Wszystko wskazuje na to, że od stycznia pracodawcy będą musieli płacić składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe od wszystkich przychodów swoich pracowników. W Sejmie w błyskawicznym tempie toczą się prace nad rządowym projektem likwidacji górnego limitu opłacania składek na te ubezpieczenia.



Wczoraj odbyło się drugie czytanie ustawy o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw (druk nr 1974). Większość parlamentarna murem stanęła za rządową propozycją likwidacji przepisu zakładającego, że roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy (obecnie to 127 890 zł). W zamian nowe renty i emerytury w przyszłości mają być płacone bez żadnych ograniczeń.
Zdaniem posła Tadeusza Cymańskiego (PiS), krytyka nowych rozwiązań jest dowodem kryzysu solidaryzmu społecznego. – Nie ukrywamy, że te pieniądze są potrzebne na cele społeczne – podkreślał poseł Cymański. Jednocześnie przypomniał, że nowe zasady będą dotyczyć tylko 2 proc. Polaków. A obecnie 98 proc. ubezpieczonych płaci składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe od wszystkich swoich przychodów z pracy.
– Więc dlaczego wybrańcy mają nie płacić? – pytał retorycznie.
– Czy proponowana przez was zmiana nie spowoduje masowego exodusu pracowników na samozatrudnienie, po to by uciec od nowych opłat? Jakie macie pomysły, żeby do tego nie doszło? Czy ci, którzy dostają dziś najniższe emerytury, zyskają na tej zmianie? – pytał z kolei poseł PSL Krystian Jarubas.
W czasie przedstawiania stanowisk klubów parlamentarnych pojawiła się kwestia krótkiego vacatio legis. I właśnie z tego powodu posłowie opozycji próbowali przeforsować przesunięcie wejścia nowych przepisów o rok. Taka poprawka mniejszości ma jednak małe szanse na przyjęcie.
Nie na wiele zdała się także negatywna opinia ZUS. Zgodnie z nią zakład musi mieć co najmniej rok na przygotowanie odpowiednich zmian w Kompleksowym Systemie Informatycznym.
Ale okazało się, że wiceminister pracy Marcin Zieleniecki inaczej widzi sprawę. – Wielokrotnie pani profesor Gertruda Uścińska (prezes ZUS – red.) deklarowała, że zakład będzie gotowy do zrealizowania zadań wynikających z tej ustawy już od stycznia przyszłego roku – podkreślił Marcin Zieleniecki w czasie drugiego czytania.
Drugie czytanie rządowego projektu stało się także okazją do zgłoszenia poprawek. W czasie wcześniejszego posiedzenia sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny okazało się, że przygotowany projekt zawiera błędy merytoryczne. Biuro Legislacyjne dopatrzyło się, że pierwotne brzmienie niektórych przepisów nie uwzględnia oddziaływania nowych propozycji na obowiązujące ustawy.
Teraz projekt trafi z powrotem do prac w komisji, a następnie pod obrady Sejmu i głosowanie. Prace odbywają się w tak szybkim tempie, bo jak pisaliśmy w DGP, aby zmiana nie budziła wątpliwości, powinna być uchwalona, podpisana przez prezydenta i opublikowana w Dzienniku Ustaw do końca listopada. Wynika to z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego – zmiany zwiększające obciążenia obywateli (a tak właśnie jest w przypadku tej ustawy) powinny być publikowane z miesięcznym vacatio legis.
Zmiana powinna być uchwalona, podpisana przez prezydenta i opublikowana do końca listopada
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po drugim czytaniu