Wejście w życie regulacji dotyczącej minimalnych wynagrodzeń w ochronie zdrowia może zostać przesunięte o trzy lub sześć miesięcy.
Grzegorz Byszewski zastępca dyrektora Centrum Monitoringu i Legislacji oraz ekspert Pracodawców RP w dziedzinie zdrowia / Dziennik Gazeta Prawna
Po protestach z czerwca 2016 r. rząd obiecał zająć się płacami pracowników medycznych. Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt specjalnej ustawy (o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych). Zgodnie z dotychczasowymi założeniami wyrównywanie pensji miałoby się zacząć już 1 lipca tego roku. Szkopuł w tym, że nie ma na to pieniędzy.
Projekt przewiduje, że podwyżki sfinansują placówki medyczne, ale już nie wspomina o przekazaniu im na to środków. Choć proponowane stawki minimalne są niskie i nie satysfakcjonują przedstawicieli lekarzy, pielęgniarek i innych zawodów, to i tak koszty są wysokie. Na etatach jest bowiem zatrudnionych ok. 438 tys. pracowników medycznych. W latach 2017–2022 koszt podwyżek dla wszystkich placówek ochrony zdrowia szacowany jest na ponad 9,5 mld zł.
– To jest rodzaj kompromisu pomiędzy potrzebami a możliwościami – kwitował niedawno zaproponowane stawki minister Konstanty Radziwiłł.
Ustawa ugrzęzła na etapie prac w rządzie, Ministerstwo Finansów przeszacowywało jej koszty. Projektem wciąż nie zajął się rząd, choć zmiany płac obiecywała też osobiście premier Beata Szydło.
W pakiecie z siecią
By przepisy faktycznie zaczęły działać od lipca, trzeba by je uchwalić w ekspresowym tempie. Znalezienie na nie finansowania w tak krótkim czasie jest mało prawdopodobne. Za to w drugiej połowie roku szanse na to są większe. Na koniec czerwca NFZ planuje rozwiązanie rezerw i chce z tego m.in. sfinansować podniesienie wyceny punktu, który jest podstawą rozliczeń poszczególnych procedur przez szpitale. Teraz to maksymalnie 52 zł (średnio ok. 51 zł), a wrosnąć miałaby do 54 zł.
Nieoficjalnie mówi się więc o tym, by przesunąć wejście w życie zmian do 1 października. Wtedy też ruszy sieć szpitali przyjęta w zeszłym tygodniu przez Senat. Inny scenariusz to wprowadzenie zmian dopiero od 1 stycznia.
– Na spotkaniu z nami w tym tygodniu wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko poinformowała, że wejście w życie regulacji w sprawie minimalnych wynagrodzeń może zostać przesunięte o kilka miesięcy, np. na początek przyszłego roku – mówi DGP Ludwik Węgrzyn, prezes Związku Powiatów Polskich i starosta bocheński. Podobne zapowiedzi usłyszeli też związkowcy. Ministerstwo na razie jednak o ewentualnej zmianie oficjalnie nie informuje. – Projekt w wersji przekazanej przez Ministerstwo Zdrowia pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów przewiduje, że pierwsze podwyżki wynagrodzeń pracowników medycznych, zarabiających poniżej minimum określonego w tej ustawie, będą miały miejsce 1 lipca 2017 r. Wspomniany projekt będzie w najbliższym czasie przedmiotem obrad Stałego Komitetu Rady Ministrów – poinformował nas resort. Zastrzegł jednak, że o jego ostatecznym kształcie zdecyduje parlament.
Tymczasem związkowcy już denerwują się opóźnieniami. Równocześnie liczą na to, że uda się np. na etapie prac w Sejmie podnieść zaplanowane przez ministerstwo wskaźniki.
– Mamy informacje, że wejście w życie tej ustawy może się opóźnić. My tej sprawy nie odpuścimy i jeśli politycy nie załatwią jej w sposób cywilizowany, w placówkach medycznych może dojść do protestów – mówi Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”. Dodaje, że poszczególne decyzje rządu rozbiły środowisko.
