W 2016 r. najwięcej osób bezrobotnych poniżej 30. roku życia skorzystało ze wsparcia na podjęcie pracy w innym miejscu zamieszkania. Spadło zaś zainteresowanie bonem stażowym.
Tak wynika z najnowszych informacji Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS). Dotyczą one form aktywizacji zawodowej, które w połowie 2014 r. zostały wprowadzone do ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1065 ze zm.). Wśród nich są bony: stażowe, szkoleniowe, zatrudnieniowe i na zasiedlenie, skierowane właśnie do osób, które nie skończyły 30 lat. Okazuje się, że to ten ostatni instrument, który pozwala na pokrycie kosztów związanych z zatrudnieniem poza dotychczasowym miejscem zamieszkania, cieszył się w 2016 r. największą popularnością. W 2015 r. otrzymało go 6,8 tys. bezrobotnych, rok później już 10,1 tys.
– Po przyznanie bonu na zasiedlenie najczęściej zgłaszają się osoby, które studiowały np. w Krakowie czy we Wrocławiu i po zakończeniu nauki decydują się zostać tam na stałe ze względu na lepsze perspektywy zatrudnienia – mówi Małgorzata Pliszka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nysie.
Grażyna Laurowska, dyrektor PUP w Legnicy, dodaje, że w przeciwieństwie do innych form wsparcia ten instrument nie wymaga rozliczania się z tego, na co przyznane w jego ramach środki (maksymalnie 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli 8 tys. zł) zostały wydatkowane. Wystarczy bowiem dokument potwierdzający podjęcie pracy poza miejscem zamieszkania.
Natomiast w 2016 r. znacząco zmniejszyło się zainteresowanie bonem stażowym. Stanowi on gwarancję skierowania do odbycia półrocznego stażu u wskazanego przez bezrobotnego pracodawcy, jeśli ten zobowiąże się do zatrudnienia go przez kolejne sześć miesięcy. W 2015 r. po ten typ bonu sięgnęło 9 tys. bezrobotnych, a w ubiegłym roku już tylko 3,4 tys.
– Taki spadek zaobserwowaliśmy nie tylko w przypadku bonu stażowego, ale też samych praktyk. Jest to spowodowane głównie tym, że od początku 2016 r. wprowadzony został nowy typ refundacji kosztów zatrudnienia – informuje Grażyna Laurowska.
Sprowadza się on do tego, że pracodawca, który zatrudni młodego bezrobotnego na 12 miesięcy, ma pokryte przez ten okres koszty jego pensji i składek do wysokości najniższego wynagrodzenia (ale musi go utrzymać w zatrudnieniu przez następny rok).
– Refundacja jest adresowana do tej samej grupy docelowej co bon, a daje większe korzyści zarówno bezrobotnemu, który może liczyć na stabilną, dwuletnią pracę, jak i pracodawcy, który otrzymuje na niego przez rok łącznie ponad 25 tys. zł wsparcia – wskazuje Tomasz Zawiszewski, dyrektor PUP w Bydgoszczy.
Małgorzata Pliszka zwraca jednak uwagę, że refundacja w systemie 12+12 została wprowadzona tylko na dwa lata. Dlatego możliwe, że w przyszłym roku, gdy nie będzie już dostępna, liczba osób korzystających z bonów stażowych ponownie wzrośnie.
Wspomniana nowelizacja ustawy z 20 kwietnia 2004 r. wprowadziła nowe instrumenty skierowane nie tylko do osób młodych, lecz także do takich, które wracają na rynek pracy po przerwie związanej z opieką nad dzieckiem lub innym członkiem rodziny. Należą do nich świadczenie aktywizacyjne i grant na telepracę. Ta pierwsza forma wsparcia to dofinansowanie do wynagrodzenia rodzica w wysokości 30 lub 50 proc. najniższej pensji przez okres odpowiednio 18 lub 12 miesięcy. Z kolei grant na telepracę pozwala na stworzenie miejsca pracy dla bezrobotnego rodzica, który ma dziecko poniżej 6. roku życia lub opiekuje się osobą zależną. Statystyki resortu pokazują, że w 2016 r. tylko 19 osób podjęło pracę w ramach świadczenia aktywizacyjnego, a jedna – grantu na telepracę. W 2015 r. było ich 39 oraz sześć.
– Od samego początku, gdy świadczenie i grant zostały wprowadzone, żaden pracodawca ani bezrobotny nie zgłosił potrzeby ich uzyskania – podkreśla Tomasz Zawiszewski.
Dodaje, że wpływ na to mają większa biurokracja i bardziej skomplikowane zasady korzystania z tych instrumentów. Dlatego pracodawcy wolą sięgać po prostsze, a równie atrakcyjne finansowo formy aktywizacji.