Żadna z ustaw zdrowotnych nie będzie obowiązywać, bo Kancelaria Premiera nie zamierza ich publikować w Dzienniku Ustaw. Pacjenci nie zyskają swojego rzecznika, a dotychczasowy katalog ich praw nie będzie rozszerzony. Wątpliwości co do decyzji Kancelarii Premiera o niepublikowaniu podpisanych ustaw mają eksperci i prawnicy.
Ustawy zdrowotne podpisane w listopadzie przez prezydenta nie zostaną opublikowane w Dzienniku Ustaw - dowiedziała się GP. To oznacza, że ustawa o rzeczniku praw pacjenta, o akredytacji w ochronie zdrowia i konsultantach, które miały zacząć obowiązywać od początku tego roku, nie wejdą w życie. Jak wynika z wyjaśnień uzyskanych w Kancelarii Premiera, ustawy nie mogą być opublikowane, bo prezydent zawetował tzw. ustawę wprowadzającą, która określała daty wejścia w życie także pozostałych z tzw. pakietu zdrowotnego.
W praktyce oznacza to fiasko reformy systemu ochrony zdrowia według pomysłu Platformy Obywatelskiej. Jednak zdaniem ekspertów decyzja podjęta w Kancelarii Premiera może być bezprawna. Prawnicy podkreślają, że ustawy uchwalone w prawidłowy sposób muszą być publikowane w Dzienniku Ustaw.

Bezużyteczne prawo

Trzy z sześciu ustaw z pakietu zdrowotnego prezydent podpisał 26 listopada. Ustawa o akredytacji i ustawa o konsultantach została przesłana do Kancelarii Premiera dwa dni później, natomiast ustawa o prawach pacjenta - 1 grudnia. Mimo to w Kancelarii Premiera podjęto decyzję o ich niepublikowaniu w Dzienniku Ustaw.
- Jednocześnie do Ministerstwa Zdrowia zostało skierowane pismo o przygotowanie nowych rozwiązań prawnych w zakresie ustaw, które nie mogą być opublikowane - mówi Hanka Babińska, zastępca dyrektora Departamentu Rady Ministrów.
Wczoraj sprawa ta była omawiana w resorcie zdrowia.
- Analizujemy możliwe rozwiązania. Zależy nam, aby przepisy trzech podpisanych ustaw weszły w życie. W ciągu dwóch tygodni ogłosimy decyzję, czy zostaną one odpowiednio znowelizowane, czy też przygotujemy całkiem nową ustawę wprowadzającą - zapewnia Jakub Gołąb, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
To oznacza, że do tego czasu podpisane ustawy pozostają martwym prawem.



Kontrowersyjna decyzja

Decyzja o niepublikowaniu w Dzienniku Ustaw aktów, które zostały uchwalone przez Sejm, a następnie zyskały też akceptację prezydenta, dla większości prawników jest kontrowersyjna.
- Nie ma żadnych przesłanek do niepublikowania w Dzienniku Ustaw aktu, który przeszedł całą drogę legislacyjną i został uchwalony w prawidłowy sposób. Brak w ustawie daty wejścia jej w życie również nie stanowi podstawy do zaniechania jej publikacji - uważa Leszek Koziorowski, wspólnik w Kancelarii Prawnej Gessel.
Takiego samego zdania jest prof. Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, wiceprezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Legislacji i współtwórca zasad techniki prawodawczej.
- Te ustawy będą musiały być ogłoszone w Dzienniku Ustaw, ale nie jest już pewne, czy wejdą w życie - zauważa profesor.
Tłumaczy, że zgodnie z ustawą z 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 68, poz. 449), jeżeli ustawa nie określa dokładnie daty wejścia jej w życie, to standardowo zaczyna obowiązywać po upływie 14 dni od dnia jej ogłoszenia.
- Jednak w przypadku podpisanych ustaw zdrowotnych zastosowanie tego przepisu jest bardzo wątpliwe, bo stosuje się go, jedynie gdy w ustawie, ze względu na błąd, nie zostanie określona data wejścia jej w życie - mówi Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz.
Wskazuje, że w podpisanych ustawach był przepis o wejściu ich w życie. Tyle że odsyłał on do ustawy wprowadzającej, która została zawetowana przez prezydenta.

Nie będzie rzecznika

Brak publikacji ustaw zdrowotnych podpisanych przez prezydenta to przede wszystkim zła informacja dla pacjentów. Niewejście w życie przepisów ustawy o prawach pacjenta pozbawia ich nowych przywilejów. Od tego roku ich katalog miał być poszerzony.
Przede wszystkim chory miał mieć prawo żądać od lekarza zajmującego się jego leczeniem zwołania konsylium lekarskiego lub zasięgnięcia opinii innych specjalistów. Z takiej możliwości pacjent mógłby skorzystać w sytuacji, gdy nie zgadza się z metodą jego leczenia. Lekarz co prawda miał mieć możliwość odrzucenia prośby pacjenta, gdyby uznał ją za bezzasadną, ale jednocześnie miałby obowiązek odnotowania tego w dokumentacji medycznej chorego.
Od takiej decyzji pacjentowi przysługiwałaby możliwość odwołania się m.in. do Rzecznika Praw Pacjenta. Ta nowa instytucja miała powstać w tym roku i zajmować się wyłącznie sprawami chorych, których prawa są łamane. Dzięki temu pozycja poszkodowanych, którzy dochodzą swoich praw przed sądami, miała być wzmocniona. Rzecznik bowiem miał mieć takie same uprawnienia, jakimi obecnie dysponuje np. Rzecznik Praw Obywatelskich. To oznacza, że miał mieć możliwość np. kierowania spraw do sądu, występowania w nich jako strona, powoływania biegłych i zlecania przygotowywania niezbędnych opinii i ekspertyz.
- Jestem zwolennikiem powstania tej instytucji. Jej brak oznacza, że pacjenci poszkodowani np. przez lekarzy w dalszym ciągu będą mieli bardzo utrudnioną drogę dochodzenia swoich praw - uważa Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Praw Pacjenta Primum Non Nocere.
12 stycznia 2009 r. w GP płyta PIT-y
Program do wypełniania PIT-ów za 2008 rok