Aby montować i serwisować kotły gazowe, potrzeba rocznej praktyki oraz wielu certyfikatów i uprawnień. Biznes jest jednak opłacalny i perspektywiczny.
W Polsce wciąż w wielu kamienicach funkcjonują przestarzałe gazowe ogrzewacze wody, zaś w domach kotły mające lata świetności dawno za sobą. Ludzie coraz częściej decydują się na wymianę tych urządzeń. Zmusza ich do tego nie tylko niewielka sprawność działania tych pieców, ale zwykła oszczędność. - Stare urządzenia, mniej szczelne, są nieekonomiczne. Nowoczesne, kondensacyjne, zużywają mniej gazu. A to bardzo ważny czynnik, zwłaszcza w sytuacji rosnących cen paliw - twierdzą instalatorzy. Według nich potencjał na rynku dla tego typu usług jest więc ogromny, a konkurencja, zwłaszcza w przypadku instalacji gazowych, które wymagają od serwisanta dodatkowych uprawnień, jest wciąż niewielka.

Nie ma kto naprawiać

Właściciele domów inwestują w wymianę lub modernizację kotłów nie tylko przy okazji podwyżek cen gazu. Instalatorzy notują większy ruch w interesie również w okresie większych mrozów. Niestety pogoda nie tylko pomaga w tym biznesie, ale również przeszkadza. Ostatnio zimy w naszym kraju nie były tak srogie jak tegoroczna. A przy mniejszych mrozach klienci rzadko decydują się na inwestycje w systemy grzewcze.
- Niezależnie od warunków atmosferycznych na rynku zauważalna jest tendencja do wymiany starych urządzeń na nowe z uwagi na utrudniony dostęp do części zamiennych i serwisów specjalizujących się w naprawy archaicznych kotłów - wyjaśnia Jarosław Kowalski, prowadzący firmę instalatorską w Kielcach. Według niego taka sytuacja zmusza klientów do poszukiwania nowszych technologii. Sięgają oni nie tylko po urządzenia gazowe, ale również media wykorzystujące olej opałowy czy gaz płynny (LPG). Niezwykłą popularność zyskują ponadto kolektory solarne łączone z systemami gazowymi. - W województwie świętokrzyskim to rozwiązanie cieszy się rosnącym zainteresowaniem, tym bardziej że kupujący takie instalacje mogą ubiegać się o zwrot części wydatków z urzędów gminy - dodaje. Choć eksperci są zgodni, że te tzw. solary to najbardziej perspektywiczny segment tego rynku, to wciąż pod względem liczby zamówień i zgłoszeń serwisowych dominują tradycyjne kotły gazowe. Ich udział w rynku szacuje się na ok. 60 proc.

Rynek z wielkim potencjałem

Choć najpopularniejsze są kotły gazowe (paliwo to jest najtańsze), to szybko rośnie liczba użytkowników kotłów na takie paliwa stałe, jak ekogroszek, pelet czy biomasę. Najrzadziej używane są te elektryczne (to najdroższe źródło ciepła).
Na piece gazowe decydują się przede wszystkim właściciele domków jednorodzinnych. I to nie tylko tych nowych.
- Także ci, którzy byli podłączeni do tzw. ogrzewania miejskiego, odcinają się od tych instalacji i decydują na ogrzewanie indywidualne - wyjaśnia Piotr Andrzejewski z firmy Pian-Proj.
Według szacunków na taką wymianę czeka ok. 20-30 proc. domów.
- To wielki potencjał - dodaje.
Do tego dochodzą również piece w wielu kamienicach. Część mieszkańców nielegalnie montowało instalacje gazowe w piecach kaflowych. Takie rozwiązania nie mają atestów i stwarzają realne zagrożenie. Potrzebne dla ich sprawnego funkcjonowania są kanały spalinowe i wentylacyjne, których w starym budownictwie nie ma.
- Wymiana takich urządzeń na nowe jest zatem kwestią czasu - oceniają przedstawiciele firm instalatorskich.
Nadzór budowlany co roku prowadzi bowiem kontrole instalacji grzewczych, a co sześć miesięcy - instalacji wentylacyjnej i spalinowej.
- Ponadto Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wciąż rozszerza sieć gazową w naszym kraju - podkreśla Piotr Andrzejewski.

