Parlament Europejski nie zgodził się na wydłużenie czasu pracy powyżej 48 godzin tygodniowo. To dobra informacja dla lekarzy, bo utrzymane zostaną przepisy, o które walczyli przez wiele lat.
Eurodeputowani odrzucili propozycję zmiany przepisów dotyczących czasu pracy. Ich przyjęcie oznaczałoby, że tygodniowy czas pracy mógłby być wydłużony za zgodą pracownika z 48 godzin do 65 godzin tygodniowo. Brak akceptacji stanowiska rządów państw unijnych przez Parlament Europejski cieszy polskich lekarzy. Zabiegali o to od wielu miesięcy. Dzięki tej decyzji, ich zdaniem, nie dojdzie do zmian niekorzystnych dla lekarzy.

Cały dyżur czasem pracy

Od 1 stycznia 2008 r. maksymalny czas pracy lekarzy wynosi 48 godzin. Jeżeli podpiszą oni dobrowolnie tzw. klauzulę opt-out, może on być wydłużony nawet do 78 godzin tygodniowo.
W środowisku lekarskim najwięcej kontrowersji wzbudzała propozycja podzielenia dyżuru medycznego. Od początku tego roku jest on wliczany do ogólnego czasu pracy lekarzy. Rada Unii Europejskiej chciała jednak podzielić go na tzw. czas aktywny i nieaktywny. Wprowadzenie w życie tego pomysłu spowodowałoby, że część dyżuru uznana za tzw. nieaktywną nie byłaby wliczana do czasu pracy. Spowodowałoby wydłużenie o kolejne godziny okresu, jaki lekarze musieliby spędzać w pracy.
- Od lekarza pełniącego dyżur w szpitalu wymaga się nie tylko obecności w miejscu pracy, ale przede wszystkim ciągłej gotowości do natychmiastowego udzielenia pomocy pacjentom - mówi Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL).
Zgoda Parlamentu Europejskiego na podział dyżuru lekarskiego spowodowałaby również komplikacje dotyczące sposobu ewidencjonowania aktywności lekarzy podczas dyżuru. W projekcie zmiany dyrektywy o czasie pracy proponowano ryczałtowe określenie części aktywnej i nieaktywnej dyżuru. To jednak, zdaniem samych lekarzy, mogłoby prowadzić do patologii. Aby obniżać koszty systemu ochrony zdrowia, np. okresy nieaktywnej części dyżurów byłyby sztucznie wydłużane. W efekcie wynagrodzenia lekarzy zmniejszałyby się.
Kwestią podziału czasu dyżuru lekarskiego już kilkakrotnie zajmował się także Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS). Stwierdził on jednoznacznie, że dyżur lekarski, podczas którego wymagana jest fizyczna obecność medyka na terenie placówki medycznej, musi być traktowany jako integralna część ogólnego czasu pracy. Dlatego podzielenie czasu dyżuru na dwie części byłoby sprzeczne z orzeczeniami ETS.

Wywalczone zmiany

Unijne przepisy dotyczące czasu pracy lekarzy obowiązują w Polsce dopiero od stycznia tego roku. Po wielu latach starań środowiska lekarskiego w 2007 roku została uchwalona nowelizacja ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. To dzięki niej czas pracy lekarzy nie może przekraczać 48 godzin tygodniowo (chyba że podpisana zostanie klauzula opt-out), a czas dyżuru jest wliczany do czasu pracy (wcześniej go nie wliczano). To zlikwidowało, a przynajmniej ograniczyło sytuacje polegające na tym, że lekarz, kończąc pracę na podstawie umowy o pracę, szedł na dyżur, a po jego zakończeniu ponownie rozpoczał wykonywanie swoich obowiązków.

Wyższe wynagrodzenie

Dzięki zmianie przepisów wzrosło wynagrodzenie lekarzy, szczególnie pracujących w szpitalach. Ich dyrektorzy, chcąc zapewnić wystarczającą obsadę lekarską na dyżurach, musieli zaproponować im wyższe wynagrodzenie. Z danych resortu zdrowia, zebranych na podstawie ankiet przesłanych do dyrektorów publicznych placówek medycznych, wynika, że np. w czerwcu tego roku wynagrodzenie lekarzy specjalistów wynosiło średnio ponad 7 tys. zł (płaca zasadnicza z dodatkami i wynagrodzeniem za dyżury).
Oczywiście, nowelizacja ustawy o zakładach opieki zdrowotnej ma i wady, a część jej przepisów jest bardzo różnie interpretowana. Dotyczy to okresu, w którym lekarzowi po dyżurze musi zostać udzielony odpoczynek. Teoretycznie w czasie każdej doby ma on prawo do 11-godzinnego nieprzerwanego odpoczynku. Ponieważ w szpitalach, które muszą zapewnić opiekę pacjentowi przez 24 godziny, brakuje specjalistów, ta zasada praktycznie nie jest przestrzegana.