Jeżeli pracę straci tylko jedno z małżonków, to rodzina nie dostanie od państwa pożyczki na spłatę kredytu hipotecznego; będzie ona udzielana, gdy bez pracy będą obydwoje - powiedziała minister pracy Jolanta Fedak.

Minister przedstawiła aktualne zapisy projektu ustawy o pomocy państwa w spłacie kredytów hipotecznych osobom, które straciły pracę. Fedak ma nadzieję, "iż trafi on do Sejmu jeszcze przed wakacjami, a wtedy może być uchwalony w trybie pilnym".

"Odpowiedzialność za szybkie wejście w życie ustawy spoczywa teraz na członkach Komisji Trójstronnej; pracodawcach i związkach zawodowych. Wszystko zależy od tego, czy szybko się porozumieją" - podkreśliła Fedak.

Jak poinformowała Katarzyna Rybka, asystentka ministra Michała Boniego, "projekt ustawy o dopłatach do kredytów hipotecznych dla osób, które straciły pracę jest już po uwagach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Rządowe Centrum Legislacji wprowadza jeszcze poprawki - projekt będzie rozpatrywany przez Radę Ministrów na posiedzeniu w dniu 19 maja br."

Projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie kredytów hipotecznych przewiduje, że państwo będzie udzielało osobom bezrobotnym rocznej pożyczki - maksymalnie 1200 zł miesięcznie. Potem nastąpią 2 lata karencji, czyli okresu wolnego od spłat. W ciągu kolejnych 8 lat pożyczka będzie musiała zostać zwrócona, bez odsetek oraz dodatkowych opłat.

Pieniądze na pomoc będą pochodziły z Funduszu Pracy, ale wypłacać będzie ją Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK). Będą trafiały bezpośrednio do banków, w których osoby uzyskujące pomoc zaciągnęły kredyty.

Proponowane zapisy dotyczą osób, które straciły pracę po 1 lipca 2008 r., zarejestrowały się w urzędzie jako bezrobotni, kupiły na kredyt swoje pierwsze mieszkanie i w nim mieszkają.

Przepisy o pomocy państwa w spłacie kredytów hipotecznych mają obowiązywać czasowo, tj. do 31 grudnia 2010 r. Po tej dacie nie będzie już można dostać pożyczki.

Jak powiedziała minister Fedak, "na chwilę obecną projekt przewiduje, że pomoc w spłacie kredytu otrzymują nie tylko zwolnieni z pracy, ale także ci, którym po 1 lipca 2008 r. wygasły umowy na czas określony i nie zostały nawiązanie nowe".

Szefowa resortu pracy zaznaczyła, że projekt nie przewiduje sprawdzania dochodów rodziny otrzymującej pomoc państwa, gdyż "bardzo trudno byłoby uchwycić, że ktoś zarabia "poza ewidencją"".

Minister nie obawia się, że ludzie będą rezygnować z legalnej pracy, żeby dostać pożyczkę na spłatę kredytu

"Pożyczkę trzeba będzie zwrócić i to po kilku latach, a kredyt hipoteczny pozostanie na 20-30 lat, bo zwykle na tak długo się go zaciąga. Nie sądzę więc, by ludzie świadomie rezygnowali z pracy" - podkreśliła.

Minister nie zgodziła się z wątpliwościami związków zawodowych i pracodawców, że pieniądze z Funduszu Pracy nie powinny być przeznaczane na spłatę kredytów hipotecznych.



"Celem Funduszu jest pomoc osobom, które straciły pracę, a tych w najbliższych miesiącach będzie coraz więcej" - powiedziała PAP rzeczniczka prasowa NSZZ "Solidarność" Marta Pióro.

Ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Adam Ambrozik podkreślił, że "Funduszu Pracy nie należy uszczuplać z powodu dopłat do kredytów".

"Rząd chce wydawać pieniądze niezgodnie z celami Funduszu, a jednocześnie proponuje, żeby pracodawcy płacili do niego wyższe składki. Tego nie akceptujemy " - powiedział Ambrozik.

Minister Fedak stwierdziła, że "decyzja o tym, że pieniądze na pomoc w spłacie kredytów mają pochodzić z Funduszu Pracy zapadła wtedy, gdy Fundusz otrzymał 500 mln zł z prywatyzacji".

"Pieniądze na spłatę kredytów nie będą więc pochodzić wprost od pracodawców" - wyjaśniła.

Dodała, że "nie obawia się, iż w związku ze wzrostem bezrobocia i potrzebą jego subsydiowania, w funduszu może zabraknąć pieniędzy". "Mamy pieniądze z lat ubiegłych, kiedy było duże zatrudnienie i nie trzeba było subsydiować bezrobocia. Cieszy nas też, że obecnie wpływy ze składek są realizowane regularnie. Obecnie jest to 26,5 proc. wpłat planowanych na cały rok" - powiedziała Fedak.