Prawie dziewięć miesięcy temu prezydencki projekt nowelizacji kodeksu pracy trafił do sejmowej zamrażarki. Teraz posłowie chcą dyskusji o tym, czy zmiany w ogóle są potrzebne.



Prezydenckie propozycje zmian w kodeksie pracy / Dziennik Gazeta Prawna
Prezydent zaproponował modyfikacje w k.p., które miały rozszerzyć lub doprecyzować niektóre uprawnienia pracownicze. Chodzi m.in. o możliwość dochodzenia odszkodowania za mobbing bez konieczności zwalniania się z pracy i wydawanie przez sądy orzeczeń zastępujących świadectwa pracy (gdy obowiązku przekazania takiego dokumentu nie wypełnia pracodawca). Projekt trafił do Sejmu 2 czerwca 2017 r. 12 lipca odbyło się pierwsze czytanie, a następnie został skierowany do nadzwyczajnej komisji ds. zmian w kodyfikacjach. Ta zajęła się nim na posiedzeniu 18 lipca – przekazała go wówczas do podkomisji ds. nowelizacji k.p. Od tego momentu, czyli od prawie dziewięciu miesięcy, nie trwają żadne prace nad tymi zmianami. Ani razu nie zwołano w tej sprawie posiedzenia podkomisji.
– Poprosiliśmy o przygotowanie opinii do projektu, bo niektóre zawarte w nim propozycje mogą budzić wątpliwości. Na pewno będziemy też w tej sprawie prowadzić dialog z Kancelarią Prezydenta RP – zapewnia Barbara Bartuś, przewodnicząca podkomisji, posłanka klubu PiS.
Drugie dno?
Nie sposób nie zauważyć, że początkowo prace nad projektem przebiegały płynnie. Wyraźnie zwolniły, lub wręcz zamarły, dopiero od połowy lipca ubiegłego roku. W tym czasie trwały protesty przeciwko zmianom ustaw o ustroju sądów powszechnych, Krajowej Radzie Sądownictwa oraz Sądzie Najwyższym. Prezydent Andrzej Duda zawetował dwie z nich, co wywołało nieprzychylne reakcje rządzącej partii. Informację o swojej decyzji przedstawił 24 lipca, a więc sześć dni po ostatnim posiedzeniu komisji, w trakcie którego posłowie zajmowali się prezydenckim projektem nowelizacji k.p.
To, że od tego momentu prace nad nim w praktyce zawieszono (i taki stan trwa już blisko dziewięć miesięcy), można uznać za zwykły zbieg okoliczności. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że zmiana postawy głowy państwa wobec niektórych działań rządzącej partii mogła wpłynąć na sejmowe prace nad jego propozycjami zmian w prawie. Prezydent w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy zawetował lub skierował do TK kilka istotnych dla rządu zmian (nie tylko wspomniane ustawy dotyczące sądów, ale też np. tę znoszącą górny limit składek do ZUS, a ostatnio tzw. ustawę degradacyjną). Posłowie odrzucają jednak takie twierdzenia.
– Kodeksy to w praktyce najistotniejsze akty prawne po konstytucji. Nie powinno się ich zmieniać zbyt często i wyrywkowo, bo nie służy to stabilności prawa. A w Sejmie jest jeszcze kilka innych projektów, które zakładają zmiany w k.p. Dlatego chcemy dyskutować o tym, czy takie częste modyfikacje rzeczywiście są konieczne – tłumaczy Barbara Bartuś.
Podkreśla, że Sejm wziął też pod uwagę działalność powołanej przez rząd Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy. Od września 2016 r. do marca 2018 r. przygotowywała ona projekty nowych kodeksów pracy.
– Trudno więc pracować nad cząstkowymi nowelizacjami k.p., skoro eksperci powołani przez rząd przygotowywali projekty całkowicie nowych ustaw – dodaje przewodnicząca podkomisji.
Beata Mazurek, wicemarszałkini Sejmu i rzeczniczka PiS, poinformowała już na portalu społecznościowym, że reprezentowany przez nią klub nie poprze projektów opracowanych przez komisję. Oficjalnego stanowiska w tej sprawie nie przedstawił jeszcze rząd (na razie projekty analizuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej).
– Nieformalnie otrzymywaliśmy informację, że z pracami nad prezydenckim projektem trzeba zaczekać do zakończenia działalności komisji kodyfikacyjnej. Możliwe, że teraz one przyspieszą – wskazuje Barbara Surdykowska z biura eksperckiego NSZZ „Solidarność”.
Podkreśla jednocześnie, że nie są to rozwiązania, które w znaczący sposób zmienią warunki zatrudnienia. – Niektóre z nich usuwają błędy lub niedopatrzenia legislacyjne wynikające z poprzednich nowelizacji, inne doprecyzują obecne przepisy. Nie są to jednak przełomowe propozycje, na które czeka rynek – dodaje.
Czy warto?
Niektóre z rozwiązań zawartych w projekcie budzą jednak wątpliwości. Pierwsze dotyczy rozszerzenia możliwości dochodzenia roszczeń z tytułu dyskryminacji w zatrudnieniu (przysługiwałoby ono każdemu nierówno potraktowanemu pracownikowi, a nie tylko temu, który potrafi wskazać, że np. z powodu wieku lub płci zarabia mniej lub został zwolniony). Przeciwko takiej zmianie protestują pracodawcy.
Jeszcze więcej uwag wywołuje druga kwestionowana propozycja, czyli możliwość wydawania zastępczych świadectw pracy przez sądy (w sytuacji gdy np. pracodawca formalnie zamknął już firmę lub uporczywie odmawia przekazania wspomnianego dokumentu). Taką zmianę skrytykował m.in. Sąd Najwyższy, a Naczelna Rada Adwokacka i Konfederacja Lewiatan uznały, że budzi ona wątpliwości. Z tymi ostatnimi zgodził się też rząd, który w swoim oficjalnym stanowisku podkreślił, że propozycja ta może obciążyć sądy nowymi, czasochłonnymi obowiązkami.
Pozostałe propozycje, w tym np. przyznanie ochrony przed zwolnieniem członkowi rodziny, który zastępuje matkę na urlopie macierzyńskim lub rodzicielskim, oraz wydłużenie terminu na domaganie się sprostowania świadectwa pracy (z 7 do 14 dni) nie budzą kontrowersji (są oceniane pozytywnie). Posłowie muszą więc teraz zdecydować, czy te niebudzące zastrzeżeń zmiany warto wprowadzić w życie.
Możliwość wydawania przez sądy zastępczych świadectw pracy budzi wiele wątpliwości
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu w Sejmie