Sejmowa podkomisja nadzwyczajna zdecydowała w czwartek, że będzie dalej pracować nad rządowym projektem zmian w ustawie o systemie oświaty, zakładającym m.in. obniżenie wieku obowiązku szkolnego z 7 do 6 lat. Wniosek PiS o odrzucenie tego projektu nie zyskał większości głosów.

Jak mówiła wnioskodawczyni Marzena Machałek, projekt rządowy jest "zły, szkodliwy, nieprzygotowany", a dalsza praca nad nim "nie jest celowa". Pozostali posłowie PiS po kolei wymieniali wady projektu, m.in. nieprzygotowanie szkół na przyjęcie młodszych dzieci, ułatwienie możliwości przekazywania przez samorządy szkół stowarzyszeniom, organizacjom i osobom prawnym, zmniejszenie uprawnień kuratorów, opiniowanie programów nauczania tylko przez dyrektorów szkół.

Za wnioskiem o odrzucenie projektu było czterech posłów podkomisji, cztery osoby były przeciw, jedna się wstrzymała.

Członkowie PiS, którzy krytykowali projekt rządowy, opowiedzieli się za to za dalszą dyskusją i pracami nad obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, przygotowanym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Zakłada on również obniżenie wieku obowiązku szkolnego, ale po wcześniejszym wprowadzeniu: obowiązkowego przedszkola dla 5-latków i finansowania przedszkoli z subwencji oświatowej. Wniosku w sprawie odrzucenia tego projektu nie było.

Według Zbigniewa Dolaty (PiS), w Gnieźnie żadna z siedmiu szkół podstawowych nie jest gotowa na przyjęcie sześciolatków, jest za to bardzo dobra baza przedszkolna, w tym roku oddano do użytku kolejną placówkę. Pytał on czy samorząd, który bardzo dużo inwestuje w przedszkola, będzie teraz stać na kosztowne zmiany w szkołach, skoro 6-latkom jest dobrze w przedszkolach.

Poseł krytykował także zapisy dotyczące ułatwienia przekazywania szkół. Według niego, szkoły będą mogły trafiać w ręce osób, które będą chciały na nich zarobić. Ponieważ w szkołach niepublicznych nie obowiązuje ustawa Karta Nauczyciela "będzie można powiedzieć, że pensum nie wynosi 18 godzin, lecz 36 i zwolnić połowę nauczycieli" - mówił Dolata.

Jego zdaniem, przepisy zgodnie z którymi dyrektor szkoły będzie zatwierdzał programy nauczania, może doprowadzić do tego, że np. na Opolszczyźnie zamiast polskiej historii dzieci będą się uczyć niemieckiej historii, jeśli będzie chciała tego większość. "Otwieracie (tym projektem) wrota stodoły na patologie" - podsumował.

"Ten czarny horror, który pan przedstawił nijak się ma do rzeczywistości" - ripostował Cezary Urban (PO). "Nam zarzuca się demagogię, a wam można zarzucić naiwność" - powiedziała Teresa Wargocka (PiS), zwracając uwagę, że konieczna jest ostrożność przy uchwalaniu prawa i branie pod uwagę ewentualnych choćby jednostkowych czarnych scenariuszy. "Przy wprowadzaniu każdej reformy edukacji popełniany jest ten sam błąd wynikający z założenia, że uczeń jest idealny, idealni są nauczyciele, rodzice i samorządowcy" - dodał jej kolega klubowy Lech Sprawka.

Posłowie PiS powoływali się też na opinie przygotowane przez Biuro Analiz Sejmowych. Według posłów, projekt jest w nich oceniany krytycznie. W jednej z nich, autorstwa Justyny Osieckiej- Chojnackiej, można m.in. przeczytać, że zawarta w uzasadnieniu do projektu "diagnoza sytuacji w zakresie regulowanych zagadnień jest w bardzo ograniczonym stopniu oparta na wynikach badań czy szczegółowych danych". "Szereg, ważnych dla koncepcji działania projektodawcy konstatacji o charakterze diagnozy jest ogólna i może prędzej stać się przedmiotem dyskusji, niż empiryczną przesłanką podejmowania decyzji" - napisała specjalistka.

Większość czasu podczas ponad 3-godzinnej dyskusji posłowie wypowiadali się na temat rządowego projektu.

Odnosząc się do projektu obywatelskiego wiceminister edukacji Krystyna Szumilas zauważyła, że proponowana zmiana zasad finansowania przedszkoli jest zmianą ustrojową. Przypomniała, że samorządy przejmując w 1990 r. prowadzenie przedszkoli otrzymały też środki na ich prowadzenie zawarte w dochodach własnych. "Były one tak skalkulowane by pokryć koszty utrzymania przedszkoli" - podkreśliła.

Jej zdaniem, gdyby teraz wprowadzono finansowanie przedszkoli z budżetu państwa, poprzez subwencję oświatową, trzeba by zmniejszyć dochody samorządów, a następnie dawać im dodatkowe środki. "Wydaje się to być krokiem do tyłu" - uznała.

Szumilas poinformowała, że tendencje do zamykania przedszkoli to już przeszłość. Według niej, w ostatnim roku powstały 372 nowe przedszkola, dzięki którym dodatkowo wychowaniem przedszkolnym objęto dodatkowo 50 tys. dzieci. Odsetek 5-latków chodzących do przedszkoli wzrósł z 48 proc. do 58 proc.; a ogółem odsetek dzieci objętych wychowaniem przedszkolnym z 47 proc. do 52 proc. Zgodnie z projektem rządowym, obniżenie wieku obowiązku szkolnego ma nastąpić od września 2009 r. i ma być rozłożone na trzy lata; w tym czasie do pierwszej klasy szkół podstawowych będą trafiały dzieci z dwóch różnych roczników. W okresie przejściowym decyzje, czy 6-latek trafi do szkoły, czy nie, mają podejmować jego rodzice. We wrześniu 2009 r. prawo do skorzystania z zerówki otrzymają wszystkie 5-latki; rok później zerówki dla 5-latków staną się obowiązkowe.

Jak mówiła na posiedzeniu podkomisji minister edukacji Katarzyna Hall, to prawda, że trzeba przygotować do zmian zarówno dzieci, jak i szkoły, dlatego zaleca rodzicom, by dzieci, które nigdy nie chodziły do przedszkola nie szły w wieku 6 lat od razu do szkoły, lecz by najpierw poszły do przedszkola. "Nie można jednak opóźniać wprowadzenia reformy, tam gdzie zarówno szkoły jak i dzieci są do niej przygotowane" - zaznaczyła.

Następne posiedzenie podkomisji, na którym będą szczegółowo dyskutowane wszystkie zapisy obu projektów zaplanowano w styczniu.