W ciągu trzech tygodni przygotowany zostanie projekt rozporządzenia w sprawie przekazywania dotacji uczelniom niepublicznym. Obecnie dofinansowanie dostają tylko szkoły publiczne do studiów stacjonarnych.

Uczelnie niepubliczne, aby uzyskać dotacje, będą musiały spełniać szczegółowe kryteria, m.in. prowadzić studia doktoranckie lub kształcić w kierunkach uznanych przez państwo za strategiczne.
- Za takie będą przede wszystkim uznane kierunki inżynieryjne i techniczne oraz matematyka i fizyka - powiedziała wczoraj Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Według niej, wysokość środków, które w tym roku będą przeznaczone na dotacje dla uczelni, zależeć będzie od ściśle określonych w przygotowywanym rozporządzeniu kryteriów dla uczelni.
W opinii profesora Jerzego Woźnickiego, prezesa Fundacji Rektorów Polskich, wydanie takiego rozporządzenia byłoby pierwszym krokiem do zreformowania systemu finansowania szkół wyższych. W jego opinii bowiem, publiczne pieniądze powinny iść za studentem niezależnie od tego, w jakiej uczelni studiuje. Dzięki temu budżet przestałby dotować państwowe szkoły, w których jakość kształcenia nie jest na wysokim poziomie.
Obecnie maturzyści, którzy chcą rozpocząć naukę na uczelniach wyższych, mogą wybierać między bezpłatnymi studiami dziennymi na uczelniach publicznych a płatnymi na uczelniach prywatnych. W efekcie tego często zdarza się tak, że najzdolniejsi uczniowie trafiają do uczelni państwowych, z reguły bezpłatnych, choć niekoniecznie o najwyższym poziomie nauczania.
Według profesora Andrzeja Koźmińskiego, rektora Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego w Warszawie, gdyby szkoły prywatne otrzymywały dotację z budżetu, wówczas mogłyby konkurować o najlepszych studentów. Ich wybór uczelni nie zależałby bowiem od wysokości czesnego, ale od jakości studiów.
Izabela Rakowska-Boroń