Gdyby nie społeczna, ale także wynagradzana praca zewnętrznych ekspertów ZUS nie zaoszczędziłby setek milionów złotych, np. na przetargach informatycznych - powiedziała PAP prezes Zakładu prof. Gertruda Uścińska. W jej ocenie to impuls rozwoju i innego podejścia do zadań.

Przypomniała, że sama jako naukowiec z Uniwersytetu Warszawskiego przed prawie dwoma laty przyszła do ZUS jako osoba z zewnątrz, choć znająca systemowe realia. Oceniła, że pozwoliło jej to na szersze spojrzenie i rozwiązywanie stawianych przed nią zadań - np. przeprowadzenia operacji związanej z obniżeniem wieku emerytalnego.

Podkreśliła, że podczas pierwszych spotkań przestrzegano ją, że na obsługę systemu informatycznego na kolejny okres kończącej się umowy musi znaleźć 800 mln zł.

"Później, po analizach wewnętrznych i z udziałem zaproszonych ekspertów, doszliśmy do kwoty na serwis KSI na poziomie 600 mln zł. Po kolejnych analizach zewnętrznych i przyjściu nowego członka zarządu ds. IT, który doskonale zna realia segmentu IT, doszliśmy do budżetu na utrzymanie KSI na poziomie niecałych 400 mln zł" - powiedziała PAP szefowa ZUS. Przetarg pokazał, że znalazł się oferent, który zaproponował jeszcze niższą - jego zdaniem realną kwotę - czyli jedynie 242 mln zł - dodała.

"To są również efekty działań zewnętrznych ekspertów w ZUS. To była ogromna pomoc rektorów uczelni, profesorów, rekomendowanych przez nich doktorów. To oni poświęcali swoje godziny społecznie, żeby publiczna jednostka, jaką jest ZUS mogła zaoszczędzić publiczne pieniądze" - mówiła.

"Proszę spojrzeć, że to ogromne pieniądze z punktu widzenia budżetu ZUS – lekko licząc ponad 400 mln zł, które mogą być teraz spożytkowane na inne cele" - zaznaczyła.

"Wiele spotkań dotyczyło IT, wiele - zamówień publicznych, których proces był tu zupełnie niewydolny. Krok po kroku, przez audyty, analizy można było te procedury ukształtować normalnie. Znaleziono możliwości zerwania niektórych przetargów. To są oszczędności rzędu 600-700 mln zł w skali całego Zakładu" - wyliczyła profesor.

"Jeśli do tych oszczędności przyrównamy kwoty, które w Zakładzie wydaliśmy w ostatnich kilkunastu miesiącach na zewnętrzne eksperckie umowy, to jest to kropla w morzu. Ważny jest efekt tych umów, a ten jest bezdyskusyjny" - oceniła.

Podkreśliła, że osoby wewnątrz ZUS nie przeprowadzą wszystkich zadań - potrzebni są audytorzy, którzy wskażą błędne czy niepotrzebne procedury, których wewnątrz w normalnym codziennym funkcjonowaniu nie widać.

"Jako prezes odpowiadam przed ministrem i radą nadzorczą, przed którą tłumaczę swoje decyzje, robię to samo wobec kadry kierowniczej i oni wobec mnie, ale i tak potrzebny jest ktoś z zewnątrz, kto na te procesy popatrzy. To normalna sytuacja, nie można jej pomijać" - podkreśliła w rozmowie z PAP.

"Eksperci zatrudniani są według klucza kompetencji i potrzeb, a nie znajomości; zatrudniani są po to, żeby zrobić audyt i zaproponować zmiany naprawcze. Prowadzą audyt, kontrolę, proponują jakiś postęp czy ułatwienie w pracach ZUS i mają legalnie zawarte umowy. Jest przedmiot tej umowy, jest dostępne to, co w jej ramach zrobili, i ta praca jest wykorzystana" - powiedziała.

Takie osoby przychodzą do organizacji na określony czas, na umowy cywilnoprawne, które się kończą - zwróciła uwagę. "Jeśli kilka z nich przechodzi rekrutację i znajduje sobie miejsce w ZUS, to też bardzo dobrze, bo przynosi nowe metody pracy, nowe spojrzenie" - podkreśliła.

"Niektórzy widzą, że trzeba odejść od stereotypów, na tym polega postęp i rozwój. Jeśli siedzimy w jednej izbie przez całe życie, to tego postępu niestety nie możemy uczynić, że tak dosadnie to ocenię" - mówiła.

"Jeśli będziemy na to patrzeć w inny sposób, to o jakichkolwiek zmianach nie ma mowy, nie ma mowy o normalnej instytucji, która ma służyć ubezpieczonym i płatnikom" - uważa prof. Uścińska.