Dobrze, że opóźni się wprowadzenie obowiązku edukacji szkolnej dla dzieci sześcioletnich - powiedział PAP prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. "Szkoda, że to decyzja spowodowana brakiem pieniędzy" - dodał.

"Cały czas jako związek prezentowaliśmy taki pogląd, że trzeba najpierw upowszechnić edukację przedszkolną, wprowadzić obowiązek przedszkolny dla dzieci pięcioletnich, przygotować miejsca w szkołach dla sześciolatków, po to, żeby dzieci te trafiły do dobrych warunków, i dopiero wtedy rozpoczynać obowiązkową edukację sześciolatków" - podkreślił Broniarz.

Jak dodał, jeżeli rząd zechce wstrzymać na rok możliwość posyłania przez rodziców dzieci sześcioletnich do szkół, będzie musiał doprowadzić do wniesienia przez Senat poprawki do uchwalonej 23 stycznia przez Sejm nowelizacji ustawy o systemie oświaty.

"Środek ciężkości projektu wysłania sześciolatków do szkół przypadnie na rok 2010, a nie jak wcześniej planowano na 2009"

"Natomiast, jeżeli rząd zachowa taką możliwość, oddając wszystko w gestię rodziców, to będzie musiał powiedzieć samorządom: Słuchajcie, robicie to na swój własny koszt. Bo skoro nie ma pieniędzy, to rząd będzie musiał się wycofać z deklarowanych środków na poprawę warunków w szkołach dla sześciolatków" - ocenił prezes ZNP.

Premier Donald Tusk po spotkaniach z ministrami w sobotę powiedział, że "środek ciężkości projektu wysłania sześciolatków do szkół przypadnie na rok 2010, a nie jak wcześniej planowano na 2009".

"Mieliśmy go rozpocząć w roku 2009, a rozpoczniemy pilotażem i takim przygotowaniem, które zagwarantuje, że rzeczywiście nie zabraknie pieniędzy, wtedy rzeczywiście sześciolatki do szkół pójdą" - powiedział premier.