23,5 proc. osób po zawodówkach nie ma kwalifikacji do podjęcia pracy Sieć szkół zawodowych jest źle zorganizowana Eksperci uważają, że resort edukacji wprowadza za małe zmiany

  • 23,5 proc. osób po zawodówkach nie ma kwalifikacji do podjęcia pracy
  • Sieć szkół zawodowych jest źle zorganizowana
  • Eksperci uważają, że resort edukacji wprowadza za małe zmiany
ANALIZA
System szkolnictwa zawodowego wymaga szybkich zmian. Ryszard Legutko, minister edukacji narodowej, twierdzi, że poważnie podchodzi do edukacji zawodowej. Jego resort chce m.in. stworzyć program stypendialny pozwalający zwiększyć liczbę praktyk dla uczniów w przedsiębiorstwach, zaangażować przedsiębiorców w tworzenie programów nauczania. Zdaniem ekspertów to jednak za mało. Przedsiębiorcy obawiają się także, że to tylko obietnice wyborcze. MEN już w ubiegłym roku miał powołać Zespół Doradczy ds. Kształcenia Zawodowego złożony z przedstawicieli resortów: edukacji, pracy i gospodarki oraz przedsiębiorców. Do tej pory nie odbyło się jednak ani jedno spotkanie jego członków. Tymczasem bez wprowadzenia dualnego systemu kształcenia rynek pracy nie zapełni się nagle fachowcami.
Praktyka w firmie
Profesor Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Polityki Społecznej od siedmiu lat proponuje wprowadzenie tzw. dualnego systemu kształcenia. Stosują go m.in. Niemcy, Szwajcarzy, Austriacy, Czesi i Węgrzy. W tych krajach tylko 40 proc. osób ma wykształcenie ogólne, a aż 60 proc. zawodowe lub techniczne. W Polsce natomiast błędnie założono, że aż 80 proc. gimnazjalistów powinna chodzić do liceów. W efekcie w Polsce brakuje 250 tys. specjalistów z różnych branż.
Urszula Jeruszka z Wyższej Szkoły Pedagogicznej Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Warszawie wyjaśnia, że w systemie dualnym w szkole odbywa się kształcenie teoretyczne, a w przedsiębiorstwie - praktyczne. Są także dwie grupy nauczających - nauczyciele w szkole i instruktorzy w przedsiębiorstwie. Uczniowie-praktykanci w firmie spędzają większość dni tygodnia.
W Polsce zajęć praktycznych ciągle jest za mało. Maciej Prószyński ze Związku Rzemiosła Polskiego dodaje, że dyrektorzy chcą, aby uczniowie trzy dni chodzili do szkoły, a tylko dwa do zakładu.
Zdaniem profesora Mieczysława Kabaja, rząd już dawno mógł motywować szkoły i pracodawców do współpracy. Dziś powinien przedstawić projekt ustawy o wdrożeniu dualnego systemu uzgodniony z pracodawcami.
Brak danych i mądrych decyzji
Mimo dużej liczby raportów, badań, prac magisterskich na temat edukacji i rynku pracy, ciągle brakuje kompleksowych danych pozwalających ocenić zależność zatrudnienia od posiadanego wykształcenia, zwłaszcza w poszczególnych regionach.
- Baza informacji o systemie edukacji i rynku pracy jest niewystarczająca - mówi Urszula Sztanderska z Uniwersytetu Warszawskiego, autorka raportu Edukacja dla pracy.
Brakuje danych o absolwentach, którzy uczyli się zawodu w szkole, a którzy u pracodawców. Nie ma informacji, jak zdają egzaminy, gdzie są zatrudniani. Co ważniejsze - powiaty, które przede wszystkim prowadzą szkoły ponadgimnazjalne, nie są w stanie precyzyjnie powiązać kształcenia zawodowego z potrzebami lokalnego rynku w pracy. W efekcie sieć szkół zawodowych jest przypadkowa.
