Rząd szuka kompromisu w sprawie niedzielnego zakazu sprzedaży. Początkowo mógłby on obowiązywać dwa, a w kolejnych latach – trzy razy w miesiącu.
Resort pracy wyciąga rękę do partnerów społecznych i proponuje etapowe wprowadzanie ograniczeń w handlu w pierwszy dzień tygodnia.
– Proponowałam dwie niedziele (wolne w miesiącu – dop. autora), bo wydawało mi się to rodzajem złotego środka przy mocno utrwalonych nawykach Polaków. Ale jeśli będzie dalej idąca propozycja, to nie będę przeciwnikiem. Dwie niedziele to miał być rodzaj kompromisu, jeśli będą trzy – to nie będę miała nic przeciw, ta trzecia mogłaby być np. wprowadzona po roku funkcjonowania ustawy – mówi DGP Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
W ten sposób strona rządowa stara się wypracować kompromisowe rozwiązanie w sprawie zakazu handlu w niedziele. Obywatelski projekt przygotowany przez Solidarność zakłada ograniczenie sprzedaży w każdą niedzielę (z wyjątkiem siedmiu handlowych, m.in. przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą). Na to nie zgadzają się pracodawcy, którzy zaproponowali inne rozwiązanie – przyznanie pracownikom handlu co najmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu (bez konieczności zamykania sklepów). W związku z tym oraz wątpliwościami dotyczącymi m.in. zakresu placówek objętych zakazem i ewentualnymi wyjątkami, prace w Sejmie nad obywatelskim projektem utknęły w martwym punkcie. Zamrożenie projektu na dłuższą metę nie jest jednak możliwe – coraz ostrzej o spowalnianiu prac legislacyjnych wypowiadają się nie tylko związkowcy, ale także m.in. hierarchowie kościelni.
Znamy takie numery
– Mam wrażenie, że politycy przedstawiają kolejne modele wprowadzania ograniczeń w niedzielnym handlu po to, aby wybadać stanowisko wnioskodawców obywatelskiego projektu. Nie chcemy komentować takich propozycji, dopóki rząd nie przedstawi oficjalnego i jednoznacznego stanowiska w sprawie wniesionej przez nas ustawy – tłumaczy Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Projektowany zakaz handlu / Dziennik Gazeta Prawna
Podkreśla, że związek z niepokojem obserwuje spowolnienie prac nad obywatelskim projektem (trafił on do Sejmu prawie rok temu, a do tej pory odbyło się tylko jego pierwsze czytanie i jedno posiedzenie podkomisji – w kwietniu tego roku).
– Strona rządowa zapowiadała, że zmiany mają wejść w życie od 1 stycznia 2018 r. Nowym przewodniczącym podkomisji został Janusz Śniadek, co daje gwarancję sprawnej pracy nad projektem. Liczymy, że teraz będzie ona intensywna – dodaje rzecznik związku.
Podobne nadzieje wyrażają przedstawiciele Kościoła katolickiego, którzy wywierają coraz większy nacisk na rządzących. Biskupi wydali ostatnio oświadczenie, w którym poparli projekt Solidarności (czyli ograniczenia w każdą niedzielę, a nie jedynie w dwie lub trzy w miesiącu). Strona rządowa podkreśla, że debata w sprawie ograniczeń z udziałem wielu środowisk jest potrzebna.
– Z uznaniem czytam o stanowisku episkopatu, bo ono jest pomocne w uświadomieniu rodzinom, jaką wartość ma wolna niedziela. Wszystko jest w rękach parlamentu. Janusz Śniadek zapowiedział, że ostro zabiera się do pracy, a to poważny człowiek – komentuje Elżbieta Rafalska.
Firmowa alternatywa
Jeszcze bardziej jednoznaczne stanowisko w sprawie etapowego wprowadzania ograniczeń w handlu przyjęli pracodawcy. Są przeciw.
– Najpierw musielibyśmy dostosować cały system organizacji pracy oraz współpracy z dostawcami do modelu z dwiema wolnymi niedzielami, a następnie – rok później – z trzema. To nieracjonalne rozwiązanie, które oznacza olbrzymie zamieszanie organizacyjne i dodatkowe koszty – tłumaczy Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Podkreśla, że także klienci nie wiedzieliby dokładnie, kiedy mogą zrobić zakupy.
– Jeszcze dziś zdarza się, że zapominają o zakazie handlu w dni świąteczne, choć obowiązuje od 10 lat – dodaje.
Dlatego pracodawcy podtrzymują swoją kompromisową propozycję, przedstawioną dwa miesiące temu. Proponują nowelizację kodeksu pracy, która zakładałaby, że osoba pracująca w placówce handlowej ma zagwarantowane co najmniej dwie wolne niedziele w okresie kolejnych czterech tygodni.
– To rozwiązanie wypracowane przez całą branżę handlową i godzące interesy wszystkich stron. Pracownicy zyskaliby czas wolny, placówki mogłyby dostosować swoją organizację pracy do tych wymogów, a klienci – robić zakupy – wyjaśnia Renata Juszkiewicz.
Jej zdaniem żadne inne kompromisowe rozwiązanie (np. praca w handlu w niedzielę do godz. 13 lub we wspomniane dwie lub jedną niedzielę w miesiącu) nie zabezpieczy lepiej interesów każdej ze stron.
– Nie wspomnę już o ewidentnych stratach, jakie – w razie wprowadzenia tego typu rozwiązań – ponieśliby np. producenci towarów o krótkim terminie spożycia, osoby zajmujące się handlem przygranicznym oraz studenci i uczniowie, dla których praca w placówkach handlowych jest szansą na rozpoczęcie kariery zawodowej lub sposobem na utrzymanie się w trakcie nauki – dodaje prezes POHiD.
Propozycje firm negatywnie oceniają jednak związkowcy.
– Już teraz pracodawcy z branży handlowej mogą zapewniać co najmniej dwie niedziele wolne swoim podwładnym. Ale tego nie robią. Dla nas najistotniejsze jest zapewnienie pracownikom realnego prawa do czasu, który można spędzić z rodziną – tłumaczy Marek Lewandowski.