78 procent Brytyjczyków uważa, że imigranci powinni wyjechać z Wielkiej Brytanii, jeśli nie mają pracy - wynika z sondażu opublikowanego w poniedziałkowym wydaniu "Financial Times".

Sondaż, przeprowadzony przez ośrodek badania opinii publicznej Harris, wykazał też, że większość Brytyjczyków sprzeciwia się temu, by obywatele innych krajów Unii Europejskiej mieli prawo do pracy na wyspach.

"FT" cytuje ministra stanu ds. imigracji Phila Woolasa, według którego wyniki sondażu wzmacniają potrzebę zapewnienia wyborców, iż zostaną wprowadzone ostrzejsze przepisy dotyczące imigrantów.

"Liczby w tej ankiecie nie są zaskoczeniem, stanowią raczej obawę; w znacznej części są takie, bo opinia publiczna nie wierzy, że rząd ma kontrolę (nad imigrantami)" - powiedział Woolas.

Dodał, że głównym celem prowadzonej przez niego "polityki imigracyjnej jest zapewnienie społeczeństwa, że rząd wie, kto przebywa w W. Brytanii".

Odnosząc się do wyników badania minister stanu ds. imigracji w konserwatywnym gabinecie cieni Damian Green uważa, że są one zarówno wynikiem "fiaska polityki (imigracyjnej rządu)", jak i "presji, jakimi poddawany jest rynek pracy z powodu recesji".

W innym artykule opublikowanym w poniedziałkowym "FT", którego autorzy nawiązują do sondażu, czytamy, że w W. Brytanii ma miejsce "odwrót" polskiego biznesu.

Dziennik cytuje m.in. wypowiedź Cezarego Olszewskiego, wydawcy "Gońca Polskiego" - polskiego tygodnika wydawanego w W. Brytanii, który twierdzi, że "coraz więcej ludzi czuje, iż jest źle widzianych" na wyspach. "W tym kryzysie bardzo łatwo jest grać kartą nacjonalizmu" - dodaje.

"FT" przytacza dane na temat przebywających w W. Brytanii Polaków

Według Olszewskiego mieszka tu ok. 1,5 miliona Polaków, z czego 750 tysięcy w Londynie. W pierwszym kwartale tego roku - jak twierdzi Olszewski - 10 proc. Polaków "widocznie" wróci do kraju, a kolejne 10 proc. może zrobić to samo, jeśli między kwietniem a czerwcem sytuacja nie poprawi się w sektorze budowlanym i turystyce - dwóch najbardziej podatnych (na recesję) sektorach.



Również pracownicy polskich biur podróży - pisze "FT - zauważają, że Polacy przed świętami Bożego Narodzenia zamawiali bilety w jedną stronę.

Elżbieta Szatkowska, pracująca w Kasa Business Service - firmie zajmującej się księgowością i pomagającej zakładać Polakom przedsiębiorstwa, twierdzi, że "w ostatnich kilku miesiącach pracowała przy zamykaniu działalności coraz większej liczby firm". "W większości ludzie (dotknięci złą sytuacją) to pracownicy branży budowlanej. Otwiera się mniej firm niż w zeszłym roku" - mówi Szatkowska, która od ośmiu lat mieszka w W. Brytanii.

Z kolei Krzysztof Kacprzak, posiadający sieć sklepów i barów z polską żywnością w Ealing (dzielnicy w zachodniej części Londynu, gdzie istnieje duża polska społeczność) twierdzi, że w porównaniu z zeszłym rokiem "ludzie kupują więcej", a "interes - jak dodaje "FT" - który założył przed pięciu laty, kręci się lepiej niż kiedykolwiek".

Na koniec dziennik przytacza jednak wypowiedź 25-letniego Mirka, robotnika budowlanego, który mówi, że po trzech latach pracy dla londyńskiej firmy jest bezrobotny i nie ma wyjścia jak tylko zarezerwować bilet na autobus do Polski. "Od trzech miesięcy nie mam pracy" - mówi Mirek. "Codziennie szukam pracy, ale nie ma jej dla mnie w Wielkiej Brytanii. Wracam do Warszawy, do mojej rodziny" - kwituje.

Cezary Olszewski zapewnia, że Polacy "nie są powodem kryzysu" w W. Brytanii. "Nawet jeśli wszyscy Polacy natychmiast opuściliby W. Brytanię, wciąż panowałoby tu bezrobocie" - zauważa.