Jeżeli członek zarządu spółki akcyjnej zawarł umowę o pracę na pół etatu, może otrzymywać tylko połowę wynagrodzenia przyznanego mu mocą uchwały walnego zgromadzenia spółki - orzekł Sąd Najwyższy.

Tadeusz Ł. pełnił funkcję członka zarządu spółki akcyjnej Elektrociepłownia Bydgoszcz na podstawie umowy o pracę, umowę podpisał na pół etatu. Spodziewał się, że będzie otrzymywał wynagrodzenie równe pięcioipółkrotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, bo tak stanowiła uchwała walnego zgromadzenia spółki. Okazało się jednak, że płacono mu połowę tej kwoty, uzasadniając to faktem, że pracował na pół etatu.

Gdy po około pół roku Tadeusz Ł. został zwolniony z funkcji członka zarządu, zażądał od spółki wypłaty zaległego wynagrodzenia. Obliczył je zgodnie z postanowieniami uchwały walnego zgromadzenia. Ponieważ spółka odmówiła wypłaty, złożył przeciwko niej skargę do sądu - najpierw rejonowego, potem okręgowego.

Były członek zarządu podkreślał w skardze, że uchwała walnego zgromadzenia powinna być stosowana niezależnie od rodzaju umowy, jaką podpisał oraz od czasu pracy.

"Członek zarządu jest powoływany do pełnienia funkcji, a nie do wykonywania konkretnych zadań, w czasie wskazanym przez pracodawcę" - argumentował Tadeusz S.

Ponieważ obydwa sądy uznały, że Tadeusz S. nie miał racji, złożył on skargę kasacyjną do SN

Dowodził w niej, że "uzależnienie wysokości wynagrodzenia od jakichkolwiek czynników jest nieuprawnione. Uchwała walnego zgromadzenia spółki jest bowiem jednoznaczna i kategorycznie wskazuje, że wynagrodzenie członka zarządu powinno być równe pięcioipółkrotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw".

"Ze względu na specyfikację pracy członków zarządu spółek kapitałowych, nie można uzależniać ich wynagrodzenia od czasu pracy czy rodzaju podpisanej umowy. Może ono zależeć tylko od zakresu obowiązków i odpowiedzialności" - podkreślał Tadeusz S.

SN nie przyznał mu racji. Orzekł, że uchwała walnego zgromadzenia spółki faktycznie przewidywała dla członka zarządu dwa razy wyższe wynagrodzenie niż to, które otrzymywał Tadeusz S. Należało jednak rozumieć, że odnosi się ono do pracy na cały etat, a nie jakąś jego część (sygn. II PK 7/09).

"Jeżeli pracownik decyduje się na pracę na pół etatu, musi zdawać sobie sprawę z tego, że będzie otrzymywał również połowę wynagrodzenia. Zakres odpowiedzialności czy zakres powierzonych mu zadań nie w tym wypadku znaczenia" - uzasadnił wyrok SN.