NFZ planuje podnieść cenę świadczeń o 2 zł za punkt. Będzie więc wart 54 zł. W efekcie szpitale dostaną od września o 4 proc. pieniędzy więcej. To nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów wzrostu płac.
Podwyżka nie przełoży się na lepszą sytuację pacjentów – może jedynie nie dopuścić do jej pogorszenia. Andrzej Jacyna, p.o. prezes NFZ, tłumaczy, że zmiana jest potrzebna, żeby nie dopuścić do pogłębienia się zadłużenia placówek medycznych, które mogłoby się odbić na sytuacji chorych. – Długi szpitali przekładają się chociażby na dłuższe kolejki. Na obsługę zadłużenia, według szacunków, może być przekazywane nawet 10 proc. kontraktu, które otrzymuje szpital z NFZ. To nie ma sensu, dlatego uważamy, że szpitale powinny otrzymać więcej pieniędzy, aby móc pokryć wzrost płacy minimalnej – zapowiada Jacyna.
Problem polega na tym, że zwiększają się koszty działalności szpitali. Płace minimalne i stawka godzinowa wzrosły od początku roku, obciążając szpitale na miliony złotych.
Skąd NFZ weźmie na to pieniądze? To największy kłopot. Fundusz przekonuje, że jednym ze źródeł miałyby być zwiększone dochody ze składki zdrowotnej albo środki niewykorzystane w roku ubiegłym, przy czym sytuacja będzie jasna dopiero po ostatecznym rozliczeniu umów za 2016 r. w połowie lutego.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że spływ składki za 2016 r. do listopada wynosił 600 mln zł więcej, niż zakładano, głównie ze względu na polepszające się statystyki dotyczące zatrudnienia. Aby pokryć wzrost wygenerowany przez zwiększenie wartości punktu – potrzeba dodatkowych ok. 1,2 mld zł.
Czy tyle się znajdzie? Jeszcze niedawno NFZ rozważał wzięcie pożyczki – także z uwagi na planowaną dziurę w puli pieniędzy na świadczenia medyczne. Na razie sprawa została zawieszona. Ryzyko jednak jest takie, że jeżeli Fundusz podniesie wycenę, nie mając finansowej nadwyżki, spadnie liczba zabiegów i wydłużą się kolejki.
Eksperci zwracają uwagę, że problemów finansowych w lecznictwie jest bardzo dużo. I zastanawiają się, czy na pewno aktualna nadwyżka powinna być przeznaczona na zwiększenie puli szpitalnej.
Zdaniem Małgorzaty Gałązki-Sobotki z Uczelni Łazarskiego zwiększenie wyceny punktu jest bardzo potrzebne. Główny powód: od wielu lat nie była zmieniana. Ostatni raz w 2012 r. z 51 do 52 zł, z czego część pieniędzy była „znaczona” – kierownik podmiotu leczniczego był zobowiązany nie mniej niż 40 proc. kwoty, o którą wzrosło zobowiązanie, przeznaczyć na wzrost wynagrodzeń. A trzy czwarte z pieniędzy na podwyżki musiało trafić konkretnie do pielęgniarek i położnych.
– Tymczasem koszty rosną. Z jednej strony opłaty za prąd i wodę, z drugiej –wynagrodzenia pracowników – podkreśla Małgorzata Sobotka. Jak tłumaczy, usługi są coraz częściej zlecane na zewnątrz, a w związku ze zwiększeniem płacy minimalnej do 2 tys. zł oraz stawki godzinowej do 13 zł, szpitale będą musiały więcej zapłacić pracownikom i za usługi. Pokrywają to z kontraktu, który otrzymują na leczenie.
– Dlatego jeżeli nie chcemy, żeby zmniejszyła się dostępność do leczenia, musi być zwiększone finansowanie – dodaje ekspertka.
Szpitale mają nadzieję, że podwyżka dojdzie do skutku. – Każda zmiana skutkująca zwiększeniem finansowania za wykonane procedury medyczne jest dla nas korzystna – mówi Jolanta Wołkowicz ze Szpitala Klinicznego nr 7 Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach Górnośląskie Centrum Medyczne.
Piotr Miadziółko, dyrektor powiatowego szpitala w Gostyniu i wiceszef Wielkopolskiego Związku Szpitali Powiatowych, podkreśla, że biorąc pod uwagę wzrost kosztów wynikających z decyzji politycznych, np. w sprawie płac, wycena punktu powinna wzrosnąć co najmniej o 10 proc. Inaczej, zwłaszcza mniejsze, gorzej finansowane szpitale, tracić będą płynność finansową.
Takiego samego zdania są inni eksperci. – Wzrost o 4 proc. jest daleko niewystarczający, nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów wzrostu płacy minimalnej. Pytaniem pozostaje, skąd publiczny płatnik weźmie na to pieniądze i kosztem czego to się odbędzie – pyta Grzegorz Byszewski z Pracodawców RP.
Szefowie szpitali zwracają uwagę, że od lipca większość szpitali ma być i tak rozliczana ryczałtem opartym na roku 2015, a nie opłacana wedle stawek punktowych za już wykonane zabiegi i operacje. Takie rozwiązanie wprowadza ustawa o sieci szpitali. – Nadal nie wiadomo, co będzie od lipca 2017 r. w kwestii wysokości finansowania, czy czeka nas miła niespodzianka, czy rozczarowanie – podkreśla Piotr Miadziółko. Ustawa nadal nie została przyjęta przez rząd i jest modyfikowana, no i brak do niej aktów wykonawczych określających poziom finansowania.