla budżetu – mówi Jolanta Fedak.

Zniechęcani do firmy

Jan Klimek wskazuje, że po raz kolejny rząd szuka oszczędności wśród osób prowadzących firmy.
– Przepisy dyskryminują samozatrudnionych i inne osoby niepracujące na etacie. Przypominam, że np. do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2007 roku osoby te, mimo że opłacały składkę chorobową, nie miały prawa do zasiłku opiekuńczego na dzieci – podkreśla Jan Klimek.
Jego zdaniem utrzymywanie funkcjonujących wciąż różnic jest absurdem. Wskazuje, że może to zniechęcać młode kobiety do zakładania własnych firm.
– Jeśli wiedzą, że za okres sprawowania opieki nie mają nawet prawa do świadczeń medycznych, to nie jest to zachęta ani do macierzyństwa, ani do zakładania biznesu – mówi Jan Klimek.
Także Gertruda Uściska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych wskazuje, że nie jest pożądane różnicowanie sytuacji osób zatrudnionych na etatach i prowadzących firmy.
– Sytuacja tych osób powinna być zrównywana, zwłaszcza jeśli chodzi o uprawnienia rodzicielskie i ubezpieczeniowe – mówi Gertruda Uściska.
415 tys. dzieci urodziło się w Polsce w 2008 roku