OPINIA
Zwolnijmy sygnalistę od odpowiedzialności karnej za udział w przestępstwie i dajmy mu część pieniędzy, które dzięki jego informacjom odzyska firma bądź Skarb Państwa. To tak naprawdę jedyny sposób na skuteczne rozwiązanie problemów związanych z przeciwdziałaniem przestępstwom przetargowym i korupcji oraz z ochroną sygnalistów. W każdym innym przypadku będziemy jedynie mnożyć zawsze ułomne regulacje prawe, niby dające im ochronę, a jednocześnie wprowadzające kolejne przepisy karne do polskiego prawa.
O iluzoryczności ochrony sygnalistów w myśl zapisów zawartych w projekcie ustawy o jawności życia publicznego na łamach Dziennika Gazety Prawnej – między innymi głosami ekspertów, prawników – powiedziano już sporo, analizowano słabości proponowanych rozwiązań. Sądzę jednak, że recenzując proponowane regulacje, powinniśmy sobie najpierw przypomnieć, dlaczego chcemy, żeby sygnalista miał ochronę? Po co nam w ogóle wspieranie sygnalistów w prawie polskim? Czy to ma być tylko sztuka dla sztuki?
Dziś tak bardzo rozdyskutowaliśmy się o skuteczności ochrony sygnalistów, że główny cel – skuteczne eliminowanie korupcji i usunięcie zmów przetargowych – tracimy z oczu. Jesteśmy gotowi rozwijać regulacje, udoskonalać procedury, nie chcąc przyznać, że zawsze więcej będzie w nich luk i słabych stron niż skutecznej ochrony.
W proponowanych regulacjach widać to od razu. Przecież przyznanie sygnaliście przez prokuratora ochrony przed zwolnieniem z pracy oznacza po pierwsze, że w firmie, urzędzie wszyscy będą wiedzieć o tym, kto współpracuje z prokuraturą. Taka osoba będzie od chwili wydania postanowienia stygmatyzowana i jednocześnie będzie pozostawać w społeczności, której postępowanie karne dotyczy. Niewielu to wytrzyma, tak naprawdę tylko takie osoby, które nie będą miały innego wyjścia.
Po drugie ta regulacja ochrony sygnalistów wydaje się być dopasowana głównie do sytuacji pracowników administracji i innych podmiotów publicznych, a w dużo mniejszym stopniu do pracowników spółek prywatnych.
Po trzecie przepisy o ochronie sygnalistów nie będą dotyczyć osób, które już przestały pracować u danego pracodawcy, a przecież to one miałyby najmniej oporów przed ujawnieniem posiadanych informacji. Co więcej, często czują się one skrzywdzone zwolnieniem, ale jednocześnie mają uzasadnione powody, aby milczeć. Bo może same dla zysku pracodawcy wchodziły w nieetyczne działania i boją się odpowiedzialności karnej? A może nie chcą, żeby na rynku było o nich głośno z powodu współpracy z prokuraturą, bo nie dostaną już pracy w branży, na której się najlepiej znają? A może tylko dlatego, że nic z tego nie będą miały.
Niedoskonała ochrona sygnalistów będzie skutkować tym, że przestępstw przetargowych, skarbowych i korupcji nie będzie ubywać, a zacznie przybywać przepisów karnych i administracyjnych. Może z tego wyjść jedynie zbędna opresywność państwa w stosunku do obywateli.
Czy można zatem jakoś rozwiązać ten problem? Należy pomyśleć o regulacjach, które by sprawiły, aby przedsiębiorcy nie kalkulowało się łamanie prawa nie ze względu na przepisy karne, ale dlatego że jego kadrze będzie najzwyczajniej w świecie opłacało się opowiedzieć prokuratorowi o nieprawidłowościach, przestępstwach gospodarczych w firmie. Opłacało się nie tylko ze względu na ochronę, zachowanie na przykład etatu, ale i dla najprostszego bodźca – dla pieniędzy.
Ochrona sygnalisty powinna sprowadzać się do zwolnienia go z odpowiedzialności karnej za udział w przestępstwie – jeśli tak było – i do wypłaty od kilku do dziesięciu procent od kwoty pieniędzy odzyskanych dla Skarbu Państwa lub podmiotów publicznych, takich jak na przykład szpitale, szkoły. Brutalne, ale proste. I będzie działać. Po jakimś czasie już głównie jako skuteczny mechanizm odstraszający, redukujący w większości przypadków chęć do łamania prawa, dokładnie tak, jak działa instytucja świadka koronnego w prawie karnym.
Przedsiębiorca będzie wiedział, że sygnalista nie będzie bał się o swoją przyszłość, że nie zostanie bez środków do życia. A firmy nie będą musiały dopasowywać się do procedur wymyślanych przy urzędniczym biurku. Po prostu będą wiedziały, że zmowa przetargowa, korupcja, oszustwa podatkowe mogą wyjść nawet po latach i je zniszczyć. Będą zależne od wiedzy swoich pracowników i zleceniobiorców i będą wiedzieć, że najlepszą drogą, aby ta wiedza nie była szkodliwa, będzie respektowanie przepisów skarbowych, przetargowych, wykluczenie korupcji.
Co więcej, to pracodawca będzie rzeczywiście zainteresowany, by jego pracownicy z własnej inicjatywy nie chadzali na skróty, nie pompowali wyników nieetyczną postawą w biznesie. Będzie wiedział, że – na przykład w sytuacji konfliktowej, zwolnienia z pracy – taki pracownik w stosunku do pracodawcy, w szczególności byłego pracodawcy, może nie mieć ani hamulców, ani litości. Pracodawca zadba więc sam o etykę w swoim biznesie nie przez nakaz ustawy, ale z własnej inicjatywy – to będzie dla niego po prostu długofalowo bezpieczniejsze.
Czy płacić za nawrócenie się na uczciwość? Niektórzy mogą to uznać za dyskusyjne – pod względem etycznym – rozwiązanie, ale moim zdaniem jest ono skuteczne i warte rozważenia. Bo czy etycznym jest, by środki, które powinny trafić do szpitali, szkół, zostać w przedsiębiorstwach państwowych, były kradzione w wyniku przestępstw gospodarczych, zmów przetargowych, oszustw podatkowych?
Zresztą – czy policja nie płaci swoim informatorom? Czy świadkom koronnym nie organizuje się życia od nowa? Czy w projekcie ustawy o jawności życia publicznego nie pisze się o orzeczeniu nawiązki na rzecz sygnalisty? Czym to się – etycznie – różni od procentowego wynagrodzenia sygnalisty uzależnionego nie od woli sądu, a jedynie od tego, co dzięki jego działaniom odzyska Skarb Państwa?
Uważam, że lepiej wprowadzić dodatkowy bonus, nawet za nawrócenie się na uczciwość, zamiast dodatkowych kar, zmagania się z niedoskonałymi regulacjami, mającymi chronić sygnalistę. Po prostu uczciwość musi się opłacać. To będzie działać samo i ma jeszcze dwie inne zalety: nie wymaga angażowania armii śledczych, kontrolerów i skończy – mogący jeszcze długo trwać – proces tworzenia i poprawiania regulacji o ochronie sygnalistów. ⒸⓅ
Dziennik Gazeta Prawna