Rodzice nie chcą wysyłać 6-latków do szkół, mimo że ich dyrektorzy deklarują, iż są przygotowane na ich przyjęcie. Dyrektorzy szkół, że względu na małą liczbę chętnych, nie tworzą oddzielnych klas dla 6-latków, ale łączą je z 7-latkami. Do sierpnia rodzice mogą składać wnioski o wcześniejsze objęcie ich dzieci edukacją szkolną.
Dyrektorzy szkół deklarują, że ich placówki są przygotowana na przyjęcie sześciolatków do pierwszych klas. Jednak, jak sprawdziliśmy, mimo że organizują spotkania i powiadamiają rodziców o możliwości objęcia już w tym roku sześciolatków obowiązkiem szkolnym, rodzice nie są tym zainteresowani.
Z kolei eksperci podkreślają, że wycofanie się rządu z wprowadzenia okresu przejściowego – miał polegać na tym, że do 2012 roku do szkół każdego roku będą trafiać sześcioletnie dzieci urodzone np. od stycznia do kwietnia danego roku – spowoduje, że od 1 września 2012 r. do szkoły trafią dwa roczniki. Będzie to w sumie prawie 740 tys. sześciolatków i siedmiolatków. Samorządy będą więc musiały zatrudnić dodatkowych nauczycieli i zapewnić więcej pomieszczeń. Dlatego zachęcają do posyłania już teraz sześciolatków do szkół. Eksperci wskazują też, że jeśli do szkół trafi tak duża liczba dzieci, to będą one miały mniejsze szanse na dostanie się do dobrych szkół wyższych.

Rodzice się boją

Od września dziecko, które w danym roku kalendarzowym skończy sześć lat, może być objęte obowiązkiem szkolnym, ale tylko na wniosek rodziców. Musi też być rok wcześniej objęte wychowaniem przedszkolnym, chyba że uzyska pozytywną opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej. O ich przyjęciu ma ostatecznie decydować dyrektor szkoły. Może uznać, że jego placówka nie jest przygotowana na ich przyjęcie. Natomiast od września 2012 r. do szkoły pójdą obowiązkowo wszystkie sześciolatki, a także po raz ostatni siedmiolatki.
– Nasza szkoła jest przygotowana na przyjęcie sześciolatków, ale wśród rodziców nie ma w ogóle zainteresowania – mówi Magdalena Sługocka-Sulewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Legnicy.
Dodaje, że rodzice nie chcą posyłać dzieci m.in. dlatego, że dziecko w przedszkolu może przebywać dłużej.
W nowelizacji ustawy o systemie oświaty, która weszła w życie w ubiegłym tygodniu, rząd ostatecznie odstąpił od określenia terminu, do jakiego rodzice mogą składać wnioski o przyjęcie ich dzieci do szkoły. Dyrektorzy szkół mogą więc dowolnie ustalać ten termin.
– Ich brak utrudnia pracę dyrektorom, którzy muszą do maja przygotować tzw. arkusze organizacyjne i przekazać je samorządom – zauważa Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Dodaje, że w arkuszach tych planuje się m.in. przewidywaną liczbę klas.
Barbara Bulesowska, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 14 w Łodzi, podkreśla, że nadal można składać wniosek.
– Oczekujemy na złożenie wniosków do 15 maja. Do dzisiaj zgłosiły się jedynie trzy osoby zainteresowane wysłaniem do I klasy sześciolatków – mówi z kolei Hanka Gałązka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Łomży.
Ma nadzieję, że na spotkaniu z rodzicami uda się przekonać do tego większą liczbę rodziców. Zauważa też, że dzieci siedmioletnie przy nowej podstawie programowej dla pierwszoklasistów mogą się chwilami nudzić, bo taką wiedzę, jak pisanie lub czytanie nabyły już w przedszkolu. Dlatego zdaniem dyrektorów lepiej byłoby, aby klasy pierwsze składały się wyłącznie z sześciolatków albo siedmiolatków.



Jednak klasa w mieście

Gdyby więcej rodziców zdecydowało się na posłanie dzieci do szkół, zmalałby koszt ich kształcenia ponoszony przez samorządy, zwłaszcza w małych gminach. Klasy liczące niewiele osób są dla nich droższe – muszą m.in. zatrudnić odpowiednią liczbę nauczycieli. Decyzja rodziców o wysłaniu sześciolatków do szkół pomogłoby też dyrektorom placówek oświatowych w tworzeniu osobnych klas dla sześciolatków, a osobnych dla siedmiolatków.
– Ze względu na niewielkie zainteresowanie wysyłaniem sześciolatków do szkół samorząd rozważa prowadzenie jednej klasy dla dzieci z całego miasta – mówi Witold Gołdyński, dyrektor Zespołu Edukacyjnego nr 1 w Zielonej Górze.
Na utworzenie klasy sześciolatków w jednej szkole w mieście może zdecydować się także samorząd w Bolesławcu.
– W połowie kwietnia nie było jeszcze odpowiedniej liczby dzieci, aby można było stworzyć klasę dla sześciolatków – wskazuje Jerzy Zarzycki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4 w Bolesławcu.
Jego zdaniem, małe zainteresowanie jest związane z opóźnieniem w uchwaleniu odpowiednich przepisów i negatywnej opinii o tym, że szkoły nie są przygotowane na kształcenie sześciolatków.

Trudny start

Eksperci i dyrektorzy szkół wskazują, że brak przepisów przejściowych nakładających na rodziców obowiązek posyłania choćby części sześciolatków do szkoły przed 2012 rokiem spowoduje, że za trzy lata do szkół trafią dzieci urodzone w 2006 i 2005 roku.
– Istnieje realne zagrożenie, że rocznik sześciolatków pójdzie do szkoły z ostatnim rocznikiem siedmiolatków – zauważa Joanna Berdzik.
Według niej największą szansę na rozwój i prawidłową edukację mają więc sześcioletnie dzieci, które w tym roku trafią do szkół, bo wszystko wskazuje, że będzie to grupa najmniej liczna. Jej zdaniem, takim uczniom łatwiej będzie dostać się do szkół ponadgimnazjalnych i na studia.
Joanna Berdzik podkreśla, że spiętrzenie dwóch roczników dzieci w I klasie w 2012 roku spowoduje, że gminy będą musiały zatrudnić dodatkowych nauczycieli, a później ich zwolnić.
Dodaje, że samorządy będą też miały problem z zapewnieniem dzieciom odpowiedniego miejsca w szkole. W efekcie mogą się one uczyć w zatłoczonych, liczących wiele dzieci klasach. Tego samego zdania jest Jerzy Zarzycki. Według niego, w tym roku jest już za późno, ale w przyszłym dyrektorzy szkół podstawowych powinni wyjść z szeroką kampanią informacyjną, aby uniknąć spiętrzenia za trzy lata.
738 tys. dzieci może trafić do I klas we wrześniu 2012 roku
354 tys. dzieci pójdzie do szkół w 2009 roku