Jeżeli przy zatrudnianiu pracowników Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS) doszło do złamania prawa, szefowie KRUS poniosą konsekwencje - zapowiedział w poniedziałek minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL).

Na konferencji prasowej w Katowicach Sawicki zastrzegł, że nie zamierza - jak mówił - "ścigać nieformalnych związków i zajmować się sprawami indywidualnych ludzi", sprawdzając ich rodzinne czy towarzyskie powiązania.

"Jest w tej chwili (w KRUS - PAP) druga, pogłębiona kontrola z Ministerstwa Rolnictwa. Jeżeli stwierdzimy, że tam dyrektorzy wykorzystywali swoje funkcje dla nienależnych zleceń dla członków rodzin i nienależnego zarabiania, ci dyrektorzy poniosą z tego tytułu konsekwencje" - powiedział minister.

Odniósł się w ten sposób do ubiegłotygodniowych doniesień "Dziennika", który napisał, że za rządów obecnego prezesa KRUS Romana Kwaśnickiego karierę robią tam jego przyjaciółka, jej brat i konkubina brata.

Oprócz tego - według gazety - etaty w KRUS-ie i Funduszu Składkowym mają ludzie związani z dyrektorem w Centrali Kasy Wojciechem Kobielskim: jego syn, narzeczona syna i jej matka. Z kolei Kazimierz Pątkowski, prawa ręka prezesa, miał zadbać o pracę dla syna, kochanki i jej córki. Do KRUS trafiła też szwagierka ministra rolnictwa.

Sawicki podkreślił, że premier nie sformułował wobec PSL żadnego warunku, związanego z podejrzeniami o nepotyzm

"Na 13 osób, które zostały opisane w artykule jako rzekome PSL- owskie środowisko KRUS-u, osiem osób zatrudnionych było za rządów prawicowych, a nie PSL, dwie osoby zatrudnione były za czasów koalicji PSL-SLD, trzy osoby zatrudnił pan Kwaśnicki" - powiedział Sawicki.

"Wszędzie tam, gdzie jest naruszana ustawa w zakresie wykorzystania stanowiska służbowego do promowania i predysponowania członków rodzin, tam będą robione działania naprawcze (...). Jeśli nie ma naruszenia prawa, to nie ma potrzeby, żeby się tym zajmować" - stwierdził Sawicki.

Jego zdaniem, w każdej większej instytucji - prywatnej, samorządowej czy rządowej - można znaleźć wiele różnych rodzinnych czy nieformalnych powiązań. Podkreślił, że nie zamierza tego typu związków sprawdzać, jeżeli prawo nie zostało naruszone.

O sprawę domniemanego nepotyzmu w instytucjach, kierowanych przez osoby związane z PSL, dziennikarze pytali w niedzielę w Krakowie premiera Donalda Tuska. Szef rządu mówił m.in., że wymaga od PSL, by przestrzegało "pewnych standardów" w polityce, "aby nie było rodzinnych interesów w polityce".

Sawicki podkreślił jednak, że premier nie sformułował wobec PSL żadnego warunku, związanego z podejrzeniami o nepotyzm.

Politycy PSL mówili wcześniej, że sprawą podejrzeń o nepotyzm zajmie się niebawem klub parlamentarny tej partii

"Rozmawiałem z panem premierem w ubiegły wtorek, pan premier nie formułował do mnie takiego roszczenia" - powiedział minister rolnictwa, uznając dziennikarskie pytania o domniemany nepotyzm polityków PSL za - jak mówił - "nudne".

Politycy PSL mówili wcześniej, że sprawą podejrzeń o nepotyzm zajmie się niebawem klub parlamentarny tej partii. Poseł PSL Janusz Piechociński mówił m.in., że "jeżeli patologiczne rozwiązania, które opisywała w tym tygodniu jedna z gazet, są prawdą, to prezes KRUS-u powinien się szybko spakować".

Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mówił natomiast w ubiegłym tygodniu, że doniesienia o nepotyzmie w KRUS-ie powinna zbadać pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją Julia Pitera.