Gdyby w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zabrakło w ciągu roku pieniędzy, ZUS musiałby zaciągnąć w banku kredyt na wypłatę rent i emerytur. Podwyższenie składki rentowej być może pozwoliłoby tego uniknąć - powiedział rzecznik ZUS Przemysław Przybylski.

"FUS zawsze ma deficyt i nie jest to nic dziwnego, zaś różnicę między składkami na fundusz a jego wydatkami pokrywa budżet państwa albo kredyt bankowy" - wyjaśnił rzecznik.

"Gazeta Wyborcza" napisała w sobotę, że Platforma Obywatelska poważnie rozważa podwyżkę składek, które odprowadzane są od pensji pracowników.

"Takiej decyzji nie ma" - zapewnił Zbigniew Chlebowski w niedzielę w Radiu ZET. Jednocześnie szef klubu PO powiedział, że jeśli sytuacja budżetu będzie trudna, "rozważamy też takie rozwiązanie". Dodał, że na przełomie kwietnia i maja będzie przeprowadzony przeglądu realizacji tegorocznego budżetu.

Składka rentowa w 2007 i 2008 r. została obniżona z 13 proc. do 7 proc. Poprzednio pracodawcy i pracownicy płacili po 6,5 proc.; teraz pracodawcy odprowadzają 2 proc. składki rentowej od wynagrodzenia każdego pracownika, zaś pracownicy 5 proc. od swojego wynagrodzenia. Obniżenie składki rentowej spowodowało obniżenie wpływów do FUS o ok. 20 mld zł.

Świadczenia emerytalno-rentowe wypłacane są z FUS, ale gwarantem ich realizacji jest budżet państwa

W ub.r. FUS dostał z budżetu ok. 30 mld zł, w 2009 r. będzie to 37 mld zł. Dotychczasowe linie kredytowe FUS wygasają z końcem wakacji. Do tego czasu, jeżeli okaże się, że pieniędzy na emerytury i renty jest za mało, konieczne będzie zaciągnięcie kolejnego kredytu. Jak powiedział rzecznik ZUS, "w takim wypadku jeszcze przed wakacjami, albo w ich trakcie, zostanie rozpisany przetarg na taki kredyt".

Gdyby wzrosły wpływy ze składek, to ewentualny kredyt byłby mniejszy, a być może w ogóle udałoby się go uniknąć - mówi Przybylski. "Na razie jednak nie ma ostatecznej decyzji, czy będzie zaciągany, bo wpływy do FUS za IV kwartał ub.r. oraz za styczeń i luty 2009 r. są wyższe od zakładanych" - stwierdził.

"Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to rząd podejmie trudną decyzję i podwyższy składkę rentową" - powiedziała posłanka PO Magdalena Kochan, dodając, że "rząd zdaje sobie sprawę, iż jest to rozwiązanie bolesne i sięgnie do niego tylko wtedy, gdy nie będzie innego wyjścia". Wypowiedź Chlebowskiego określiła jako "wstępne zaproszenie do debaty".

Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z PKPP Lewiatan, "podwyższanie składki rentowej oznaczałoby wzrost kosztów pracy, co przełożyłoby się na obniżenie pensji pracodawców i zniechęcenie pracodawców do tworzenia nowych miejsc pracy".



"Jeśli budżet nie ma pieniędzy, to rząd powinien raczej podwyższać opodatkowanie konsumpcji, czyli VAT i akcyzę, gdyż jest to najmniej szkodliwe dla gospodarki. Znacznie gorzej wpływa na nią wzrost kosztów pracy i opodatkowania kapitału, o ściągnięcie którego do Polski powinniśmy teraz szczególnie zabiegać" - wyjaśnił Mordasewicz.

Przeciwko podwyższaniu kosztów pracy opowiada się również przewodniczący OPZZ Jan Guz

Jego zdaniem "w obecnej sytuacji nie ma możliwości zmniejszania pensji pracowników". Guz dodał, że "nie byłoby też dobre obciążanie wyższymi składkami pracodawców, którzy również odczuwają skutki kryzysu gospodarczego".

"Platforma zawsze twierdziła, że koszty pracy są zbyt wysokie i całkowicie akceptowała obniżenie składki rentowej za rządów PiS. Jeśli jednak rząd nie znajdzie innego sposobu na kryzys, to możemy rozmawiać także o podwyższeniu składki, byleby nie obciążyło to wyłącznie pracowników" - powiedziała PAP posłanka PiS Elżbieta Rachwalska.

Za podwyżką składki rentowej opowiedziała się posłanka Lewicy Anna Bańkowska

Stwierdziła, że Lewica "na pewno podejdzie do tego pomysłu życzliwe, ale będzie zdania, że to pracodawcy powinni ponieść większe koszty ewentualnej podwyżki".

Według Bańkowskiej, "łatanie dziur w budżecie FUS jest konieczne, ale nie może odbyć się wyłącznie kosztem pracowników, których dochody i tak maleją".