Piotr Kołodziejczyk z Urzędu Miasta w Poznaniu dodaje, że dostosowanie profili kształcenia do potrzeb lokalnych firm utrudniają przepisy. Zgodnie z prawem, opinię o proponowanym kierunku kształcenia wydaje powiatowa rada zatrudnienia. W praktyce dyrektorzy szkoły proponują profile, biorąc pod uwagę kwalifikacje nauczycieli, a rada je akceptuje. Radnymi, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, są głównie nauczyciele.
Urszula Sztanderska potwierdza, że wiele szkół funkcjonuje, po to, żeby nauczyciele zachowali pracę. Tymczasem obecna sieć szkół zawodowych w dużej mierze została ukształtowana w czasach PRL i gospodarki scentralizowanej. Trzeba ją więc dostosować do obecnie rozwijających się gałęzi przemysłu.
Kto i jak wyda miliony euro
Przedsiębiorcy i eksperci podkreślają również, że brakuje funduszy na praktyczne kształcenie. Problem ten mają rozwiązać unijne fundusze. W latach 2007-2013 w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki na wzmocnienie systemu szkolnictwa zawodowego przeznaczono prawie 1 mld euro. 242 mln euro jest w gestii resortu edukacji, a 782 mln euro otrzymały samorządy województw.
- Chcemy m.in. sfinansować szkolenia dla nauczycieli przedmiotów zawodowych, w tym pracowników przedsiębiorstw - podkreśla Sylwia Sysko-Romańczuk, wiceminister edukacji.
- Pieniądze te rzeczywiście mogłyby pomóc rozwiązać problem braku wykwalifikowanych pracowników w poszczególnych sektorach gospodarki - uważa Marzena Staniszewska z Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Aby tak się stało, muszą być wydawane w porozumieniu z przedsiębiorcami. Póki co jednak współpraca pomiędzy nimi a dysponentami pieniędzy nie układa się dobrze. Zdaniem pracodawców, warto pomyśleć o stworzeniu dużych ośrodków szkolnych kształcących specjalistów z danych branż dla całej Polski.
- Jeśli przemysł meblarski rozwija się wokół Poznania, to tam powinna być odpowiednia szkoła, w której uczyłaby się młodzież z całej Polski - mówi Maciej Prószyński.
Wymaga to jednak zorganizowania systemu pomocy materialnej. Obecne stypendia w wysokości 100 zł miesięcznie nie wystarczą na utrzymanie się 100 km od domu.
Maciej Prószyński dodaje, że obawy przedsiębiorców potwierdza sposób wydania unijnych funduszy w latach 2004-2006. W tym czasie prawie 90 mln euro przeznaczono na wyposażenie 311 centrów kształcenia ustawicznego lub praktycznego.
- Nowoczesny sprzęt za pięć lat będzie przestarzały, wówczas nie będzie już pieniędzy na jego konserwację i wymianę - wyjaśnia Maciej Prószyński.
Zawodówki wracają do łask
Sytuacja na rynku pracy spowodowała, że coraz więcej osób wybiera technika i szkoły zawodowe. Jeszcze cztery lata temu licea ogólnokształcące i profilowane kształciły 60 proc. gimnazjalistów, a szkoły zawodowe 40 proc. W ubiegłym roku do szkół zawodowych poszło już 47 proc. gimnazjalistów. W tym roku podobno więcej, ale MEN nie ma jeszcze danych z całej Polski. Nie oznacza to jednak, że za dwa czy cztery lata w Polsce przybędzie fachowców. Szkoły zawodowe bowiem uczą teorii, a nie praktyki. Wiedzę, a nie umiejętności praktyczne sprawdzają też egzaminy zewnętrzne. W efekcie absolwenci, zanim znajdą pracę, muszą postarać się o staż.
Z Diagnozy Społecznej 2007 wynika, że aż 23,5 proc. osób z wykształceniem zasadniczym zawodowym nie może znaleźć pracy z powodu zbyt niskich kwalifikacji. Aż 25 proc. absolwentów rejestrujących się w urzędach pracy podejmuje refundowane staże. Tymczasem umiejętności praktycznych powinni nauczyć się w szkole.
JOLANTA GÓRA
Reforma szkolnictwa zawodowego / DGP