Unia Pracy zarzuca Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej, że nowelizacja przepisów przeciwpożarowych w kodeksie pracy została przeprowadzona po to, by dać zarobić Ochotniczej Straży Pożarnej, na czele której stoi wicepremier Waldemar Pawlak (PSL). Minister Jolanta Fedak (PSL) odpiera zarzuty i podkreśla, że zmiana prawa jest podyktowana dyrektywami unijnymi.

Przedstawiciele UP złożyli dziś petycję w tej sprawie na ręce minister pracy. "Czy sensowne jest zobowiązanie przedsiębiorców, zatrudniających nawet jedną osobę, do wyznaczania pracowników, odpowiedzialnych za ochronę przeciwpożarową i ewakuację? Koszt przeszkolenia pracownika, tj. ponad 1000 zł, to suma niebagatelna dla większości małych firm rodzinnych" - pisze partia.

"Podejrzewamy, że zmiana kodeksu pracy była zrobiona przez panią Fedak po to, aby straże pożarne w kraju, gdzie szefem jest pan Pawlak, miały możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy" - powiedział przewodniczący UP Waldemar Witkowski.

Fedak: KE groziła ukaraniem Polski, jeśli nie zmienimy prawa

Minister Fedak na spotkaniu z delegacją UP podkreśliła, że nowelizacja kodeksu pracy, której inicjatorem jest jej resort, polega jedynie na implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, która mówi, że obowiązki związane ze szkoleniem przeciwpożarowym należy polecić pracownikowi firmy. Zdaniem minister Unia Europejska z pewnością się nie wycofa z wymogu szkolenia pracowników.

"Cztery lata prowadziliśmy dyskusję z Komisją Europejską na ten temat. Staliśmy na tym stanowisku, że dotychczasowe przepisy przeciwpożarowe (...) są dość restrykcyjne i wystarczające, żeby implementować tą dyrektywę. Niemniej Komisji Europejskiej przez cztery lata nie udało nam się przekonać" - powiedziała Fedak.

Podkreśliła, że Komisja groziła ukaraniem Polski, jeśli nie zmienimy prawa. "Było postępowanie przed Europejskimi Trybunałem Sprawiedliwości na ten temat. Sprawa nie jest jeszcze wycofana z ETS-u. Mamy nadzieję, że jak ta nowelizacja 18 stycznia wejdzie w życie to Komisja Europejska wycofa wniosek z ETS-u i nie będzie wobec nas prowadziła dalszego postępowania" - powiedziała minister pracy.

Fedak zaznaczyła, że jej resort chce, by zmiany w prawie nie były dolegliwe dla małych przedsiębiorców. "Zwróciłam się do Inspektora Pracy, aby zwłaszcza małe firmy nie były tutaj przez nich zbyt restrykcyjnie potraktowane i aby ich kontrole miały charakter instruktażowy, a nie były zagrożone grzywnami" - mówiła Fedak.



Firmy, zmuszone sprostać nowym wymogom, poniosą ogromne koszty

O nowych obowiązkach bhp w kodeksie pracy pisała wczoraj "Gazeta Prawna". Zmiana przepisów sprawi, że od 18 stycznia każdy pracodawca - nawet taki, który zatrudnia tylko jedną osobę - musi wyznaczyć pracownika odpowiedzialnego za ochronę przeciwpożarową, ewakuację i udzielenie pierwszej pomocy.

Problem w tym, iż zgodnie z przepisami o ochronie przeciwpożarowej, taka osoba musi posiadać odpowiednie kwalifikacje: co najmniej średnie wykształcenie oraz ukończone szkolenie na inspektora ochrony przeciwpożarowej. Kosztuje ono obecnie 1,2 tys. zł. Oznacza to, że firmy, zmuszone sprostać nowym wymogom, poniosą ogromne koszty. A za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących bhp grozi im kara do 30 tys. zł.

Zmianę przepisów kodeksu pracy skrytykował też dziś poseł Janusz Palikot (PO). "Nie wiem, w czyjej głowie urodził się ten pomysł. Czy w głowie unijnego biurokraty, polskiego urzędnika, czy strażackiego lobbysty - jest mi to obojętne, bo dla każdej z tych głów mam tylko jedną opinię: to jest chore, to jest paranoja" - napisał na swoim blogu. Zapowiedział też, że poprosi sejmową komisję Przyjazne Państwo, której jest przewodniczącym, o przeanalizowanie tej inicjatywy i przeciwstawienie się jej.