Stacje paliw i sklepy na dworcach będą mogły handlować w każdą niedzielę. Zdaniem Solidarności sposobem na obchodzenie obostrzeń będzie m.in. samozatrudnienie.
Kiedy będzie obowiązywał zakaz / Dziennik Gazeta Prawna
Zakaz sprzedaży w co drugą niedzielę będzie pełen luk, które mogą wykorzystywać właściciele placówek. Taki jest efekt poselskich poprawek wprowadzonych do obywatelskiego projektu ograniczającego handel. Wystarczy np. że sklep zostanie otwarty na terenie stacji paliw lub dworca autobusowego albo kolejowego (już dziś wiele dużych placówek funkcjonuje na ich terenie; w dużych miastach działają tam wielkie galerie handlowe). Wnioskodawca projektu – czyli NSZZ „Solidarność” – wskazuje, że po zmianach możliwe też będzie wynajmowanie sklepów w niedzielę i święta osobom prowadzącym własną działalność. Dzięki temu też będą mogły być w te dni otwarte.
Są sposoby
W trakcie rozpatrywania projektu sejmowa komisja w znaczący sposób zmieniła brzmienie obywatelskiego projektu. Jedne z najistotniejszych modyfikacji dotyczą katalogu wyjątków od zakazu handlu. W przypadku stacji paliw usunięto wymóg, zgodnie z którym w niedziele i święta mogłyby być otwarte wyłącznie te placówki, których przeważającą działalnością jest sprzedaż paliw. Otwarte będą zatem wszystkie stacje. Ta niespodziewana zmiana ma uzasadnienie – posłowie musieli zadbać o publiczną kasę, nawet kosztem czasu wolnego pracowników.
– Główną działalnością największych podmiotów działających na rynku, w tym Orlenu i Lotosu, nie jest sprzedaż paliwa, lecz wytwarzanie i przetwarzanie produktów ropy naftowej – tłumaczył Leszek Wieciech, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Tym samym stacje państwowego Orlenu musiałyby być zamknięte w święta i niedziele. Poselska poprawka umożliwi ich otwarcie, ale jednocześnie może być furtką dla wielkich sieci handlowych.
– Umożliwia ona tworzenie dyskontów na terenie stacji benzynowych, które będą mogły być otwarte w niedziele i święta. My wnioskowaliśmy, aby w takie dni handel prowadziły tylko placówki na stacjach z ograniczoną powierzchnią sprzedażową – wskazywał Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności, przedstawiciel komitetu inicjatywy ustawodawczej w sprawie wolnych niedziel.
Podobną furtką do obchodzenia obostrzeń może być zezwolenie na niedzielny handel w placówkach zlokalizowanych na terenie dworców (autobusowych, kolejowych).
– Ryzyko obchodzenia prawa jest duże. Już teraz funkcjonują dworce, do których dobudowane są duże centra handlowe, w tym np. w Katowicach, Poznaniu, Krakowie i we Wrocławiu – tłumaczył Alfred Bujara.
Ostatecznie Janusz Śniadek, poseł PiS, wycofał swoją poprawkę w omawianej sprawie, ale nawet w obecnym brzmieniu (ustalonym w trakcie prac podkomisji) przepis dotyczący dworców będzie mógł być wykorzystywany do omijania obostrzeń. W praktyce jeszcze powszechniejsze może być jednak nadużywanie innego wyjątku od zakazu.
– Poprawki umożliwią wynajmowanie sklepów samozatrudnionym, którzy w cudzym imieniu – czyli właściciela sklepu – poprowadzą handel w niedziele i święta – wskazywał Jerzy Kwaśniewski, adwokat reprezentujący komitet inicjatywy ustawodawczej.
Taki sposób na obchodzenie zakazu będzie mógł być wykorzystywany przez właścicieli tych placówek, które w ostatni dzień weekendu mogą być poprowadzone przez jedną osobę (samozatrudnionego). Dla przykładu właściciel kilkunastu sklepów sam nie mógłby handlować w niedzielę w każdym z nich. Jeśli zleciłby obsługę poszczególnych placówek innym przedsiębiorcom, otwarte mogłyby być wszystkie.
Lub czynności
Pomimo przegłosowania ponad 20 poprawek projekt nie tylko wciąż nie ogranicza szczelnie niedzielnego handlu, ale też wywołuje wątpliwości co do stosowania nowych przepisów.
Biuro Legislacyjne Sejmu przedstawiło liczne uwagi w tym zakresie. Dla przykładu podkreśliło, że w ustawowej definicji placówki handlowej spójnik „oraz” powinien być zastąpiony przez „lub”. W przeciwnym razie placówkami takimi będą tylko te, w których jest prowadzony „handel” i wykonywane są „czynności związane z handlem” (a nie te, w których wykonywana jest tylko jedna z tych dwóch rodzajów działalności). W tym przypadku posłowie zapewnili, że zgłoszą odpowiednią poprawkę w trakcie drugiego czytania projektu w Sejmie.
Zobowiązali się też do przedstawienia propozycji zmiany dostosowującej terminologię zastosowaną w projekcie (używane jest w nim np. pojęcie „dworzec lotniczy” zamiast „port lotniczy”).
Nie wszystkie merytoryczne uwagi legislatorów zyskały akceptację parlamentarzystów. Ci pierwsi wskazali np. na ewidentnie błędną definicję „wykonywania czynności związanych z handlem”. Zgodnie z nią są to czynności bezpośrednio związane z handlem, a także te związane z magazynowaniem towarów lub ich inwentaryzacją. Tym samym nieznane pojęcie będzie zdefiniowane innym nieznanym pojęciem. Nieostro będzie więc określony czyn, którego dokonanie w niedziele lub święta będzie zagrożone karą grzywny, a w rażących sytuacjach – ograniczeniem wolności.
– Dziękuję za wątpliwości. Teraz mówimy o poprawkach albo o uwagach, a nie o wątpliwościach, które macie – tak wskazanie Biura Legislacyjnego skwitowała Beata Mazurek, przewodnicząca komisji polityki społecznej i rodziny.
Po przegłosowaniu poprawek pewne wydaje się to, że projekt nie będzie zakładał rozszerzenia zakazu handlu w przyszłych latach. Posłowie PO, Nowoczesnej oraz większość posłów PiS odrzucili poprawkę zgłoszoną przez klub Kukiz’15, zgodnie z którą od 2019 r. ograniczenia sprzedaży miałyby obowiązywać w trzy niedziele w miesiącu, a od 2020 r. – we wszystkie takie dni. Tym samym na razie handel będzie zakazany w co drugą niedzielę (z wyjątkiem miesięcy, w których przypada pięć niedziel – wówczas ograniczenia będą funkcjonować w trzy takie dni).
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu