Sąd Rejonowy w Kielcach rozpatrywał sprawę zwolnionych dyscyplinarnie w styczniu dwóch ratowników medycznych, którzy domagają się przywrócenia do pracy i zwrotu wynagrodzenia za czas, kiedy pozostawali bez zatrudnienia. Dyrekcja pogotowia zarzuca im m.in. rażące naruszenie zasady zaufania.

W połowie marca ruszyła rozprawa pozostałych trzech pracowników Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego (ŚCRMiTS) w Kielcach, którzy tuż przed świętami Bożego Narodzenia również zostali dyscyplinarnie zwolnieni z pracy. W przesłanym do mediów pod koniec stycznia oświadczeniu dyrektor ŚCRMiTS Marta Solnica tłumaczyła, że umowy z całą piątką zostały rozwiązane ze względu na "ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych i rażące naruszenie zasady zaufania oraz lojalności w stosunkach pracowniczych".

"W listopadzie ubiegłego roku do Ministerstwa Zdrowia, Wojewody, Marszałka oraz NFZ wpłynęły anonimy, w których postawiono dyrekcji Pogotowia zarzuty, niemające nic wspólnego z prawdą, o tak dużej wadze, że uznałam je za znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia czynności służbowych" - podano w oświadczeniu.

Podczas marcowej rozprawy dyrektor Solnica przyznała w sądzie, że działania mające ją zdyskredytować – w związku z m.in. kończącym się jej kontraktem i zbliżającym się konkursem na dyrektora ŚCRMiTS - miały miejsce dużo wcześniej, jednak znacząco nasiliły się po utworzeniu przez grupę ratowników nowego związku zawodowego. Jego członkowie wyrazili niezadowolenie z obniżenia płac. Jak mówili zwolnieni ratownicy, w lipcu i sierpniu ich wynagrodzenie zmalało o około 400 zł.

Dyrektor pogotowia wyjaśniła, że zmiany płac wynikały z wprowadzenia przepisu o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych, jednak te różnice nie są aż tak znaczne – m.in. z 20 do 10 proc. trzeba było obniżyć premię uznaniową. Zaznaczyła natomiast, że dotychczas przez około cztery lata ratownicy otrzymywali zawyżone płace za pracę nocną.

Podczas poniedziałkowej rozprawy strony stwierdziły, że nie widzą możliwości zawarcia ugody. Zwolnieni ratownicy zapewnili, że żadnych anonimów nie wysyłali, a wszystkie pisma, które trafiały m.in. do wojewody i marszałka, zawierały podpis nowopowstałego związku.

Z kolei dyrektor ŚCRMiTS ponownie zarzuciła mężczyznom, że nikt nie poinformował dyrekcji pogotowia o powstaniu nowego związku zawodowego. 12 grudnia pismo w tej sprawie do sekretariatu placówki złożył wprawdzie przewodniczący związku, jednak według Solnicy dokument nie był prawidłowy, ponieważ nie zawierał ręcznego podpisu.

Innego zdania był pełnomocnik zwolnionych ratowników Przemysław Witkowski, który podkreślił, że "są orzeczenia mówiące o tym, że pracodawca został powiadomiony o związku zawodowym w jakikolwiek sposób". "Tego nie regulują przepisy, więc pracodawca może się nawet dowiedzieć od osób trzecich ustnie, że taka organizacja powstała (…) Tutaj pracodawca przyznał, że miał o tym wiedzę, poza tym inne organy typu minister zdrowia, marszałek województwa, do którego chodzimy na spotkania jako organizacja związkowa, nie kwestionują tego" – mówił Witkowski.

Rozprawę w sprawie zwolnionych w styczniu ratowników sąd odroczył do 18 lipca. Natomiast sprawa ich trzech kolegów po raz kolejny będzie rozpatrywana 30 maja.

Pod koniec stycznia przed Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach, gdzie odbywała się sesja sejmiku (samorząd województwa jest organem prowadzącym dla ŚCRMiTS), zorganizowano pikietę w obronie zwolnionych mężczyzn, w której uczestniczyli przedstawiciele Polskiego Związku Ratowników Medycznych. Do Kielc przyjechali wówczas ratownicy m.in. z Warszawy, Leżajska, Rzeszowa i Sanoka.

W marcu zarząd województwa świętokrzyskiego rozstrzygnął konkurs na dyrektora ŚCRMiTS i zadecydował, że stanowisko ponownie obejmie Marta Solnica.

ŚCRMiTS obejmuje pomocą ratunkową pacjentów z całego województwa świętokrzyskiego. Każdego dnia dyżuruje 10 ambulatoriów ogólnych i 58 zespołów wyjazdowych. Instytucja zatrudnia prawie 700 osób, z czego około 460 to ratownicy medyczni.