Opakowania medykamentów przepisywanych przez lekarza nie powinny być do siebie bliźniaczo podobne. Farmaceuci zwracają uwagę, że stanowi to śmiertelne zagrożenie.
Leki bywają niebezpieczne / Dziennik Gazeta Prawna

Mało istotne leki w białych opakowaniach, stosowane w chorobach przewlekłych w niebieskich, a groźne dla zdrowia w czerwonych . Albo w barwach tęczowych. Tak może być już niebawem. Zmiany zapowiada Ministerstwo Zdrowia

Po tragicznej sytuacji z Międzychodu, gdzie miesięczne dziecko zamiast kropli do nosa dostało lek na jaskrę, zareagowali farmaceuci i technicy farmaceutyczni. Blisko tysiąc z nich podpisało się pod petycją do Ministerstwa Zdrowia, by wprowadzić przepisy pozwalające na odróżnianie opakowań leków już na pierwszy rzut oka.

Ministra Konstantego Radziwiłła nie trzeba przekonywać. Danuta Jastrzębska z MZ zapewnia, że każdy krok minimalizujący ryzyko pomyłek przy wydawaniu leków pacjentom zasługuje na poparcie.

– Farmaceuci muszą bardzo uważać, co wydają chorym. To oczywiste. Ale pomyłki rzeczywiście się zdarzają. Aptekarz jest tylko człowiekiem, a są producenci, którzy kilkanaście swoich różnych leków, na zupełnie różne choroby, sprzedają w bliźniaczych opakowaniach – zaznacza wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Marek Tomków.

Przedstawiciele producentów leków nieoficjalnie mówią, że pomysł im się nie podoba. Ujednolicona kolorystyka opakowań pozwala na lepsze kojarzenie danych firm przez pacjentów. Wybierają oni też chętniej leki w biało-niebieskich barwach, stąd właśnie ta kolorystyka dominuje w aptekach.

– Z marketingowego punktu widzenia krwistoczerwone opakowanie byłoby tragedią. Albo czarne. Pierwszym skojarzeniem byłaby śmierć – twierdzi jeden z producentów.

Przesada? Niekoniecznie. Marek Tomków przyznaje, że gdy w aptekach znajdował się ten sam lek, tyle że w dwóch różnych opakowaniach – z napisem niebieską czcionką oraz z nazwą w kolorze czarnym – pacjenci medykamentu z czernią na opakowaniu nie chcieli.

Doktor Dobrawa Biadun, radca prawny i ekspertka Konfederacji Lewiatan, proponuje więc, by zamiast zmieniać kolory, nanieść na opakowania symbole. Lek kardiologiczny byłby oznaczony sercem, okulistyczny np. okularami itd.

– Nie budziłoby to negatywnych skojarzeń – spostrzega mec. Biadun.

W resorcie zdrowia słyszymy, że szczegóły są do dogadania. I w przyszłym roku kwestia zostanie załatwiona.

