Około 30 osób, członków Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka i na rzecz Praw Kobiet i Rodziny oraz związkowcy demonstrowali dziś przed Ministerstwem Sprawiedliwości w Warszawie.

Domagają się oni m.in. informacji na temat śledztwa w sprawie łamania praw pracowników zatrudnionych w sieci sklepów Biedronka. Manifestujący chcą także wprowadzenia zmian w prawie polegających na przyznaniu uprawnień najbliższym poszkodowanych i organizacjom pozarządowym, do uczestniczenia w śledztwach w charakterze tzw. przedstawiciela społecznego.

Manifestacja przebiegła spokojnie

Protestujący trzymali transparenty z hasłami: "3 śmierci w Biedronce!!!", "Czas na rozliczenie, my ciągle czekamy na swoje pieniądze" i "Żądamy rozliczenia winnych".

Kobiety pracujące w sklepach Biedronki skarżą się, że musiały wykonywać pracę ponad siły. "Nadszedł czas, aby zarząd Biedronki poniósł odpowiedzialność za to, co wyrządził tysiącom kobiet, pracownicom Biedronki. Wiele z nich straciło zdrowie, mają 70 procentowy uszczerbek na zdrowiu" - powiedziała przewodnicząca Stowarzyszenia na rzecz Praw Kobiet i Rodziny Beata Turkowicz.

"Są też trzy przypadki śmiertelne, dwóch pracownic i jednego klienta. Mężczyzna poszedł do Biedronki zrobić zakupy, został potrącony, przejechany przez elektryczny wózek. Okazało się, że kierujący tym wózkiem nie miał odpowiedniego szkolenia" - podkreśliła Turkowicz.

Przedstawicieli protestujących przyjął minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski

Manifestujący złożyli w gmachu ministerstwa petycję, w której zwracają uwagę m.in. na łamanie przez kierownictwo Biedronki przepisów BHP, dotyczących czasu pracy, oraz na ochronę pracy kobiet.

Jak powiedział prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka Edward Gollent, minister zobowiązał się objąć osobistym nadzorem "śledztwa w sprawie Biedronek".

"Liczymy na to, że te śledztwa nabiorą tempa i pójdą we właściwym kierunku. (...) Za lata bezprawia w Biedronce, za narażanie pracowników i klientów każdego dnia na utratę zdrowia i życia - za to wszystko jest odpowiedzialny zarząd" - powiedział dziennikarzom Gollent.

W lutym 2007 r. gliwicka prokuratura, która od roku nadzorowała śledztwo w sprawie sieci Biedronka, poinformowała, że toczące się dotychczas postępowanie w sprawie nieprawidłowości w sieci sklepów zostanie podzielone, poprowadzą je także inne prokuratury w kraju. O podzielenie śledztwa gliwicka prokuratura wystąpiła do Prokuratury Krajowej i uzyskała taką zgodę. Oznacza to, że w każdej części Polski mogą się toczyć odrębne postępowania dotyczące sklepów sieci Biedronka z danego terenu.

Śledztwo ws. Biedronki dotyczy przede wszystkim "uporczywego naruszania" praw pracowniczych. Chodzi m.in. o pracę za darmo po godzinach, zlecanie pracownikom pracy niezgodnej z przepisami - np. przewożenia towarów o kilkusetkilogramowej wadze przy użyciu wózków ręcznych i ręczne ich rozładowywanie.

Całe postępowanie obejmuje ponad 900 sklepów sieci

Dotychczas zarzuty postawiono 17 osobom, pełniącym w sklepach sieci kierownicze stanowiska. Poza naruszaniem praw pracowniczych są oni podejrzani o poświadczanie nieprawdy.

W grudniu 2005 r. Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka napisało w liście do ministra sprawiedliwości, że poznańska prokuratura, która wówczas prowadziła śledztwa w sprawie Biedronki - a także sieci Żabka - robiła to w sposób "nieudolny albo pozorny". Śledztwo dotyczące nieprawidłowości w sieci Żabka przekazano do prokuratury w Krakowie, a dotyczące nieprawidłowości w sieci Biedronka do prokuratury w Gliwicach.

Przeciwko koncernowi Jeronimo Martins - właścicielowi Biedronki - toczy się również wiele procesów z oskarżenia prywatnego.