Inspekcja Pracy skieruje do sądu sprawę zwolnienia z pracy w kopalni "Budryk" dwóch działaczy związkowych - Krzysztofa Łabądzia z "Sierpnia 80" i Grzegorza Bednarskiego z "Kadry Budryka".

To liderzy 45-dniowego strajku na tle płacowym, który na przełomie roku przeprowadziły w "Budryku" m.in. "Sierpień 80", "Kadra" oraz "Jedność Pracowników Budryka". "Sierpień 80" zamierza walczyć w sądzie o przywrócenie do pracy swoich członków. Pozostałe związki żądają od pracodawcy wstrzymania zwolnień, grożąc strajkiem.

Jak poinformowała w poniedziałek rzeczniczka Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach Magdalena Skalmierska, inspektorzy pracy przygotowują wniosek o ukaranie dyrektora kopalni Piotra Chmiela za nieprawidłowości przy zwolnieniach liderów kopalnianych organizacji "Sierpnia 80" i "Kadry".

Wniosek ma trafić do sądu w przyszłym tygodniu. Skalmierska podkreśliła, że PIP nie zakwestionowała merytorycznych powodów zwolnień związkowców, lecz naruszenie przez dyrekcję kopalni procedur. Zwolnienia dokonane zostały bowiem bez zgody zakładowych organizacji związkowych.

Kierownictwo JSW określa tę sytuację jako "absurdalną"

Przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), do której od początku roku należy "Budryk", wyjaśniają jednak, że zwracali się w tej sprawie do związków, podając szczegółowo motywy planowanych zwolnień. Związkowcy mieli jednak nie przyjąć do wiadomości argumentów spółki i nie zgodzić się na zwolnienia swoich szefów.

Kierownictwo JSW określa tę sytuację jako "absurdalną". "Pracownicy Budryka, którzy zostali zwolnieni, byli równocześnie przewodniczącymi związków, które pytaliśmy o zgodę. Musieliby więc wyrazić zgodę na zwolnienie samych siebie" - podkreśliła rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer.

Współorganizatorzy strajku, związkowcy z "Kadry Budryka" oraz "Jedności Pracowników JSW", od końca kwietnia domagają się od JSW wstrzymania ogłoszonych po jego zakończeniu zwolnień związkowców. Ich zdaniem, pracownicy ci nie mają możliwości obrony, a zwolnieni zostali na podstawie nieprawdziwych zarzutów.

Władze JSW wskazują, że związkowcy nie zostali zwolnieni za udział w strajku, lecz za łamanie prawa. Postawione im zarzuty dotyczą m.in. wprowadzenia w błąd kierownictwa kopalni, naruszenia nietykalności cielesnej, szantażu, stosowania gróźb, pomawiania, znieważania, łamania regulaminu pracy oraz uniemożliwienia podziemnych kontroli.

Na piątek "Kadra Budryka" i "Jedność Pracowników JSW" zapowiedziały manifestację przed kopalnią

Jabłońska-Bajer podkreśliła, że orzecznictwo Sądu Najwyższego już wielokrotnie potwierdzało, że drastyczne naruszanie prawa przez związkowców nie podlega ochronie, a żądanie przywrócenia do pracy w takich okolicznościach stanowi nadużycie prawa.

Tymczasem w poniedziałek mikołowski sąd pracy rozpoczął rozpatrywanie wniosków o przywrócenie do pracy w "Budryku" zwolnionego stamtąd dyscyplinarnie Wójtowicza, a także trzech innych osób, którym władze kopalni wręczyły trzymiesięczne wypowiedzenia. Łącznie pracę w "Budryku" straciło po strajku 13 osób.

Na piątek "Kadra Budryka" i "Jedność Pracowników JSW" zapowiedziały manifestację przed kopalnią m.in. w sprawie wstrzymania zwolnień oraz sposobu wypłaty 2 tys. zł premii produkcyjnej. Związkowcy chcą, by pieniądze nie były wypłacone jednorazowo, lecz weszły w skład pensji. Na początku czerwca w tych sprawach ma odbyć się referendum strajkowe.