Obecnie opakowania leków i ulotki muszą odpowiadać potrzebom osób niewidomych i słabowidzących. Określony jest zakres informacji, który musi się na nich znaleźć. Powinny też być czytelne. Ale żaden przepis nie uniemożliwia sprzedaży różnych produktów na różne schorzenia w trudnych do odróżnienia na pierwszy rzut oka opakowaniach. To się zmieni.
Krytyczne pomyłki
W petycji „w sprawie poprawy bezpieczeństwa opakowań leków” umieszczonej na portalu Farmacja.net autorzy zwracają uwagę, że w przypadku leków gotowych, wydawanych z przepisu lekarza, niejednokrotnie można spotkać się z szatą graficzną opakowań, która utrudnia ich rozróżnienie. Często mają one taki sam kształt, rozmiar, układ treści, motywy graficzne i kolory.
„Różnią się jedynie nazwą własną, choć i ta potrafi być bardzo zbliżona do nazwy innego leku (np. Bisocard i Bisacodyl). Taka sytuacja jest efektem polityki producentów, którzy ujednolicają wygląd opakowań leków w taki sposób, aby kojarzone one były z ich marką” – oceniają autorzy. I dodają, że ta praktyka niestety bardzo utrudnia pracę farmaceutów i techników farmaceutycznych (a także pielęgniarek).
„Jak krytyczne mogą to być pomyłki, pokazał wspomniany przypadek błędnie wydanego leku w aptece w Międzychodzie (tam pomylono lek Briglau z Biodacyna). Gdyby opakowania takich leków różniły się od siebie, z pewnością można by uniknąć wielu tego typu pomyłek” – czytamy w petycji.
Środowisko farmaceutów niemal jednomyślnie popiera postulat zmian. Łukasz Waligórski, redaktor naczelny portalu Mgr.farm i członek Naczelnej Rady Aptekarskiej, uważa, że podobieństwo opakowań i nazw leków to jeden z najistotniejszych czynników ryzyka. Podkreśla, że sytuacje jak w Międzychodzie, gdzie miesięcznemu dziecku zamiast środka na przeziębienie podano ten na jaskrę, zdarzają się częściej. Ale ze względu na mniej dramatyczne konsekwencje nie nagłaśniają ich media.
– O takich przypadkach wiedzą doskonale pracownicy aptek, którzy codziennie wydają ogrom takich opakowań i często słyszą od starszych pacjentów o tym, że np. mąż pomylił swój lek z lekiem żony, bo ten miał identyczne opakowanie – tłumaczy Waligórski.
Marek Tomków, wiceprezes NRA, zauważa, że większym problemem niż mylenie leków są pomyłki związany z dawkowaniem tego samego leku. – Doskonałym rozwiązaniem byłoby, gdyby lek w określonej dawce był np. w jasnofioletowym opakowaniu, w większej – w fioletowym, zaś w największej – w ciemnofioletowym – twierdzi Tomków.
Amerykański przykład
Po stronie Ministerstwa Zdrowia nie brakuje woli zmian. Pytanie brzmi, jak dokładnie one miałyby wyglądać i w jakiej formie być przeprowadzone. Najbardziej prawdopodobny wariant to zmiana rozporządzenia z 20 lutego 2009 r. w sprawie wymagań dotyczących oznakowania opakowań produktu leczniczego i treści ulotki (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 1109).
Radca prawny dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan, jednak przed tym przestrzega. – Sądzę, że lepsze byłoby porozumienie zawarte przez przedstawicieli branży: producentów, farmaceutów, techników farmaceutycznych, pielęgniarki i dopiero w ostatniej kolejności Ministerstwo Zdrowia – twierdzi. Jej zdaniem narzucenie wymogów przez prawodawcę mogłoby być ryzykowne z punktu widzenia naszych zobowiązań unijnych. Rodzime rozporządzenie stanowi bowiem wdrożenie postanowień dyrektywy 2001/83/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 6 listopada 2001 r. w sprawie wspólnotowego kodeksu odnoszącego się do produktów leczniczych stosowanych u ludzi (Dz.Urz. WE L 311 z 28 listopada 2001, str. 67 ze zm.). Jako że w Polsce swe produkty sprzedają też zagraniczni producenci, mogliby oni oprotestować nasze regulacje. Pojawiłby się zarzut ograniczania swobody przepływu towarów.
– Polska samoregulacja mogłaby dać dobry przykład i przyczynić się do rozpoczęcia debaty na forum unijnym – uważa dr Dobrawa Biadun.
Problem dostrzeżono w USA. Amerykańscy urzędnicy oceniają rokrocznie ok. 300 nowych nazw leków pod kątem ich podobieństwa do tych już istniejących. Co trzeci produkt jest odrzucany, a producent musi zmienić znak. W przypadku leków o podobnych nazwach i opakowaniach różniąca się część nazwy bywa zapisywana wielkimi literami.