Przedstawiciele związków zawodowych oraz pracodawców krytycznie ocenili na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego projekt budżetu na 2019 rok. Związkowcy krytykowali zbyt małe - ich zdaniem - podwyżki wynagrodzeń, a pracodawcy m.in. zbyt wysoki deficyt.

Projekt budżetu na 2019 rok przedstawiła na posiedzeniu RDS minister finansów Teresa Czerwińska.

Wypowiadający się w imieniu pracodawców Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan przekonywał, że rząd powinien prowadzić "antycykliczną politykę gospodarczą, by łagodzić wahania koniunktury". "Tymczasem deficyt finansów publicznych zbliży się do 2 proc., i to przy wzroście przewidywanym zbliżonym do 4 proc. Przy takim wzroście powinniśmy mieć nadwyżkę, a nie deficyt" - podkreślał.

W przeciwnym razie - jak mówił Mordasewicz - w przypadku pogorszenia koniunktury "za rok czy dwa" dojdzie do podwyższenia deficytu i kosztów obsługi długu, a to wymusi podwyższenie podatków i cięcie wydatków inwestycyjnych.

Tymczasem dziś potrzebne jest zwiększenie potencjału inwestycji, zwłaszcza wobec obecnego wzrostu gospodarczego. W przeciwnym razie bowiem - przekonywał - "gospodarka straci równowagę" i "czeka nas silne wyhamowanie wzrostu".

Mordasewicz zaznaczył też, że pracodawcy, w przeciwieństwie do związków, nie uważają, że konsumpcja powinna rosnąć, bo obecnie - ich zdaniem - "konsumpcja jest naprawdę na wysokim poziomie", więc "jest czas na rozwiązania, które wspierałyby inwestycje".

"Każdy, kto chodzi do sklepu widzi, jak wzrastają ceny" - mówił z kolei przewodniczący OPZZ Jan Guz. "A płaca minimalna w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia ma tendencję spadkową" - dodał.

Henryk Nakonieczny z "Solidarności" chwalił rząd za obniżenie CIT do 9 proc. dla najmniejszych firm. "Nie zauważyłem jednak tych działań na rzecz osób fizycznych, rozliczających się podatkiem PIT" - powiedział.

Przekonywał, że w przypadku podatku PIT realne obciążenia podatkowe wręcz wzrastają, a do tego dochodzi podatek VAT, którego podwyższona stawka 23 proc., wprowadzona w 2011 roku, miała obowiązywać krótko, a obowiązuje nadal. "A jak wiemy, podatek VAT to jest podatek konsumpcyjny, więc w największym stopniu obciąża osoby fizyczne" - zaznaczył Nakonieczny.

Zwracał uwagę, że wzrost płac w państwowej sferze budżetowej na poziomie 2,3 proc., przy zakładanym wzroście inflacji także 2,3 proc. oznacza, że "realnie wynagrodzenia nie wzrosną w ogóle". "Przy niezmienionych stawkach podatku VAT, niezmienionych progach podatkowych i zryczałtowanych kosztach uzyskania przychodów oznacza to, że tym osobom wynagrodzenia realne wręcz spadną" - powiedział.

Zdaniem "Solidarności" również "czas najwyższy na zmianę podejścia do wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej". Dotychczasowa polityka wzrostu płac w tej sferze doprowadziła - zdaniem Nakoniecznego - "do ogromnych kominów".