NFZ płaci za zdalne konsultacje kardiologiczne i geriatryczne. Jeden warunek – do współpracy trzeba znaleźć lekarza spoza ośrodka miejskiego. Zainteresowanie jest minimalne
Dziennik Gazeta Prawna
SŁUŻBA ZDROWIA
Umowę z funduszem na telekonsylia podpisało 16 placówek. Korzyści dla chorych na terenach wiejskich są oczywiste – nie muszą szukać specjalisty ani czekać w kolejce na przyjęcie. W sumie odbyły się 632 konsultacje, głównie związane z chorobami serca. Część placówek nie wykonała jednak żadnej usługi. Podstawowe bariery to przeszkody techniczne i mentalność lekarzy.
Jedyne regiony, w których udało się wirtualnie „połączyć w pary” lekarzy rodzinnych i specjalistów, to Mazowsze, Małopolska i Dolny Śląsk. Na Podkarpaciu nie wykonano ani jednej takiej konsultacji.
W Lublinie poradnia Cuprum-Med kupiła sprzęt umożliwiający wykonanie odpowiednich badań (koszt stanowiska to kilka tysięcy złotych), a potem pracownicy jeździli po wiejskich terenach szukać placówek podstawowej opieki zdrowotnej, które nawiążą z nimi współpracę. Patent jest prosty: kardiolodzy mogą w każdym momencie pomóc w diagnozowaniu pacjenta, który przyszedł po poradę do swojego lekarza rodzinnego na wsi. – Dzięki specjalnej aparaturze lekarze mogą do nas wysłać zapis EKG oraz tonowy odsłuch serca – tłumaczy Danuta Dróżdż, prezes Cuprum-Med. Oferowali nawet szkolenia. – To istotne, bo na przykład pielęgniarki, które pomagają w obsłudze administracyjnej, mają czasem ponad 60 lat i nie mają doświadczenia w pracy z komputerem, a już tym bardziej z wysyłaniem choćby e-maili – dodaje prezes.
Jak na razie udało się zwerbować trzy placówki. Rozliczono około setki konsultacji. – Były sytuacje, w których nasza pomoc była bardzo potrzebna. Kilka razy kierowaliśmy pacjenta od razu do szpitala. Chodzi przede wszystkim o kontrole osób z chorobami wieńcowymi, o rozpoznanie w odpowiednim momencie stanu przedzawałowego – dodaje. Na razie trudno mówić o tym, żeby inwestycja się zwróciła.
Opór lekarzy rodzinnych jest duży. Nie otrzymują za telekonsultacje pieniędzy – wynagrodzenie otrzymuje kardiolog (ok. 70 zł).
– Kolejnym problem jest też to, że lekarze rodzinni niechętnie słuchają uwag kolegów z miasta – opowiada jeden z pracowników placówki, która podpisała kontrakt z NFZ na tę usługę. Jest też problem formalny: lekarz musi mieć podpis elektroniczny albo korzystać z ePUAP. Poza tym wątpliwości budzi ochrona danych osobowych, nie ma jasności, czy można je przesyłać e-mailem od lekarza do lekarza. Centralnej platformy do wymiany danych nie ma.
Na Podkarpaciu – poradnia kardiologiczna w Przemyślu podpisała umowę z NFZ na wykonywanie takich usług. Na razie nie rozliczono jednak żadnej wizyty – chętnych lekarzy rodzinnych do współpracy brak.
Nie wypalił również pilotaż nowego rozwiązania, który miał prowadzić Instytut Medycyny Wsi. Przepisy wprowadzone w 2015 r. umożliwiły działanie od strony prawnej, a KRUS obiecywał, że pomoże sfinansować sprzęt dla wiejskich lekarzy. – Potem temat umarł, a my nie mieliśmy pieniędzy, żeby kupić sprzęt i potem sfinansować badania – przyznaje Andrzej Horoch z instytutu.
Jak na razie największe doświadczenie w telekonsultacjach mają Mazowsze i Małopolska. Na południu Polski placówki podpisały umowy o współpracy z 22 przychodniami. – Z 12 w telekonsyliach kardiologicznych i 10 w geriatrycznych – mówi Aleksandra Kwiecień, rzeczniczka małopolskiego oddziału funduszu. Do końca 2016 r. przeprowadzono w sumie 209 konsultacji – głównie kardiologicznych, 13 było geriatrycznych. Jednak i tam lekarze narzekają na kłopoty ze znalezieniem partnerów ze wsi.
Firma komputerowa Comarch, która przygotowała system umożliwiający prowadzenie telekonsyliów, przyznaje, że pomimo finansowania z NFZ zainteresowanie nim jest nikłe. – Dużo większe jest ze strony miast zgłaszających się do programu Miasto Zdrowia, na które otrzymaliśmy finansowanie unijne – mówi Marek Wiśniewski, rzecznik Comarchu. – W jego ramach zapewniamy zdalną pielęgniarkę, opiekę kardiologiczną czy usługi położnicze. Na przykład pacjent dostaje KTG badające pracę płodu w warunkach domowych z jednoczesną możliwością automatycznej transmisji danych badania i odbioru wyniku.
Z Raportu Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (opublikowany w 2016 r.) wynika, że tylko 3 proc. szpitali korzysta z rozwiązań telemedycznych i niewiele ponad 1 proc. innego rodzaju placówek.
Według ekspertów telemedycyna w końcu powinna się zacząć rozwijać, sprzyjać temu będą braki kadrowe i cięcie kosztów opieki zdrowotnej. ⒸⓅ
Lekarze rodzinni niechętnie słuchają uwag kolegów z miasta