Zasiłki i świadczenia przedemerytalne zostaną sfinansowane z e środków przeznaczonych na gwarancje płacowe w razie bankructwa firm. Rozwiązanie to może być niezgodne z prawem.



Skok na kasę Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP). Tak w skrócie można skomentować rządowy pomysł na finansowanie zasiłków i świadczeń przedemerytalnych. W 2018 r. pieniądze na ten cel przekaże FGŚP, a nie – jak dotychczas – Fundusz Pracy (FP). Chodzi o olbrzymie wydatki – nowe zadanie w przyszłym roku pochłonie 2,08 mld zł, czyli połowę wszystkich środków zgromadzonych dotąd na FGŚP i przeznaczonych na pensje dla pracowników w razie upadłości firm (stan funduszu na początek 2018 r.; bez należności wobec FGŚP). Na dodatek wszystko wskazuje, że działanie takie jest niezgodne z prawem. Przepisy wyraźnie wskazują, że ze środków funduszu mogą być wypłacane inne świadczenia (niż pensje, których nie uregulowała bankrutująca firma), o ile otrzyma on dodatkowe środki na to zadanie. A z projektu ustawy budżetowej wynika, że FGŚP ma wydać własne pieniądze.
Pusta kasa
– Taka zmiana zasad finansowania oznacza, że w ciągu trzech lat fundusz zbankrutuje i będzie musiał zaciągać pożyczki na wypłaty wynagrodzeń dla pracowników upadłych firm – tłumaczy Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej, rynku pracy, ubezpieczeń i zdrowia OPZZ.
Z planu finansowego FGŚP zawartego w projekcie ustawy budżetowej wynika, że na początku przyszłego roku będzie on dysponował środkami w wysokości 4,1 mld zł. Przychody (głównie ze składki 0,1 proc. opłacanej przez zatrudniających za pracowników) wyniosą 0,59 mld zł. W związku z koniecznością wydania 2,08 mld zł na nowe zadanie na koniec przyszłego roku w kasie funduszu zostanie już tylko 2,4 mld zł. Jeśli FGŚP będzie musiał opłacać zasiłki i świadczenia przedemerytalne także w kolejnych latach, to rzeczywiście już w 2020 r. zabraknie w nim pieniędzy.
– Z powodu dobrej sytuacji na rynku pracy udało się wypracować wieloletnią nadwyżkę na rachunku FGŚP. A rząd chce wydać ją w ciągu jednego roku – oburza się Łukasz Kozłowski, ekspert ekonomiczny Pracodawców RP.
Podkreśla, że składka na FGŚP stała się w ten sposób podatkiem.
– Skoro rząd może uzyskane taką metodą pieniądze wydać w dowolny sposób, a nie jedynie na cel poboru składki – czyli gwarancje płacowe dla zatrudnionych – to ma ona charakter daniny publicznej – tłumaczy. – A przecież opłaca ją pracodawca, ale pomniejsza ona wynagrodzenie pracowników – dodaje Bogdan Grzybowski.
Z tych powodów zarówno pracodawcy, jak i związki zawodowe krytycznie oceniają omawiane rozwiązanie. Możliwe, że przygotują wspólne stanowisko w sprawie wydatkowania środków FP i FGŚP.
Wbrew ustawie?
Sposób finansowania przyszłorocznych zasiłków i świadczeń przedemerytalnych budzi także poważne wątpliwości prawne. Pieniądze zgromadzone na FGŚP powinny być wydawane na cel przewidziany w ustawie z 13 lipca 2006 r. o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1256 ze zm.). Czyli na wypłatę np. zaległych wynagrodzeń, odpraw, ekwiwalentów dla pracowników niewypłacalnych firm. Artykuł 21a przewiduje możliwość finansowania także innych świadczeń (na zasadach określonych w innych przepisach), ale tylko jeśli FGŚP dostanie dodatkowe pieniądze na ten cel. Z kolei z art. 27 wynika, że pieniądze funduszu można przeznaczyć na zadania wynikające z innych ustaw, ale z tego powodu nie może być zmniejszona łączna kwota środków na wypłatę zaległych pensji.
DGP wystąpił do resortów pracy i finansów o wskazanie podstawy prawnej finansowania zasiłków i świadczeń przedemerytalnych z kasy FGŚP. Ministerstwo Finansów odesłało nas do resortu pracy (do zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy od niego odpowiedzi).
– Cel działania rządu wydaje się jasny. Przesunięcie dużej pozycji z jednego funduszu do drugiego pozwala na obejście reguły wydatkowej, która została wprowadzona, by zapobiegać nadmiernemu wzrostowi deficytu budżetowego oraz długu publicznego. Dzięki obniżeniu na papierze wydatków FP można zwiększyć wydatki na inne działania, takie jak obniżenie wieku emerytalnego czy ratowanie górnictwa – podsumowuje Łukasz Kozłowski.