Połowa dzieci w wieku szkolnym nie jest w ogóle badana przez specjalistów, w tym lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Po likwidacji gabinetów lekarskich w szkołach szczepienia i badania kontrolne zostały przekazane lekarzom rodzinnym. Dostęp do lekarzy, a także stomatologów jest utrudniony, a nie wszystkich rodziców stać na opłacenie prywatnych wizyt.
Rzecznik praw dziecka i pediatrzy alarmują, że uczniowie – szczególnie z małych miejscowości i wsi – nie mają zapewnionej odpowiedniej opieki zdrowotnej. W 70 proc. szkół podstawowych nie ma gabinetów lekarskich. Tam, gdzie funkcjonują gabinety pielęgniarskie, liczba uczniów przypadająca na jedną pielęgniarkę często jest wyższa od przewidywanych norm. W efekcie później wykrywane są schorzenia przewlekłe, a umieralność dzieci i młodzieży w Polsce jest wyższa o 40 proc. od rozwiniętych krajów UE.
Lekarze rodzinni, którym w latach 90. został przekazany obowiązek opieki zdrowotnej nad uczniami, nie zgadzają się z tak pesymistycznym obrazem. Przekonują, że to rodzice są odpowiedzialni za zdrowie swoich dzieci i oni wybierają im lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Ci wykonują bilanse zdrowia dzieci, szczepienia, a kiedy trzeba, kierują do specjalisty. Problem polega na tym, że brakuje również takich lekarzy.
Na razie Ministerstwo Edukacji Narodowej nie planują powrotu gabinetów lekarskich i stomatologicznych do szkół.
– Zagadnienie to będzie jednak analizy na spotkaniu z przedstawicielami kuratorów w maju – mówi Justyna Sedlak z biura prasowego MEN.

Minimum opieki

Z danych biura rzecznika praw dziecka wynika, że gabinetów lekarskich nie ma w 2/3 szkół podstawowych, w co drugim gimnazjum oraz w co trzecim liceum. W szkołach wiejskich bądź w małych miastach, gdzie liczba uczniów jest niewielka (np. nie przekracza 100 uczniów w szkole), jedna pielęgniarka szkolna opiekuje się kilkoma szkołami.
– W ten sposób pracuje codziennie w innej szkole albo w dwóch lub nawet trzech szkołach, w zależności od liczby uczniów – mówi Piotr Kollbek, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Publicznego we Wrocławiu.
W części szkół nie ma jednak ani gabinetów lekarskich, ani pielęgniarskich.
– Opieka zdrowotna nad uczniami jest prowadzona przez lekarza rodzinnego, który nie prowadzi gabinetu w szkole – mówi Wiesława Wędrocha, dyrektor Szkoły Podstawowej w Woli Chomejowej (województwo lubelskie).
Dodaje, że co jakiś czas w szkole, na zlecenie lekarza, pielęgniarka przeprowadza wstępne badania dzieci. Te, które wymagają dodatkowych badań, są zapisywane na wizytę do lekarza rodzinnego. Jeżeli ten uzna, że stan dziecka tego wymaga, kieruje je do specjalisty. Na tym jego rola się kończy. Problem polega na tym, że nie ma on już obowiązku sprawdzenia, czy dziecko faktycznie zostało objęte opieką specjalistyczną.
– Rodzice, szczególnie na wsi, bardzo często nie stosują się do zaleceń lekarzy. Bywa, że rezygnują z wizyty u specjalisty, bo okazuje się, że muszą czekać w kolejce. Innym wyjściem jest zapłacenie za wizytę. Na to niestety części z nich nie stać – dodaje Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz oraz szef zespołu ds. edukacji Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu.
W efekcie wiele dzieci ma wady kręgosłupa i postawy. Ponadto rośnie liczba nieleczonych alergików i dzieci z niewykrytą cukrzycą. Za późno rozpoznawalne są też nowotwory.



Próchnica u dzieci

Jeszcze gorzej jest z profilaktyką stomatologiczną. Likwidacja gabinetów stomatologicznych w szkołach w efekcie doprowadziła do tego, że dzieci nie mają wykonywanych regularnych przeglądów uzębienia.
– 90 proc. dzieci w wieku szkolnym ma próchnicę. Źle się stało, że stomatolodzy zniknęli ze szkół – uważa Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.
Podobną opinię prezentuje Polskie Towarzystwo Pediatryczne.
– Zły stan zębów u dzieci pokazuje, jak wielkim błędem było wycofanie ze szkół pediatrów i stomatologów. Pielęgniarki, które w części szkół dokonują kontroli zębów u dzieci, nie są do tego zobowiązane. Poza tym nie są specjalistami w tej dziedzinie – przekonuje profesor Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.
Teoretycznie za przeglądy stomatologiczne u dzieci płaci Narodowy Fundusz Zdrowia. W praktyce dentyści podpisują kontrakty z Funduszem na minimalnym poziomie, bo bardziej opłaca im się leczyć pacjentów prywatnie. Dlatego część samorządów chciałaby tworzyć własne programy profilaktyki stomatologicznej dla dzieci i młodzieży i za nie zapłacić.
– Proponowaliśmy stomatologom 100 zł rocznie za objęcie jednego dziecka przeglądami stomatologicznymi. Niestety nie było zainteresowania z ich strony naszym programem – mówi Marek Olszewski.

Za mało specjalistów

Mimo tak alarmujących danych, dotyczących stanu zdrowia polskich uczniów, powrót lekarzy do szkół wydaje się niemożliwy. Po pierwsze ponowne zorganizowanie gabinetów lekarskich i stomatologicznych wymagałoby zmian organizacyjnych. Ponadto wiązałoby się to z dodatkowymi wydatkami dla budżetu. I chociaż takie plany miał poprzedni rząd, ostatecznie nic z nich nie wyszło.
Poza tym powrót gabinetów lekarskich do szkół wymagałby gwałtownego zwiększenia liczby specjalistów. A już obecnie brakuje zarówno pediatrów, jak i lekarzy rodzinnych. Średni wiek tych pierwszych zbliża się do 60–65 lat. Natomiast jeżeli chodzi o lekarzy rodzinnych, to szacuje się, że brakuje ich około 2–3 tysięcy. Obecnie jest ich ponad 8 tys.
Dlatego rozwiązaniem, które proponują samorządy, jest np. wprowadzenie wymogu posiadania gabinetu pielęgniarskiego dla wszystkich szkół, do których uczęszcza powyżej 300 uczniów.
– Tam pielęgniarka powinna być codziennie. Świadczenia przez nią udzielane powinny być finansowane przez NFZ – dodaje Marek Olszewski.