To ostatni dzwonek dla przedsiębiorców, którzy planują zafundować zatrudnionym całkowicie dobrowolne pracownicze programy emerytalne (PPE), uciekając w ten sposób przed pracowniczymi planami kapitałowymi (PPK).



By PPE zaczęło działać w firmie, musi zostać zarejestrowane do końca roku przez Komisję Nadzoru Finansowego. Okres oczekiwania wynosi obecnie blisko trzy miesiące, w dodatku firmy muszą się liczyć z koniecznością poprawy lub uzupełnienia wniosków.
Eksperci nie mają wątpliwości, że kolejka ma związek z PPK. W 2016 r. wnioski o rejestrację PPE złożyły zaledwie 24 firmy. Gdy w ubiegłym roku rozpoczęto dyskusję nad nową formą oszczędzania, chętnych do zafundowania pracownikom dodatkowych emerytur było już 77. A jak podaje KNF, od stycznia do 24 września tego roku wpłynęło 177 nowych wniosków o wpis PPE do rejestru. Zarejestrowano 106 nowych programów (liczba ta obejmuje również decyzje dot. wniosków złożonych jeszcze w zeszłym roku).
Przepisy regulujące zasady powstania PPK mają wejść w życie w 2019 r. To nowy, obowiązkowy z punktu widzenia pracodawców, a jednocześnie dobrowolny dla zatrudnionych system długoterminowego gromadzenia oszczędności emerytalnych. Będą się na niego składać pracownicy, pracodawcy i budżet państwa. Z przymusu utworzenia PPK zwolnione będą firmy, które posiadają PPE, opłacające składkę na rzecz zatrudnionego w wysokości minimum 3,5 proc. wynagrodzenia. Warunkiem jest przystąpienie do programu co najmniej 25 proc. zatrudnionych.
Od początku tego roku do KNF wpłynęło już 177 wniosków o wpis PPE do rejestru
Dlaczego pracodawcy chcą uciec przed rozwiązaniem proponowanym przez premiera Mateusza Morawieckiego?
– Firmy potrafią liczyć i dlatego część z nich decyduje się na założenie PPE – wyjaśnia dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista oraz wiceprezes zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju.
– Jeśli pracodawca działa w konkurencyjnej branży, to zaoferowanie PPK spowoduje presję na podwyżki płac, ponieważ pracownik będzie ponosił ciężar składki podstawowej w wysokości 2 proc. wynagrodzenia plus podatek od składek podstawowych – swoich i od pracodawcy – w wysokości 0,63 proc. wynagrodzenia – wylicza Przemysław Gawlak, dyrektor ds. sprzedaży programów emerytalnych Esaliens TFI SA. Co więcej, projekt ustawy o PPK przewiduje oskładkowanie wszystkich podstaw zatrudnienia, które podlegają ZUS, a więc także np. umowy-zlecenia.
– Przy odpowiednich proporcjach w zatrudnieniu, z dużą wagą zleceć, wygeneruje to relatywnie większy koszt pracodawcy niż w przypadku PPE – podkreśla Przemysław Gawlak. – W PPE bowiem składkę w wysokości minimum 3,5 proc. pracodawca odprowadza tylko za zatrudnionych na umowę o pracę oraz powołania lub wyboru członków do organu przedstawicielskiego spółki – dodaje.
Dodatkowo firmy będą miały zwiększone koszty administracyjne związane z obsługą płac i kadr. – Na pracodawców nałożony jest szereg czynności kontrolnych i raportowych związanych z prowadzeniem PPK. Przejściowo może to też oznaczać pewne nakłady finansowe na system IT serwisujący obszar płac u pracodawców – dodaje Przemysław Gawlak.
– PPE jest znaną i sprawdzoną formą oszczędzania, a koszty związane z tym programem można wpisać do przyszłorocznego planu finansowego – podsumowuje.
Co gorsza, PPK mogą w niewielkim stopniu przełożyć się na zwiększenie oszczędności na starość. Pracodawcy będą więc mieli poważny dylemat z przekonaniem podwładnych do takiej formy oszczędzania. – PPK jest szczególnie niekorzystne dla kobiet, które pracują o 7 lat krócej, niż zakładała reforma emerytalna podnosząca wiek zakończenia aktywności zawodowej – ostrzega dr Aleksander Łaszek. – Tylko w przypadku statystycznego mężczyzny odprowadzenie składek podniesie emeryturę o 6 proc., bo PPK zrekompensuje obniżenie wieku emerytalnego z 67 do 65 lat i likwidację OFE. Ale odbędzie się to kosztem większej części pensji – dodaje.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy wprowadzający PPK procedowany w Sejmie