Ministrowie państw UE odpowiedziani za sprawy społeczne w czwartek ostatecznie zatwierdzili w Luksemburgu dyrektywę o pracownikach delegowanych. Polska, która konsekwentnie sprzeciwiała się tym regulacjom, przestrzegała przed protekcjonizmem.

Przeciwko ostatecznemu przyjęciu dyrektywy poza Polską zagłosowały jeszcze Węgry. Od głosu wstrzymały się Łotwa, Litwa, Chorwacja i Wielka Brytania. Wcześniej, pod koniec maja, za zatwierdzeniem tych przepisów opowiedział się Parlament Europejski.

Nowa dyrektywa jest niekorzystna z punktu widzenia interesów polskich firm. Ogranicza ona okres delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia o sześć miesięcy na podstawie "uzasadnionej notyfikacji" przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego.

Polska i Węgry podkreśliły we wspólnym oświadczeniu po przyjęciu przepisów, że zmiana dyrektywy w nieuzasadniony i nieproporcjonalny sposób ograniczy swobodę świadczenia usług.

Wiceminister pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed i węgierska sekretarz stanu ds. zatrudnienia Katalin Novak uważają, że dyrektywa zamiast być instrumentem ochrony pracowników, stanie się narzędziem dla działań protekcjonistycznych. "Z całym prawdopodobieństwem doprowadzi ona do utraty znaczenia instytucji delegowania pracowników i będzie wysoce szkodliwa dla konkurencyjności Unii jako całości" - przestrzegli we wspólnej deklaracji.

Warszawę i Budapeszt niepokoi też niepewność prawna niektórych przepisów. Obie stolice wskazały, że dyrektywa dotknie szczególnie małe i średnie przedsiębiorstwa. Oba kraje są zdania, że dwuletni okres przejściowy to za mało czasu na dostosowanie się do nowych zasad, w szczególności dla małych i średnich firm.

Polska, Węgry, ale także inne kraje, nawet te, które głosowały za przyjęciem przepisów, jak np. Czechy, wskazywały w czwartek, że dyrektywa o pracownikach delegowanych powinna być traktowana jako pakiet z przepisami dotyczącymi kierowców w transporcie międzynarodowym. Negocjacje w sprawie tej drugiej propozycji ciągle jednak trwają.

Uchwalone przepisy przewidują, że po okresie delegowania pracownik będzie objęty prawem kraju przyjmującego. Dla polskich przedsiębiorców wysyłających pracowników do krajów zachodnich będzie to oznaczało wyższe koszty. Obecne przepisy wymagają bowiem, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Zmiany przepisów w tej sprawie przewidują wypłatę wynagrodzenia na takich samych zasadach, jak w przypadku pracownika lokalnego. Regulacje mają wejść w życie w połowie 2020 roku.