Przekształcenie szpitali w spółki nie może zwolnić państwa od odpowiedzialności za publiczną sferę ochrony zdrowia. Nie ma ono również prawa ograniczać dostępności do świadczeń zdrowotnych, szczególnie najuboższym.
Ze zdziwieniem przeczytałem artykuł Krzysztofa Tuczapskiego, prezesa Zamojskiego Szpitala Niepublicznego i wiceprezesa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych (GP nr 33/2009). Jego myślą przewodnią było zachęcenie samorządów do przekształcania SP ZOZ w spółki prawa handlowego. Tekst ukazał się na dzień przed ogłoszeniem przez minister Ewę Kopacz planu B dotyczącego reform w systemie ochrony zdrowia, po przyjęciu przez Sejm w grudniu 2008 r. weta prezydenta do kilku istotnych ustaw zdrowotnych.

Niezasłużona ocena

Wśród przesłanek dla samorządów zachęcających do przekształceń SP ZOZ w spółki, autor wymienia niezadowolenie ze stanu obecnego i wady, jakie ma większość firm państwowych. To przede wszystkim biurokracja, brak zdrowego rozsądku w prowadzeniu ekonomiki, przerosty zatrudnienia. Poza tym twierdzi, że w SP ZOZ zatrudnia się pracowników według kryteriów rodzinnych i znajomości z lokalnymi władzami.
Wymienione przez autora przesłanki i wady obecnego systemu funkcjonowania SP ZOZ są, moim zdaniem, skrajnie subiektywne i bardzo ogólnikowe. Szkoda, że nie przytoczył on przykładów z praktyki SP ZOZ, które by je uzasadniały. Nie wykluczam, że mogą istnieć SP ZOZ, które mają wady wymienione przez autora. Jednak nie uprawnia go to do takiego uogólnienia tych negatywnych zjawisk dotyczących prawie 90 proc. wszystkich szpitali w Polsce. Świadczą o tym również coroczne rankingi szpitali przeprowadzane przez ogólnopolskie gazety i czasopisma. Czołowe lokaty zajmują w nich właśnie SP ZOZ-y, a nie niepubliczne szpitale spółki.

Szpital to nie firma

Podobnie trudno zgodzić się z tezą autora, że szpital jest przedsiębiorstwem, które musi działać zgodnie z prawami gospodarki rynkowej. Czym autor uzasadnia tę tezę? Chyba tym, że trzeba mieć na uwadze specyficzny zakres działalności, jaką prowadzi. A ponadto bezzasadną i bardzo subiektywną radą dla samorządów o zrozumienie, jak sądzę, istoty przekształcenia polegającej na przecięciu więzów, powiązań i układów lokalnych. Wątpię, żeby choć jeden samorząd został przekonany do przekształceń SP ZOZ w spółki za pomocą tak bardzo abstrakcyjnej argumentacji.

Przyczyny zadłużenia

W sposób dość chaotyczny autor wylicza przyczyny zadłużania się SP ZOZ. Generalnie można zgodzić się, że chodzi o niezbilansowanie przychodów z kosztami, ale tak naprawdę dotyczy to sytuacji, kiedy wydatki i koszty przekraczają przychody. Pozostałe przyczyny, wymienione przez Krzysztofa Tuczapskiego mają pośredni lub bezpośredni wpływ na kształtowanie się przychodów, wydatków czy kosztów. Nie wszystkie jednak, bo nie wiadomo, o co chodzi autorowi, kiedy wymienia sam fakt, że na danym terenie działa placówka w tej formie prawnej i uważa to za jedną z najważniejszych przyczyn zadłużenia SP ZOZ. Ciekawe, czy również ta wymieniona przez autora przyczyna będzie generowała zadłużenie szpitali, w sytuacji, gdy na danym terenie będą dwie lub więcej spółek prawa handlowego?
Trudno również zgodzić się z autorem, który twierdzi, że opinie dyrektorów publicznych szpitali o tym, że niskie kontrakty z NFZ mogą powodować zadłużenie szpitali, są błędne.



