W 52 szpitalach lekarze nie wycofali wypowiedzeń z pracy, przez co juz od poniedziałku wielu oddziałom grozi zamknięcie W województwach sztaby kryzysowe przygotowują plany zabezpieczenia ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych Przepisy nie umożliwiają mobilizacji lekarzy bez ogłoszenia przez prezydenta stanu wyjątkowego

  •  W 52 szpitalach lekarze nie wycofali wypowiedzeń z pracy, przez co juz od poniedziałku wielu oddziałom grozi zamknięcie
  •  W województwach sztaby kryzysowe przygotowują plany zabezpieczenia ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych
  •  Przepisy nie umożliwiają mobilizacji lekarzy bez ogłoszenia przez prezydenta stanu wyjątkowego
Tylko do poniedziałku dyrektorzy ponad 50 szpitali mają czas na porozumienie się z lekarzami i przekonanie ich do wycofania złożonych wypowiedzeń z pracy. Jeżeli tak się nie stanie, to za kilka dni nie będą oni formalnie musieli przychodzić do pracy. Sztaby kryzysowe działające przy urzędach wojewódzkich już przygotowują plany działania na wypadek, gdyby w szpitalach zabrakło lekarzy. Już wiadomo, że w części szpitali dojdzie do zamknięcia niektórych oddziałów oraz ewakuacji pacjentów do innych placówek medycznych. Nie ma jednak mowy o mobilizacji lekarzy do wojska - mówią urzędnicy ze sztabów kryzysowych. Podkreślają, że warunkiem powołania lekarzy do armii jest ogłoszenie przez prezydenta stanu wyjątkowego. Medycy mogą być natomiast wzywani do odbycia ćwiczeń wcześniej zaplanowanych przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Jednak w ich trakcie nie mogą być zmuszeni do pracy w placówkach ochrony zdrowia.
Kamasze wykluczone
Lekarze mogą być powołani do wojska tylko w sytuacji ogłoszenia stanu wyjątkowego przez prezydenta.
- Zagrożenie, że z pracy odejdą niektórzy medycy, nie oznacza jednak konieczności ogłaszania stanu wyjątkowego - podkreśla Ryszard Majer, dyrektor Śląskiego Centrum Zdrowia Publicznego w Katowicach.
Śląski sztab kryzysowy nie przygotowuje się do ogłoszenia ewentualnej mobilizacji wśród lekarzy, bo w obecnej sytuacji byłoby to niezgodne z prawem.
- Nie ma żadnych planów mobilizacji wśród lekarzy. Również przesunięcie lekarzy wojskowych do pracy w szpitalach, gdzie może zabraknąć medyków, jest tak naprawdę rozwiązaniem zarezerwowanym na wypadek np. wojny - podkreśla Jerzy Karpiński, dyrektor Pomorskiego Centrum Zdrowia Publicznego w Gdańsku.
Lekarze mogą być jednak powołani na ćwiczenia wojskowe, których harmonogram planuje Ministerstwo Obrony Narodowej. Zasady powoływania na takie szkolenia, okres ich trwania określa rozporządzenie ministra obrony narodowej z 3 czerwca 2004 r. w sprawie ćwiczeń wojskowych żołnierzy rezerwy (Dz.U. z 2004 r. nr 142, poz. 1505 z późn. zm.).
- Wszystkie powołania odbywają się na podstawie konkretnych planów, które są ustalane z rocznym wyprzedzeniem - mówi płk Wojciech Wnuk ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Lekarze najczęściej odbywają ćwiczenia w celu podwyższenia wojskowych kwalifikacji, aby można było przydzielić im wyższy stopień z uwagi na potrzeby sił zbrojnych. Eksperci wojskowi podkreślają jednak, że w żadnym przypadku w trakcie ćwiczeń lekarz nie może być oddelegowany do pracy w konkretnej placówce ochrony zdrowia.
Ćwiczenia wojskowe mogą być jednodniowe - do 24 godzin, krótkotrwałe - od 2 do 30 dni, lub długotrwałe - od 31 do 90 dni. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony RP powołane mogą być także kobiety. Ćwiczeniami są jednak objęte tylko te, które posiadają kwalifikacje przydatne w służbie wojskowej, czyli z medycyny, weterynarii oraz psychologii.
Kryzys w szpitalach
Jeżeli lekarze nie wycofają wypowiedzeń, to za kilka dni najtrudniejsza sytuacja będzie w szpitalach w województwach mazowieckim, podkarpackim, pomorskim i śląskim. W wielu placówkach nie podpisano bowiem tam porozumień. Częściowy paraliż grozi m.in. szpitalom w Radomiu i w Częstochowie. Na Mazowszu nie podpisano ugód w trzech placówkach. Wstrzymane zostały przyjęcia pacjentów. O tym, czy dana osoba trafi do szpitala, decydują obecnie ordynatorzy.
- Najczęściej przyjmowani są chorzy, w przypadku których jest duża szansa, że opuszczą szpital do końca tygodnia - mówi Andrzej Pawluczyk, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Radomiu.
W szpitalu najbardziej zagrożona jest działalność stacji dializ i oddziału urologicznego. Również dyrektorzy szpitali z województwa pomorskiego liczą się z tym, że część oddziałów będzie likwidowana. Do takiej sytuacji może dojść w Słupsku, Wejherowie czy Kartuzach.
Tomasz Korkosz, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej, wierzy jednak w to, że lekarze przyjdą do pracy także 1 października.
- Przedstawią własne propozycje rozwiązania kryzysu. Być może jedni zdecydują się na przejście na kontrakty, inni natomiast będą negocjować zmianę dotychczasowych warunków umów o pracę - dodaje Tomasz Korkosz.
Planowana ewakuacja pacjentów
W województwach, gdzie jest najtrudniejsza sytuacja, sztaby kryzysowe powołane przez wojewodów przygotowują plany zabezpieczenia ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych. W co najmniej ośmiu szpitalach na Śląsku planowane jest zamknięcie części oddziałów oraz ewakuacja pacjentów do innych placówek ochrony zdrowia w regionie.
- Chorzy będą korzystać z pomocy medycznej 110 pozostałych śląskich placówek medycznych, które pracują normalnie - podkreśla Ryszard Majer.
Jeżeli zajdzie potrzeba, również stacje pogotowia ratunkowego będą angażowane w udzielanie pomocy medycznej lub transport pacjentów do bardziej oddalonych szpitali.
- W województwie mazowieckim pacjenci będą mogli być również przenoszeni do placówek w województwach ościennych (lubelskie, łódzkie) - mówi Maksym Gołoś, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego.
Dominika Sikora, Łukasz Kuligowski
Kryzys w szpitalach / DGP
Nie ma mowy o mobilizacji wśród lekarzy, a ćwiczenia dla nich odbywają się rutynowo - mówi Aleksander Szczygło, minister obrony narodowej / DGP