Start nie jest drogi

Aby zostać serwisantem instalacji grzewczych, nie trzeba mieć dużych pieniędzy. Na uruchomienie działalności wystarczy nawet kilkanaście tysięcy złotych. Tyle kosztują najprostszy zestaw specjalistycznych narzędzi oraz niezbędne kursy, szkolenia i certyfikaty. Za najprostszy manometr do wyregulowania ciśnienia gazu i zestaw do prób ciśnieniowych zapłacimy ok. 10 tys. zł. Te bardziej zaawansowane technicznie mogą kosztować nawet dwa razy tyle. Wykrywacz gazu, niezbędny atrybut każdego montera-serwisanta to wydatek kolejnych minimum 600 zł. Profesjonalny sprzęt tego typu kosztuje już 2 tys. zł. Warto dodać, że narzędzia co roku trzeba poddawać badaniom i legalizacji (np. w Urzędzie Dozoru Technicznego czy przedsiębiorstwach takich, jak m.in. Kopalnia Doświadczalna Barbara). To koszt rzędu 150-190 zł.
Dodatkowo w przypadku obsługi pieców gazowych musimy posiadać również palnik do tzw. lutowania twardego (zapłacimy za niego, razem z paczką lutu i specjalną pastą, około 450 zł).
Do tego dochodzą oczywiście koszty związane z posiadaniem samochodu, biura, telefonu, komputera oraz pracowników.
Eksperci radzą jednak, by na początek zacząć działalność w pojedynkę. Oprócz wykształcenia w tym kierunku (zdobytego np. w technikum lub szkole zawodowej) niezbędne jest bowiem doświadczenie.
- To można zdobyć jedynie poprzez praktykę. Najlepiej na minimum rok zostać serwisantem w jednej z dużych firm instalatorskich lub u któregoś z przedstawicieli producentów pieców. Wiedza uzyskana w ten sposób będzie procentować w dalszej działalności - radzi Jarosław Kowalski.

Uprawnienia i certyfikaty

Do wykonywania tego zawodu nie wystarczy jednak sama wiedza, potrzebne są również specjalne zezwolenia. Najważniejsze jest uzyskanie uprawnień wydawanych przez Okręgowe Inspektoraty Gospodarki Energetycznej oraz komisję kwalifikacyjną Stowarzyszenia Polskich Energetyków. Tam egzaminy należy zdawać co 5 lat.
Jeśli w naszej firmie będziemy instalować systemy grzewcze, a nie tylko je serwisować, potrzebne będzie również zdobycie uprawnień dozorowych (tymi musi wykazać się kierownik budowy).
Niezbędne jest ponadto posiadanie certyfikatów, które otrzymamy przechodząc kolejne szkolenia serwisowe. Osobne certyfikaty należy posiadać do każdego rodzaju, jak i marki kotła. Odpowiednie kursy organizują producenci pieców oraz ich przedstawiciele. Często takie szkolenia są bezpłatne. Maksymalnie zapłacimy ok. 200 zł. Zdaniem fachowców dobrze, gdy monter/serwisant posiada kilka certyfikatów. Pozwoli to mu wówczas obsługiwać znacznie więcej modeli pieców, a zatem zdobyć więcej klientów.
- Z liczbą tych certyfikatów też nie można przesadzać. Wystarczą 2-4. Jeśli będzie ich zbyt dużo, to pracownik może mieć problem z opanowaniem serwisu każdego pieca - przestrzega Jarosław Kowalski.