Zdrowe zasady

Jego zdaniem opinia ta wynika z tego, że każdy szpital musi funkcjonować na zdrowych zasadach i być normalnym zakładem pracy. Niestety, takie powiązanie przyczyn ze skutkami jest błędne, choć trzeba przyznać rację autorowi, że szpital powinien funkcjonować na zdrowych zasadach. Szkoda jednak, że nie ujawnia on tych zdrowych zasad. Wprawdzie powołuje się na to, że niepubliczny szpital, którym zarządza, wypracowuje znaczący zysk netto oraz podaje nieporównywalne i wyrywkowe dane dotyczące innych szpitali niepublicznych. Trudno zaliczyć do wzorcowych taką fragmentaryczną ocenę wynikającą z zaledwie kilkuletniego doświadczenia. Trzeba dodać, że dotyczy ona okresu, kiedy warunki finansowania świadczeń zdrowotnych były bardzo korzystne ze względu na dobrą sytuację finansową NFZ.

Fikcyjna odpowiedzialność

Kolejnym problemem rozważanym przez autora jest twierdzenie o fikcyjnej odpowiedzialności dyrektora SP ZOZ, w przeciwieństwie do restrykcyjnej odpowiedzialności zarządzających spółką prawa handlowego. Krzysztof Tuczapski twierdzi, że dyrektor SP ZOZ nie musi dbać o finanse placówki, bo nie obawia się żadnych restrykcji, gdy ją zadłuży. Istnieją wprawdzie różnice dotyczące zakresu odpowiedzialności dyrektora SP ZOZ i członków zarządu spółki. Z czego jednak wynika taka subiektywna ocena autora, skoro praktyka, może poza wyjątkami, dowodzi czegoś innego. Długi SP ZOZ czy szpitala-spółki też ostatecznie obciążają właścicieli, a więc samorząd lub Skarb Państwa. Trzeba jednak podkreślić, że spółka podlega prawu upadłościowemu, a SP ZOZ nie. Warto, aby Krzysztof Tuczapski zrozumiał ten drobny, ale jakże ważny dla lokalnej społeczności szczegół, różnicujący te formy organizacyjnoprawne placówek ochrony zdrowia.

Błędna diagnoza

Wreszcie autor twierdzi, że przyjęta na 2009 rok wartość punktu do kontraktowania świadczeń jest zaniżona przez NFZ od 8 do 10 proc. w porównaniu z 2008 rokiem. Mimo to uważa, że obecnie mamy najlepszy okres na przekształcenia SP ZOZ w spółki, bo do wyborów samorządowych jest jeszcze dużo czasu. Dobrze, że chociaż dostrzega, iż każda restrukturyzacja polegająca na likwidacji ma swoje dobre i złe strony. Niestety, autor nie przedstawił właśnie tych dodatnich i ujemnych stron przekształcenia, tych nowych szans i możliwości, czy wreszcie tych realnych zagrożeń. A właśnie te kwestie szczególnie obecnie, w okresie kryzysu i rosnącego bezrobocia odegrają główne role w funkcjonowaniu i finansowaniu szpitali. Brak tej wiedzy i nadmierne eksponowanie innych kwestii może świadczyć o tym, że autor dokonał błędnej diagnozy funkcjonowania i finansowania szpitali działających w formie SP ZOZ. Na podstawie właśnie takiej błędnej diagnozy Krzysztof Tuczapski daje zalecenie samorządom. Jego zdaniem powinny one szybko przekształcać SP ZOZ w spółki. Jak widać, chce uwiarygodnić rządowy plan B reformujący funkcjonowanie ochrony zdrowia w Polsce. Niestety, nie dostrzega on ucieczki od odpowiedzialności państwa za publiczną sferę ochrony zdrowia. Nie dostrzega również zagrożenia, że naruszona zostanie dotychczas obowiązująca zasada solidaryzmu społecznego w pobieraniu i wydatkowaniu środków pieniężnych ze składki ubezpieczenia zdrowotnego. Pomija też zagrożenie dotyczące ograniczenia dostępności do świadczeń zdrowotnych grup społecznych słabszych finansowo, głównie emerytów, rencistów i rolników.