Tylko 3,8 tys. Ukraińców, Rosjan i Białorusinów pracowało w Polsce w II połowie 2008 r. na podstawie zezwolenia na pracę. Obcokrajowcy zza wschodniej granicy wykonują głównie proste prace sezonowe w rolnictwie i budownictwie. Firmy muszą płacić cudzoziemcowi spoza UE tyle samo co Polakowi pracującemu na tym samym stanowisku.
Po wprowadzonych na początku ubiegłego roku ułatwieniach w zatrudnianiu pracowników ze Wschodu polskie firmy nie wykazały wielkiego zainteresowania stałą z nimi współpracą. Najczęściej pracownicy przyjeżdżają do nas na pół roku i wykonują proste prace. Firmy nie chcą ich jednak dłużej zatrudniać na podstawie zezwolenia na pracę. Zdaniem ekspertów to skutek tego, że połowa pracowników ze Wschodu pracuje sezonowo w rolnictwie i że wciąż nasze firmy chętnie zatrudniają ich na czarno.

Mała liczba zezwoleń

Od 1 lutego 2008 r. Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie mogą u nas pracować bez zezwolenia przez sześć miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy we wszystkich sektorach gospodarki. Wcześniej mogli być zatrudnieni w ten sposób tylko przez trzy miesiące. Pracodawcy mają jedynie obowiązek zarejestrowania (bezpłatnie) oświadczenia o zamiarze powierzenia im pracy. Wprowadzone ułatwienia spowodowały zwiększenie zainteresowania firm zatrudnianiem cudzoziemców bez zezwoleń. Od stycznia do sierpnia 2008 r. złożyły one w urzędach pracy 116,5 tys. takich oświadczeń. Z tego ponad 90 proc. dotyczyło Ukraińców. Dla porównania w II połowie 2007 r. - 23 tys.
Jednak tylko niewielka część osób, które przyjechały do pracy w Polsce, dalej pracowała u nas po upływie półroczego okresu na podstawie zezwolenia na pracę. Takie pozwolenia do 1 lutego 2009 r. były wystawiane przez wojewodów na rok, ale firmy mogły ubiegać się o ich wielokrotne przedłużanie. Liczba zezwoleń wydanych im przez wojewodów w II połowie 2008 r. wyniosła 3,8 tys. Z czego prawie 2 tys. dotyczyło robotników wykwalifikowanych i osób wykonujących proste prace.

Płacowe negocjacje

Ukraińcy często wykonują pracę, której nie chcą się podjąć Polacy - głównie w rolnictwie, przy zbieraniu owoców i warzyw, wykonują prace pomocnicze w budownictwie i gospodarstwach domowych. Otrzymują też z reguły niższe niż Polacy wynagrodzenie, choć i tak jest ono z reguły wyższe, niż otrzymują u siebie. Zdaniem ekspertów niewielkie zainteresowanie polskich firm zatrudnianiem Ukraińców, Rosjan i Białorusinów na podstawie zezwolenia na pracę jest skutkiem tego, że połowa z nich znajduje właśnie zatrudnienie w pracach sezonowych w rolnictwie.
- Sezon w rolnictwie trwa pół roku - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Stowarzyszenia Sadowników RP.
Dodaje, że na początku roku przedsiębiorcy ponownie mogą złożyć oświadczenie w urzędzie pracy, aby zapewnić sobie pracowników do prac sezonowych przy zbiorze owoców czy warzyw, które rozpoczynają się w czerwcu, a kończą w listopadzie.
Oprócz rolnictwa nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy pracują też w branży budowlanej i przemyśle. Ale tylko nieliczni zostają u nas na dłużej niż pół roku. Firmy nie chcą ich zatrudniać na podstawie zezwolenia na pracę. Zbigniew Bachman, dyrektor Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa, tłumaczy, że firmy budowlane zwykle zatrudniają cudzoziemców spoza UE do prostych prac związanych z wykonaniem konkretnego kontraktu.
- Od razu wiadomo, że Ukrainiec będzie pracował tylko przez kilka miesięcy - mówi Zbigniew Bachman.
Dodaje, że jeśli firmy decydują się na jego zatrudnienie na podstawie zezwolenia na pracę, to z reguły wtedy, gdy zgodzi się on na niższe wynagrodzenie od Polaka.
- Nie musi być to niezgodne z prawem, bo na przykład wynagrodzenie Polaka może wahać się od 4,5 do 6,5 zł za godzinę, a Ukrainiec przystanie na 4,5 zł - mówi Zbigniew Bachman.
Według Roberta Wójcika, wiceprezesa zarządu J.W. Construction Holding, tylko niektórzy obcokrajowcy po pół roku pracy spełniają oczekiwania polskich firm.
- Pół roku to wystarczający okres, żeby pracodawca ocenił, czy dany pracownik wywiązuje się ze swoich obowiązków, jest odpowiedzialny i pracowity - mówi Robert Wójcik.
Dodaje, że jego firma zatrudnia na podstawie zezwolenia kilku Białorusinów i Ukraińców. Są to najlepsi pracownicy spośród tych, którzy przyjechali z Ukrainy i Białorusi.



Restrykcyjne przepisy

Eksperci podkreślają, że dodatkowo o niewielkim zainteresowaniu firm zatrudnianiem cudzoziemców na okres dłuższy niż pół roku mogą zdecydować nowe przepisy. Od 1 lutego obowiązuje zasada, że wynagrodzenie cudzoziemca ma być określane w pisemnej umowie między nim a polską firmą. Nie może być niższe od tego, jakie otrzymują polscy pracownicy wykonujący pracę porównywalnego rodzaju lub na porównywalnym stanowisku.
- Nie wiadomo, czy trzeba porównywać wynagrodzenie cudzoziemca z wynagrodzeniami innych pracowników danego pracodawcy, czy w ogóle do abstrakcyjnych stawek na nieokreślonym terytorium - mówi Henryk Michałowicz z Konfederacji Pracodawców Polskich i członek Naczelnej Rady Zatrudnienia.
Przedsiębiorcy są przeciwni wprowadzaniu przepisów, które ograniczą elastyczność na rynku pracy. Ich zdaniem w wyniku takich decyzji wzrośnie tylko szara strefa, a firmy działające legalnie będą musiały ponosić większe koszty zatrudnienia.
- W naszej branży zagraniczni pracownicy są zazwyczaj zatrudniani jako zastępstwo polskich specjalistów, którzy wyemigrowali z kraju. Ci, którzy wrócili, oferują nadal zawyżone ceny w stosunku do norm rynkowych - mówi Robert Wójcik.
Dodaje, że gdy tylko dopasują ceny swoich usług do możliwości pracodawców, z pewnością jego firma będzie zatrudniać niemal tylko Polaków.
Także Dorota Niewińska z Warbudu jest zwolenniczką liberalizacji rynku pracy. Jej zdaniem Polacy są dobrymi specjalistami i mogą konkurować umiejętnościami z cudzoziemcami.
- Nie jest potrzebne sztuczne ograniczanie napływu cudzoziemców - mówi Dorota Niewińska.
18 tys.
zezwoleń na pracę dla cudzoziemców z poza UE zostało wydanych w 2008 roku
Tylko 3,8 tys. Ukraińców, Rosjan i Białorusinów pracowało w Polsce w II połowie 2008 r. na podstawie zezwolenia na pracę. Obcokrajowcy zza wschodniej granicy wykonują głównie proste prace sezonowe w rolnictwie i budownictwie. Firmy muszą płacić cudzoziemcowi spoza UE tyle samo co Polakowi pracującemu na tym samym stanowisku. Fot. Bloomberg / Inne