Najniższa emerytura lub renta z tytułu niezdolności do pracy może wzrosnąć do 50 proc. przeciętnej emerytury przysługującej z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Wczoraj w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny odbyło się pierwsze czytanie poselskiego projektu nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, przygotowanego przez Lewicę. Zgodnie z nim, kwota najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy oraz emerytury nie będzie mogła być niższa niż 50 proc. przeciętnej emerytury wypłacanej z FUS.
- Trzeba naprawić błąd w systemie ubezpieczeniowym. Nie można bowiem nadal utrzymywać sytuacji, że osoby otrzymują świadczenia niepozwalające przeżyć - mówi poseł Anna Bańkowska (Lewica), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Podwyżka świadczeń przeprowadzana byłaby 1 marca każdego roku. Podstawą do ustalenia kwoty najniższych świadczeń będzie wysokość przeciętnej emerytury przysługującej z FUS w czwartym kwartale poprzedniego roku. Według danych statystycznych, ponad 6 proc. emerytury, prawie 13 proc. rent rodzinnych wypłacanych z FUS oraz 30 proc. rent z tytułu całkowitej niezdolności do pracy jest wypłacanych w najniższej ustawowo określonej wysokości.
Według danych ZUS i KRUS świadczenia takie otrzymuje prawie 2,5 mln osób. Najniższe świadczenia wypłacane z FUS otrzymują głównie osoby o krótkim stażu ubezpieczeniowym. Zaledwie 15 proc. emerytów należących do tej grupy ma co najmniej 30-letni staż ubezpieczeniowy. Według wstępnych ustaleń koszt nowelizacji przekroczy 3 mld zł. Projekt ustawy został skierowany do specjalnie powołanej podkomisji.