Sztuka zdobywania klientów

Gdy już posiadamy niezbędne certyfikaty oraz narzędzia, możemy zacząć zdobywać klientów. Na wstępie specjaliści radzą, by określić się, w którym segmencie tego rynku chcemy działać.
- W przypadku instalacji gazowych nie ma zbyt dużej rywalizacji, bo skutecznie potencjalnych przedsiębiorców odstrasza konieczność posiadania specjalnych uprawnień. Na rynku instalacji olejowych czy LPG konkurencja jest już większa - mówi przedstawiciel spółki Pian-Proj.
Pozyskiwanie klientów nie jest proste. Nawet zostając serwisantem u przedstawiciela handlowego dużego producenta, musimy zdobywać ich na własną rękę.
- Z czasem, kiedy wyrobimy już sobie markę, sami będą do nas przychodzić - uspokaja Jarosław Kowalski.
Według niego najlepiej zdobyć dużych klientów instytucjonalnych. Swoją ofertę można zatem kierować do urzędów, spółdzielni mieszkaniowych, szpitali, szkół i uczelni itp. Nie można zapomnieć jednak o klientach indywidualnych. Pozyskać można ich m.in. zostawiając swoje wizytówki w hurtowniach pieców grzewczych, takich, jak np. Castorama czy Leroy Merlin.
- Klient, kupując tam piec, od razu poszukuje fachowców, którzy go zainstalują i ewentualnie potem będą serwisować - wyjaśniają eksperci.
Najbardziej opłaca się właśnie serwisowanie instalacji i wykonywanie przeglądów.
- Montaż pieców to jednorazowy zysk, najlepiej gdy potem można je na zasadzie wyłączności okresowo doglądać - wyjaśniają przedstawiciele branży.
W tym celu warto zawierać umowy na stałą współpracę w zakresie przeglądów. Taka formuła zapewni nam utrzymanie klienta, ale jednocześnie spowoduje, że będzie trzeba uruchomić pogotowie gazowe. Taki system wymagać będzie zatrudnienia pracowników na dwie zmiany, minimum dwóch samochodów oraz sekretarki w biurze zgłoszeń.

Ile można zarobić

Instalatorzy zgodnie podkreślają, że ich praca nie jest łatwym kawałkiem chleba.
- Zyski można liczyć dopiero po rozkręceniu działalności. A to minimum dwa, trzy lata. Na początek starcza na utrzymanie - mówi właściciel jednej z podwarszawskich firm.
Według niego, aby utrzymać się w tej branży, należy inwestować.
- Przy umiejętnym rozwoju firmy po dwóch latach możemy liczyć na zarobki 10 tys. zł miesięcznie - zaznacza.
Dodatkowe wpływy możemy uzyskać oferując sprzedaż kotłów.
To - zdaniem fachowców - opłacalne zajęcie jedynie przy sprzedaży na większą skalę.
- Konkurencja hurtowni jest duża, a uzyskanie rabatów u nich nie jest proste. Przy zarobku rzędu 3 proc. na jednym piecu nie warto bawić się więc w detal - podsumowuje nasz rozmówca.
WYMAGANE KWALIFIKACJE
Zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej z 28 kwietnia 2003 r. w sprawie szczegółowych zasad stwierdzania kwalifikacji przez osoby zajmujące się eksploatacją urządzeń, instalacji i sieci energetycznych, muszą one wykazać się znajomością:
• zasad budowy, działania oraz warunków technicznych obsługi urządzeń, instalacji i sieci energetycznych,
• zasad eksploatacji oraz instrukcji eksploatacji urządzeń, instalacji i sieci energetycznych,
• ogólnych zasad racjonalnej gospodarki energetycznej,
• warunków wykonywania prac kontrolno-pomiarowych i montażowych,
• zasad i wymagań bezpieczeństwa pracy i bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz umiejętności udzielania pierwszej pomocy,
• instrukcji postępowania w razie awarii, pożaru lub innego zagrożenia bezpieczeństwa obsługi lub otoczenia.
Egzamin przeprowadza się na wniosek osoby zainteresowanej lub na wniosek pracodawcy zatrudniającego osobę prowadzącą eksploatację sieci, urządzeń i instalacji energetycznych. Koszt egzaminu kwalifikacyjnego wynosi 10 proc. minimalnego wynagrodzenia za wniosek.