Naczelna Rada Lekarska sprzeciwia się propozycji, aby instytucja państwowa dokonywała naboru do zawodów zaufania publicznego. Dlatego m.in. sama przygotowała nowelizację ustawy o izbach lekarskich.
Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, zakwestionował niedawno obowiązkową przynależność do samorządów zawodowych. Natomiast posłowie PiS chcieliby, by konstytucja nakazywała instytucji państwowej nabór do zawodów zaufania publicznego. Obecnie prawo wykonywania takich zawodów przyznają ich korporacje. W Polsce działa 20 korporacji, przy czym pięć to zawody związane z ochroną zdrowia. Wniosek RPO, który podważa konstytucyjność obowiązkowej przynależności do korporacji zawodowej, a także propozycja zmiany art. 17 konstytucji złożona przez posłów PiS, wznowiły debatę na temat tego, czy korporacje zawodowe spełniły oczekiwania. Chodzi o sprawowanie kontroli nad jakością wykonywania zawodu przez członków należących do korporacji. Takie wątpliwości były podnoszone już kilka lat temu.

Samorząd czy związek

Siedem lat temu o patologiach w samorządach zawodowych dyskutowano w Senacie.
- Zbierała się grupa lobbystów, tworzona była ustawa, po czym następowała organizacja samorządu. Ustawodawca w takim przypadku zadawał pytanie: dlaczego nie. Moim zdaniem pytanie powinno brzmieć: dlaczego tak - mówił wtedy ówczesny wicepremier Jerzy Hausner.
Pytanie nie było pozbawione racji. W tym czasie o utworzenie swojej korporacji zawodowej zabiegali m.in. optometryści oraz fizjoterapeuci, argumentując, że ich zawody są zawodami zaufania publicznego i dlatego powinni mieć swój samorząd zawodowy.
Artykuł 17 konstytucji stanowi, że samorządy mają sprawować pieczę nad wykonywaniem zawodów zaufania publicznego w interesie publicznym. Tymczasem, jak zauważa były minister zdrowia Marek Balicki, często z ich strony pada stwierdzenie: nic o nas bez nas, które może być odbierane jako występowanie samorządu w roli grupy lobbystów swoich interesów. Profesor Michał Kulesza, który broni idei samorządów zawodowych, zgadza się, że nastąpiło pomieszanie pojęć. Jego zdaniem samorząd, którego rola polega wyłącznie na tym, że grupa zawodowa może wyrażać własne interesy i roszczenia wobec władzy państwowej albo wobec pracodawców, to związek zawodowy.
W ostatnich kilkunastu latach było wiele przykładów takiej działalności. Samorząd zawodowy lekarzy popierał np. strajki swoich członków. Niektóre okręgowe izby lekarskie groziły nawet swoim członkom w razie nieprzystąpienia do strajku. Tak było np. w Łodzi, gdzie izba lekarska zapowiedziała, że nie będzie wydawać pozytywnej opinii tzw. łamistrajkom, a dyrektorom lekarzom, którzy próbowali powstrzymać pracowników przed zwolnieniem się, groziła postępowaniem przed sądem korporacyjnym.

Nie można się zapisać

Wysyłając wniosek do TK, Janusz Kochanowski argumentował, że kwestionuje w nim przymus przynależności do wielu korporacji, co stanowi warunek wykonywania zawodu. Profesor Michał Kulesza krytykuje jednak argumentację RPO.
- Samorząd to nie jest organizacja, do której można się zapisać. Do samorządu się należy. To tak samo jak z obywatelstwem. Mamy obywatelstwo polskie nie dlatego, że się zapisaliśmy do Polski, ale z mocy prawa, bo tu się urodziliśmy - mówi.
Jego zdaniem wyznacznikiem do stworzenia samorządu zawodowego powinno być kryterium, czy dany zawód należy do zawodów wolnych. Pojęcie zawodu zaufania publicznego nie jest jasne, a poza tym, zdaniem prof. Michała Kuleszy, każdy zawód jest zawodem zaufania publicznego. Jako że samorząd zawodowy ma sprawować pieczę nad właściwym wykonywaniem obowiązków przez jego członków, istotna jest odpowiedzialność.
- Wykonywanie zawodu w formie pracy najemnej oznacza zupełnie inny rozkład odpowiedzialności za skutek, inny rozkład reguł deontologicznych. Jest ono związane ze zmniejszeniem osobistej odpowiedzialności za treść i rezultat działania. W rezultacie więc tam samorząd zawodowy w tym klasycznym sensie jest po prostu niepotrzebny, ponieważ to pracodawca czy zwierzchnik odpowiada za dzieło, za rezultat pracy, za wynik działania - podkreśla Michał Kulesza.

Gdzie ta etyka

Samorządom zawodowym zarzuca się, że ograniczają dostęp do rynku pracy.
- Każdy, kto otrzymał dyplom lekarza medycyny, automatycznie otrzymuje od samorządu prawo wykonywania zawodu. Nie ograniczamy dostępu do wykonywania zawodu lekarza. Wprost przeciwnie, nieustannie zwracamy się do władz państwowych, żeby umożliwiły szkolenie większej liczby specjalistów - mówi Andrzej Włodarczyk, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
W przypadku innych samorządów nie zawsze jednak tak jest. W sprawie reglamentacji dostępu do rynku interweniował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który występował np. przeciwko zasadom, jakie chciał narzucić samorząd aptekarzy, nie zezwalając, by obok siebie działały dwie apteki.
Samorządowi lekarskiemu zarzuca się, że pobłażliwie traktuje swoich członków, w przypadku gdy nie przestrzegają standardów. Jego przedstawiciele argumentują, że wynika to z faktu, że kary, jakie sąd korporacyjny może nałożyć na obwinionego lekarza, są niewystarczające. Są one mało dotkliwe (upomnienie albo nagana) albo bardzo surowe (zawieszenie prawa wykonywania zawodu lub odebranie tego prawa).
- Dlatego izba lekarska przygotowała nowelizację ustawy o izbach lekarskich - mówi Andrzej Włodarczyk.
Zgodnie z nią, byłaby większa liczba i zakres kar, m.in. możliwość ukarania grzywną obwinionego lekarza. Ponadto poszkodowany pacjent i lekarz mieliby takie same prawa w postępowaniu przed sądem lekarskim. Byłoby ono jawne, a osoba poszkodowana mogłaby powoływać pełnomocników i świadków.