Wprowadzenie dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych ma dodatkowo zachęcić szpitale do przekształcenia w spółki. Firmy ubezpieczeniowe nie podpiszą umów z placówkami, które nie oferują wyższego standardu leczenia. Zbyt niska wycena świadczeń zdrowotnych może ograniczyć rozwój rynku dodatkowych polis zdrowotnych.
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło założenia do projektu ustawy o dobrowolnych ubezpieczeniach zdrowotnych. Pacjentów do ich wykupienia ma zachęcić ulga podatkowa. Świadczeniodawców – możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy. Do systemu lecznictwa ma wpłynąć dzięki temu dodatkowe 6–8 mld zł.
Część dyrektorów szpitali uważa jednak, że realizacja pomysłu resortu zdrowia jest zagrożona. Po pierwsze rząd chce wprowadzić ograniczenia w wysokości stawek za świadczenia, jakie prywatni ubezpieczyciele będą mogli proponować placówkom. Po drugie, klientów komercyjnych będą mogły przyjmować tylko niepubliczne szpitala, a tych wciąż jest niewiele. Po trzecie, przynajmniej połowa szpitalnych budynków wymaga generalnych remontów. W obecnym stanie placówki te nie są więc w stanie zapewnić lepszych warunków pobytu i leczenia tzw. pacjentom komercyjnym.

Zarobią tylko spółki

Ewa Kopacz, minister zdrowia, deklaruje, że już ponad 80 samorządów jest zainteresowanych przekształceniem podległych im publicznych szpitali w spółki prawa handlowego. Ma ich do tego zachęcać perspektywa spłaty przez budżet części ich długów. Ta liczba może ulec zwiększeniu, jeżeli samorządy poważnie potraktują zapowiedzi resortu zdrowia o wprowadzeniu systemu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych.
– Tylko niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej mogą przyjmować pacjentów na warunkach komercyjnych – uzasadnia minister zdrowia.
To natomiast jest równoznaczne z tym, że te placówki, które w dalszym ciągu będą działać w formie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SP ZOZ), nie będą miały możliwości podpisywania umów z prywatnymi ubezpieczycielami.
– Możliwość pozyskiwania dodatkowego źródła finansowania jest bardzo ważna dla szpitali. Dlatego może stanowić istotną zachętę do zmiany formy prawnej dla jeszcze niezdecydowanych – uważa Renata Jaźdź-Zalewska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych.
Podobnego zdania są przedstawiciele szpitali powiatowych, których jest najwięcej.
– Możliwość przyjmowania zarówno pacjentów, których leczenie jest opłacane ze środków NFZ, jak i prywatnych, daje możliwość zwiększenia dochodów szpitala nawet o 10–15 proc. – uważa Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich.
Jednak na razie w niepublicznych szpitalach, które już od kilku lat działają jako spółki, pacjenci komercyjni to zaledwie kilka procent wszystkich osób przyjmowanych w ciągu roku.



Za niska wycena

Poważną barierą w rozwoju rynku dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych może okazać się wysokość stawek, jakie prywatni ubezpieczyciele będą mogli zaoferować szpitalom. Ministerstwo Zdrowia proponuje, aby nie mogli oni płacić lecznicom za świadczenia więcej niż 105 proc. stawki, jaką obecnie daje NFZ. Dodatkowo, jak zapewnia Ministerstwo Zdrowia, operacje, zabiegi czy badania byłyby wykonywane pacjentom z dodatkowymi polisami np. dopiero po południu, czyli w godzinach, kiedy szpital i tak nie udziela świadczeń opłacanych przez NFZ.
– Taki mechanizm ma minimalizować zagrożenie ograniczania przez szpitale wartości kontraktów z Funduszem na rzecz pacjentów komercyjnych – argumentuje Jakub Szulc, wiceminister zdrowia.
Określone przez resort zdrowia zasady negocjowania stawek za świadczenia z prywatnymi ubezpieczycielami spowodują, zdaniem dyrektorów, że liczba szpitali zainteresowanych podpisywaniem z nimi umów będzie ograniczona.
– Skoro w swojej wycenie mają kierować się stawkami proponowanymi przez Fundusz, które generalnie nie odpowiadają rzeczywistym kosztom, jakie na leczenie ponoszą świadczeniodawcy, to po co je podpisywać – zastanawia się Jerzy Sokołowski, zastępca dyrektora Zakładów Opieki Zdrowotnej Otwocku.
Dodaje, że propozycja resortu zdrowia niepotrzebnie ingeruje w wolny rynek. Poza tym doprowadzi do tego, że na pacjentach z dodatkowymi polisami skorzystają jedynie placówki monospecjalistyczne, czyli takie, które już teraz oferują świadczenia zdrowotne tylko z jednego zakresu, za który NFZ dobrze płaci. Dotyczy to placówek, które specjalizują się m.in. w wykonywaniu świadczeń ginekologicznych, położniczych czy urologicznych.

Pacjenci w starych salach

Największym problemem w rozwoju rynku dodatkowych polis może się jednak okazać zły stan techniczny szpitali. Ponad 60 proc. budynków, w których się one mieszczą, wymaga generalnego remontu lub powinno zostać zastąpione przez nowe. Z tak złym obrazem stanu technicznego szpitali nie zgadza się Marek Wójcik.
– Ponad połowa szpitali powiatowych inwestuje w remonty i modernizację. Przy bardzo niewielkich dodatkowych nakładach są w stanie prywatnym pacjentom zapewnić lepsze warunki lokalowe – dodaje Marek Wójcik.
Tak czy inaczej, jednak 50 proc. szpitali powiatowych, zanim zacznie przyjmować chorych z dodatkowymi polisami, musi przeprowadzić niezbędne inwestycje. A takie trwają nawet kilka lat.
25,2 mld zł przeznaczy w tym roku NFZ na świadczenia szpitalne