Związkowcy chwalą pomysł wprowadzenia wolnego na opiekę nad niesamodzielnymi krewnymi. Pracodawcy są przeciw, bo ich zdaniem Polacy już teraz mają długie urlopy.
Minimalny wymiar urlopu wypoczynkowego w wybranych krajach UE / Dziennik Gazeta Prawna
Propozycja wprowadzenia wolnego na opiekę nad niesamodzielnymi krewnymi dzieli partnerów społecznych. Każda ze stron przedstawia własne argumenty. Związkowcy podkreślają, że ze względu na starzenie się społeczeństwa zatrudnieni muszą zyskać czas na zajęcie się np. chorymi rodzicami. Z kolei pracodawcy wskazują, że krajowe przepisy już teraz umożliwiają taką opiekę, a dodatkowe wolne źle wpłynie na gospodarkę.
Te wątpliwości będzie musiała wziąć pod uwagę Komisja Europejska. Przedstawiła już projekt nowej dyrektywy unijnej, z której wynika, że każdy pracownik ma mieć prawo do pięciu dni urlopu opiekuńczego w roku i zwolnienia z pracy w razie nagłych wypadków rodzinnych. Zatrudnionym ma przysługiwać za ten czas płaca w wysokości nie niższej niż wynagrodzenie chorobowe.
Za długo?
– Skoro celem dyrektywy ma być ułatwienie godzenia obowiązków zawodowych i rodzinnych, to przepisy muszą dostrzegać to, że coraz częstszym wymogiem staje się opieka nad osobami starszymi, niesamodzielnymi, chorymi. Dlatego propozycję wprowadzenia urlopu opiekuńczego trzeba ocenić pozytywnie – uważa Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Podobne zdanie ma Komisja Europejska. Swój pomysł uzasadnia tym, że możliwość skorzystania choćby z krótkiego wolnego na opiekę nad krewnym ułatwi pracownikom znalezienie równowagi między pracą i rodziną, a jednocześnie ograniczy przypadki ich zupełnego wycofania się z rynku pracy.
– Sam cel dyrektywy rozumiemy i wspieramy, ale powstaje wątpliwość, czy tak szczegółowe rozwiązania powinny być regulowane na poziomie unijnym i w oderwaniu od realiów danych państw członkowskich – tłumaczy Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Przypomina, że osoby zajmujące się niesamodzielnymi krewnymi mogą liczyć na zasiłek opiekuńczy. Z kolei pracujący rodzic dziecka do 14 roku życia ma prawo do dwóch dni (16 godz.) płatnego zwolnienia z pracy.
– Zatrudnieni mogą też korzystać z czterech dni urlopu na żądanie, które umożliwiają im opiekę np. w przypadku nagłych, nieprzewidzianych zdarzeń w rodzinie. Nie ma więc potrzeby wydzielania kolejnego urlopu. Tym bardziej że już teraz w Polsce obowiązuje jeden z najwyższych wymiarów wypoczynku w UE – podkreśla Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP.
Podstawowy wymiar urlopu w Polsce to 20 dni, a więc tyle, ile przeciętnie w większości krajów UE. Wraz ze stażem pracy zatrudnieni zyskują jednak szybko dodatkowe sześć dni wypoczynku (w szczególności ze względu na to, że do 10-letniego stażu uprawniającego do wyższego wymiaru doliczane są lata za okres nauki, np. za ukończenie studiów – aż osiem lat). A to oznacza, że zdecydowanej większości pracowników w Polsce przysługuje 26 dni wypoczynku rocznie, czyli znacznie powyżej unijnej średniej.
– Jeśli KE chce zmieniać przepisy, nie może ignorować tak istotnych różnic pomiędzy państwami w zakresie czasu wolnego od pracy – uważa Wioletta Żukowska-Czaplicka.
Bez alternatywy?
Argumenty pracodawców są racjonalne, ale eksperci chwalą propozycje unijne. Podkreślają, że wymaga tego obecna sytuacja demograficzna.
– Polityka prorodzinna w ostatnim czasie skupiała się na kwestii wzrostu liczby urodzeń. Mniej mówi się o konieczności zapewnienia pomocy w opiece nad osobami starszymi i niesamodzielnymi, a tych przybywa. To utrudnia prowadzenie karier zawodowych – tłumaczy prof. Irena Kotowska, dyrektor Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej.
Wskazuje, że dodatkowe uprawnienia nie wpłyną negatywnie na postrzeganie rodziców lub osób młodszych na rynku zatrudnienia.
– Przede wszystkim dlatego, że zaczyna brakować rąk do pracy i firmy nie mogą sobie pozwolić już na rozbudowaną selekcję kandydatów. Poza tym zatrudniony, który wie, że może godzić obowiązki zawodowe z rodzinnymi, pracuje wydajniej i zależy mu na utrzymaniu tego konkretnego etatu, bo nie ma pewności, czy w innych firmach nie będzie to problemem – podsumowuje prof. Kotowska.