– Podwyżki dostały osobnym strumienie pielęgniarki i położne, a lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej podwyższono w zeszłym roku stawki za pacjentów – wyjaśnia.
Projekt obywatelski
Może się okazać, że w Sejmie ruszą prace nad dwoma projektami równocześnie. Środowiska medyczne przygotowały własną wersję przepisów o minimalnych płacach. Do 8 maja muszą złożyć 100 tys. podpisów, by zajął się nią Sejm. W ostatnich dniach Porozumienie Zawodów Medycznych (PZM) zaktywizowało członków – zbierają podpisy w szpitalach, na uczelniach medycznych, na branżowych konferencjach. – Mamy już ok. 70 tys. podpisów, z tego kilkanaście tys. zebrali rezydenci – mówi DGP Damian Patecki, wiceszef Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
TRZY PYTANIA

Z powodu tej ustawy protestów nie będzie

Temat wynagrodzeń w ochronie zdrowia był wielokrotnie tematem dyskusji w Radzie Dialogu Społecznego. Partnerzy społeczni dostali informację o tym, co się z nim dzieje?
Nie znamy kolejnych wersji projektu, ale w ubiegłą środę otrzymaliśmy zapewnienie ministra Konstantego Radziwiłła, że niedługo projekt zostanie przedstawiony na Radzie Ministrów i termin wejścia w życie – od 1 lipca tego roku – nie jest zagrożony. To może oznaczać, że praca w Sejmie nad projektem będzie niezwykle intensywna, co nie jest optymalnym rozwiązaniem. Do 1 lipca mamy tylko pięć posiedzeń Sejmu RP i sześć posiedzeń Senatu RP.
Warto dodać, że projekt wszyscy popierają tylko kierunkowo, ale są duże rozbieżności, jeśli chodzi o szczegóły. Pracodawcy RP nie wyobrażają sobie wprowadzenia go bez zapewnienia odpowiedniego wzrostu finansowania podmiotom leczniczym. Z kolei związki zawodowe wspominają, że proponowane stawki nie uzyskały ich akceptacji – są za niskie.
Czy z perspektywy pracodawców te rozwiązania są potrzebne, czy lepiej, by rząd nie mieszał się w kwestie wynagrodzeń?
Regulowanie płacy minimalnej nie jest co do zasady dobrym rozwiązaniem. Ale w ochronie zdrowia problemy narastały latami. Dlatego uważam, że projekt jest potrzebny. Niedofinansowany system ochrony zdrowia nie dba odpowiednio o kadry medyczne – co powoduje ich emigrację. To skutkuje chronicznym brakiem kadr – czasem już powodującym realne zagrożenie dla pacjentów. W sytuacji odpowiedniej liczby środków w systemie taka regulacja nie powinna nigdy ujrzeć światła dziennego, bo nadmiar regulacji szkodzi zarządzającym podmiotami leczniczymi.
Czy jeśli ustawa nie zostanie wprowadzona, istnieje realne zagrożenie masowymi protestami i strajkami?
Myślę że nie. Najsilniejszą grupą zawodową są pielęgniarki – a one otrzymały wzrost wynagrodzeń o 1600 zł w perspektywie 4 lat. Drugą silną grupą są lekarze, którzy i tak w ograniczonym zakresie są zainteresowani tym rozwiązaniem, ponieważ ich wynagrodzenie w większości podmiotów przewyższa proponowaną przez ministerstwo płacę najniższą. Inne grupy zawodowe są mniej liczne, więc mają mniejszą siłę przebicia. A propozycje minimalnych wynagrodzeń dla nich są na tyle niskie, że dla wielu osób nie ma różnicy czy one będą wprowadzone, czy nie. Wydaje mi się, że nie ma determinacji na dzisiaj na masowe strajki w ochronie zdrowia z powodu tej ustawy.