Niższe pensje i nieuchwalone regulaminy zatrudnienia – to rzeczywistość wielu pracowników największej instytucji zarządzającej obszarami wodnymi w naszym kraju
Zatrudnienie w Wodach Polskich / Dziennik Gazeta Prawna
Związkowcy z NSZZ „Solidarność” są już po kolejnej turze rozmów z zarządem nowo powstałego Przedsiębiorstwa Gospodarki Wodnej Wody Polskie (PGW WP). Do kompromisu wciąż jednak daleko. Kolejne spotkanie zaplanowano na 22 lutego.
Na pierwszy ogień mają pójść zmiany w regulaminach płacowych. Zarząd Wód Polskich zobowiązał się powołać specjalny zespół, który wspólnie ze związkowcami wypracuje treść nowych regulacji.
To jeden z najgorętszych punktów zapalnych. Ale nie jedyny. W czwartek Marcin Jacewicz, przewodniczący Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” PGW WP, przekazał na ręce prezesa Przemysława Dacy listę żądań związków zawodowych. Są wśród nich m.in. unieważnienie dotychczasowych zarządzeń oraz podniesienie płac.
Skomplikowana reforma
Jak przekonują związkowcy, w Wodach Polskich wrze od początku ich istnienia. – Panuje chaos organizacyjny – mówią.
Powód jest prosty. Na mocy ustawy z 20 lipca 2017 r. Prawo wodne (Dz. U. z 2017 r. poz. 1566) w PGW WP skonsolidowano kompetencje, zadania i obowiązki wielu innych urzędów, które jeszcze do 31 grudnia ubiegłego roku odpowiadały za gospodarkę wodną.
Sami przedstawiciele nowej instytucji podkreślają, że taka integracja struktur administracji centralnej z samorządami jest nie lada wyzwaniem. – Działamy od niecałych dwóch miesięcy, a musimy skoordynować prace 11 regionalnych zarządów gospodarki wodnej, w tym czterech oddziałów, które startują od zera, do tego 50 zlewni przy rzekach i 330 nadzorów wodnych – wymienia Sergiusz Kieruzel, rzecznik prasowy Wód Polskich.
Niższe wynagrodzenia
Rewolucja wiązała się też z przejęciem wielu pracowników zatrudnionych wcześniej w samorządach. Mowa tu o ponad 2,5 tysiącach osób m.in. z wojewódzkich zarządów melioracji, które od nowego roku podlegają pod zarząd Wód Polskich.
I tu właśnie iskrzy najbardziej, bo – jak mówią sami zainteresowani – ten transfer okazał się dla wielu z nich mało korzystny. Na start zaproponowano im bowiem dużo niższe pensje. Niekiedy nawet o kilkaset złotych.
– Pracownikom lepiej zarabiającym, którzy przyszli do Wód Polskich z jednostek samorządu, zmniejszono pensje, równając je w dół do poziomu beznadziejnych warunków wynagradzania, które obowiązują w administracji rządowej po 10 latach zamrożenia płac – mówią związkowcy.
Rzecznik prasowy Wód Polskich podkreśla, że zaproponowane pracownikom warunki miały być jedynie rozwiązaniem tymczasowym. Zapewnia też, że sytuacja poprawi się już wkrótce, jak tylko ustabilizują się finanse, a do organizacji zaczną napływać opłaty za usługi wodne. – Wtedy będziemy mogli zaproponować pracownikom podwyżki – przekonuje.
Nie uspokaja to jednak związkowców. Solidarność ostrzega, że jeżeli sytuacja szybko się nie poprawi, to PGW straci dużą część najlepszych pracowników, a tym, którzy pozostaną, jeszcze trudniej będzie pracować.
– Nie jest bowiem tak, że specjaliści od gospodarki wodnej ustawiają się w kolejkach do pracy, zwłaszcza za obecnie stawki. Ekspertów w tej dziedzinie jest na rynku niewielu. A to przecież od ich pracy zależy m.in. skuteczność ochrony przed powodzią – zwraca uwagę Marcin Jacewicz.
Podpisy pod przymusem?
Związkowcy mówią nieoficjalnie, że wielu z nich zostało postawionych pod ścianą: mogli podpisać niekorzystne dla nich porozumienia albo pożegnać się z pracą.
Marcin Jacewicz przyznaje, że sygnały o wymuszaniu podpisywania regulaminów docierały do niego od pracowników z całej Polski. Zaapelował, by osoby postawione w takiej sytuacji udokumentowały ten proceder, np. nagrywając przełożonych. – Są to dowody na przekraczanie uprawnień pracodawcy i mogą być wykorzystane w przyszłych procesach sądowych. Mogą też być powodem roszczeń odszkodowawczych – wyjaśnia.
Co na to Wody Polskie? Sergiusz Kieruzel zapewnia, że w Wodach Polskich nie ma przyzwolenia na takie praktyki, a każdy taki przypadek będzie rygorystycznie sprawdzany. I dodaje, że do tej pory nie wpłynęło żadne konkretne zgłoszenie o złamaniu prawa.
W wirze niepewności
Napięta sytuacja w Wodach Polskich dotyka nie tylko ich szeregowych pracowników. Chociaż PGW funkcjonuje niespełna dwa miesiące, w instytucji już doszło do kilku personalnych roszad na wyższych stanowiskach. 8 lutego minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk powołał Patrycję Szpak i Jarosława Czarneckiego na stanowiska zastępców prezesa Wód Polskich, odwołując z tego stanowiska Mateusza Balcerowicza.
To jednak nie koniec zmian, które odbijają się na działalności PGW WP. Po rekonstrukcji rządu cała gospodarka wodna przeszła bowiem z rąk ministra środowiska do resortu Gróbarczyka. Jednocześnie do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji ustawy – Prawo wodne, autorstwa posłów PiS, który zakłada powrót do części starych regulacji obowiązujących w zeszłym roku. Posłowie uzasadniają potrzebę zmian nie tylko chaosem w przepisach przejściowych, lecz także nieprzygotowaniem organizacyjnym Wód Polskich.