Zamieszanie z liceami to efekt stylu, w jakim MEN likwiduje gimnazja. Reforma dotknie 720 tys. uczniów.
Kiedy minister edukacji narodowej ogłaszała projekt reformy oświaty, dziennikarze i eksperci ostrzegali, że tempo prac, które narzuciła, musi pociągnąć za sobą straty w uczniach. W ciągu trzech lat z edukacyjnej mapy miały zniknąć gimnazja, a w ich miejsce pojawić się ośmioklasowe podstawówki. W dalszej kolejności zmiany obejmą też szkoły ponadpodstawowe – licea staną się czteroletnie, technika – pięcioletnie, a w miejsce szkół zawodowych zostaną powołane trzyletnie szkoły branżowe. Choć Anna Zalewska przekonywała, że „dzieci nie zauważą zmiany”, jest inaczej.
W nowej szkole podstawowej edukacja będzie trwała o rok krócej niż w systemie z udziałem gimnazjów (osiem zamiast dziewięciu lat kształcenia ogólnego). W roku przejściowym młodzież kończąca ostatnią, trzecią gimnazjalną klasę i pierwszy rocznik ósmoklasistów opuszczą mury swoich placówek w jednym momencie. We wrześniu 2019 r. o miejsca w szkołach średnich ubiegać się będzie jednocześnie 349 tys. dzieci urodzonych w roku 2003 i 373 tys. z 2004. Łącznie – 722 tys.
Problem spiętrzenia dotyczy również części rocznika 2005 i 2006. Co z kolei jest pokłosiem poprzedniej reformy – w podstawówkach i gimnazjach jest liczna grupa dzieci, które zaczęły naukę jako sześciolatki. Są miasta, gdzie takie dzieci stanowią ponad 30 proc. uczniów. Na jednym korytarzu szkolnym mogą więc spotkać się 13 i 16-latki, wszyscy z pierwszej klasy.
Członkowie koalicji „Rodzice przeciwko reformie edukacji” napisali w tej sprawie skargę do rzecznika praw obywatelskich.
„Dzieci już odczuwają olbrzymią presję w związku ze zmianami, które je dotknęły. Siódmoklasiści są nadmiernie przeciążeni obowiązkami wynikającymi ze zmian wprowadzonych przez MEN (...) Perspektywa wyjątkowo trudnej rekrutacji do szkół średnich potęguje i tak olbrzymi stres dorastającej młodzieży” – napisali. Domagali się od MEN informacji o planowanej liczbie miejsc w klasach pierwszych szkół średnich w roku szkolnym 2019/2020, z uwzględnieniem podziału na typy szkół.
Anna Zalewska w wywiadach i oficjalnych dokumentach wyjaśnia, że problemu nie będzie ze względu na niż demograficzny. Minister pokazuje też wyliczenia podobne do tych, które przeprowadził DGP. Według urzędników MEN najlepsze licea od przyszłego roku będą zwiększać liczbę miejsc. Problemy lokalowe będą mieć ci, którzy nie prowadzili do tej pory gimnazjów.
Zwiększona liczba wymieszanych wiekowo dzieci w jednej klasie to nie jedyna komplikacja związana z podwójnym rocznikiem. Ci, którzy kończyli gimnazjum, będą realizowali program liceum i technikum starym trybem. Oznacza to, że spędzą w szkolnych murach odpowiednio trzy lub cztery lata. W tym samym czasie dla absolwentów podstawówek trzeba będzie prowadzić program po nowemu – o rok dłuższy. W uproszczeniu oznacza to, że np. polonista będzie o 8 rano prowadził lekcje w liceum trzyklasowym, a o 8.50 – w czteroklasowym. To nie tylko kwestia bieżącej organizacji, ale też przygotowania uczniów do dwóch zupełnie różnych egzaminów maturalnych. W 2022 r. obecni gimnazjaliści napiszą jeszcze testy takie, jak dzisiejsi maturzyści. W 2023 r. mają już być trudniejsze, a w dodatku z przedmiotów dodatkowych też ma obowiązywać próg 30 proc. wymaganych do zaliczenia (dziś trzeba go przekroczyć tylko w przypadku języka polskiego, matematyki i języka obcego).